15

818 42 20
                                    

Z jednej strony cieszyłam się, że Dinah wyjechała do rodziców. Dzięki temu mogłam spokojnie spotkać się z Lo. Z drugiej strony wiedziałam, że tylko ona może mnie uspokoić. Pragnęłam, aby trzymała mnie w ramionach podczas tej rozmowy.

-Szybko Ci poszło – rzuciła brunetka otwierając mi drzwi – Wejdź, Lucy poszła na jakąś imprezę.

-Dziękuję – głośno westchnęła na tę odpowiedz – Daj mi chwilę, zaraz Ci wszystko wyjaśnię – usiadła na swoim łóżku i zaciągnęła się głębokim łykiem wina – Nigdy nie byłaś zabawką, naprawdę mi się spodobałaś. Pragnęłam, każdej rozmowy i każdego spotkania z Tobą – podrapałam się po głowie. Ciągle stałam, chciałam czuć choćby fizyczną przewagę – Jesteśmy z Di od kilku lat raz, mieszkamy wspólnie odkąd poszłyśmy na studia – przewróciła oczami – Cholernie ją kocham, ale też jesteś dla mnie ważna. Naprawdę.

-Camila, tak nie działa życie! Nie możesz mieć dwóch kobiet naraz, wiesz jak ona by się poczuła?!

-Ona wie – z moich oczu polały się łzy – Zawsze wiedziała...

-Nie jestem pierwszą Twoją kochanką? – zmiana jej głosu pokazywała, że zawiodłam ją jeszcze bardziej – Ja nie wiem czy ta rozmowa ma sens. Skoro wolisz bzykać inne to po co Ci ta laska? Kasa? Mieszkanie? Sorry Mała, ale nie chcę takiego układu.

-To nie chodzi o pieniądze – załkałam – Jest moim jedynym oparciem. Tylko ona potrafi doprowadzić mnie do normalnego stanu. Bez niej bym oszalała.

-To czemu nie jesteś jej wierna?! – krzyknęła na mnie przez co się zatrzęsłam i szybko od niej odsunęłam.

-Nie umiem... Ale z Tobą jest inaczej. To nie jednorazowy seks. Naprawdę chcę być blisko – byłam wykończona. Padłam na łóżko jej współlokatorki.

-Cyberek się nie liczy? – zakpiła – Czyli gdybym Ci teraz dała to znikniesz z mojego życia?

-O czym Ty mówisz. Właśnie Ci tłumaczę, że nie! Że nie chcę seksu, że chcę mieć Cie blisko – po moich policzkach stale spływały łzy.

-To z Nią zerwij. Wtedy będę blisko – jej głos był stanowczy.

-Nie mogę. Nie zrozumiesz tego – westchnęłam – Tylko ona potrafi mnie uspokoić, dzięki niej świat jest mniej szalony...

-Camila, nie rozumiem Cię. I nie wiem czy chcę zrozumieć...

-Wiele lat temu stwierdzono u mnie schizofrenię hebefreniczną – rzuciłam w końcu. Przez kilka minut trwałyśmy w ciszy. Stale patrzyłam się w sufit. Bałam się jej reakcji. Czułam jednak, że kręci się po pomieszczeniu.

Jedynie Di i Mani dobrze zdawały sobie sprawę z mojej choroby. Odkąd zaczęłam sobie z nią radzić kryłam się z tym jak tylko mogłam. Błagałam, aby Ally, Hasley i Hayley nigdy nie poznały prawdy. Bałam się, że będą patrzeć na mnie tak jak Mani. Jak na nic niewartą wariatkę, która jedynie przeszkadza Dinah w życiu. Moja ukochana jednak nigdy mnie nie zostawiła. Poznałyśmy się przypadkiem. Byłam wtedy zamknięta w ośrodku dla chorych psychicznie. Odwiedzała akurat swoją przyjaciółkę, która popadła w anoreksję. Twierdziła, że od razu wpadłam jej w oko. Nie wiedziałam jak to możliwe. Praktycznie nie pamiętam co się działo w tamtym okresie. Przez większość dnia byłam wyłączona. Podobno spędzałam czas siedząc na parapecie, w ogólnym pokoju. Nikomu nie przeszkadzałam. Do mnie po prostu nie dochodził zbytnio zewnętrzny świat. Dinah opowiadała mi kilkukrotnie, że zanim odważyła się zagadać siadała obok i spoglądała na mnie. Dopiero po kilku tygodniach zwróciłam na nią uwagę. Podobno od razu rzuciłam się w jej ramionach. Nazwałam ją moim aniołem, choć nie miałam bladego pojęcia kim jest.

Pierwsze moje wspólne wspomnienie jest jednak z kilku tygodni później. Pamiętam nasz pierwszy spacer, na który mnie zabrała. Pozwolili wyjść Nam z ośrodka. Było to dla mnie kompletnie nowe uczucie. Miałam wrażenie, że nie pamiętałam jak wyglądał świat poza szpitalem. Di była już pełnoletnia, co ułatwiło jej wyciągniecie mnie zza niewidzialnych krat. Podobno lekarze twierdzili, że działa na mnie kojąco. Z tym ciężko było się nie zgodzić. Efekt ten trwał przez kolejne wiele lat.

Nasze spacery były cudowne. Pewnego razu byłyśmy w pięknym parku, w którym była wielka opona do huśtania. Dinah wrzuciła mnie na nią i spędziła kilkadziesiąt minut stale mnie huśtając. Czułam się jak małe dziecko, które w końcu dostało coś o czym marzyło od dawna. Byłam szczęśliwa. Pamiętam to jakby działo się wczoraj. Nigdy wcześniej się tak nie czułam. W tym momencie miałam już pewność, że będzie to miłość mojego życia. Gdy w końcu zeskoczyłam z opony rzuciłam się w jej ramiona i namiętnie ją pocałowałam.

Spacery stały się naszym rytuałem. Lekarze widzieli, że poprawia mi to znacznie samopoczucie. Jednak to nie było wszystko. Oprócz cotygodniowych spacerów Di pojawiała się u mnie prawie codziennie. Przesiadywała kilka godzin, tak naprawdę na nowo ucząc mnie świata. Dzięki niej poznawałam uczucia, przypomniałam sobie rzeczy z dzieciństwa, poznawałam świat zewnętrzny. Kochałam ją za to, z każdym dniem coraz mocniej. Pamiętam, że największym problemem okazało się spotkanie jej rodziców.

Pewnego dnia, gdy odprowadzała mnie do ośrodka ktoś zaszedł nam drogę. Jak się okazało byli to rodzice mojej dziewczyny. Podobno przyszli sprawdzić gdzie codziennie znika ich ukochane dziecko. Bardzo nie spodobało im się to co zobaczyli. Mimo tego, że zachowałam się wzorowo skreślili mnie od razu. Nie dziwiłam się im. Byłam wariatką. Nikt nie chciałby kogoś takiego dla swojego dziecka.

-Schizofrenik hebefreniczny jest nieporadny i niespokojny – głos Lo wyrwał mnie ze wspomnień, podniosłam się i spojrzałam na nią, przeglądała coś w telefonie – brak emocji, nieadekwatne zachowania... W sensie co, zdrady? – kpiła ze mnie – Niekontrolowany śmiech, wrażliwość na bodźce, halucynacje, urojenia – unosiła znacząco brew – Zaniedbywanie higieny i wyglądu – zerknęła na mnie z wrednym uśmiechem – Pacjenci są nieprzewidywalni i nieodpowiedzialni. To się akurat zgadza, co by nie mówić – schowałam twarz w dłoniach i próbowałam jej nie słuchać. Jej zachowanie bolało coraz bardziej.

-Przestań – wyszeptałam w końcu, gdy nadal ciągnęła listę objawów. Miałam dość. Tak bardzo dość. Pragnęłam wrócić do domu i wpaść w ramiona Di.

-Mam Ci zaufać?! Nie widzę po Tobie żadnych objawów! – błagam Cię, przestań krzyczeć. Łzy ponownie lały się po moich policzkach.

-Bo z tym walczę, dzięki Di. Ona mnie z tego wyciągnęła, ale gdy nie mam jej obok nadal wariuję – zerknęłam niepewnie na Lauren – Dzięki niej nie oszalałam.

-Jeśli mówisz prawdę, to jesteś wariatką Camila – westchnęła w końcu brunetka – I nie, nie myślę o schizofrenii. Myślę o tym jak traktujesz ludzi. To szalone. I ani ja, ani ona... Nie zasługujemy na bycie Twoimi zabawkami – ku mojemu zdziwieniu szybko podeszła do mnie i szarpnęła mnie tak, abym wstała – Twój czas się skończył. Wyjdź.

Jako, że nie miałam siły się sprzeciwiać szybko wypchnęła mnie za drzwi. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Była trzecią osobą, która wiedziała o moim problemie. Nie miałam nikogo poza nią i Di. Tylko one potrafiły ze mną w spokoju rozmawiać. Owszem, miałam sporo znajomych, ale byli oni tylko do zabawy. Nikomu nie mogłabym zwierzyć się z problemów.

Cudem dotarłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Wiedziałam, że spędzę w nim kilka najbliższych dni. Błagałam, aby Di wróciła wcześniej do domu. Nie pierwszy raz zostawiała mnie samą. Kiedyś było mi to nawet na rękę. Mogłam spotykać się z dziewczynami i nie bać się, że coś zauważy. Mimo tego, byłam pewna, że wiedziała, o każdym moim romansie. Dlatego nigdy nie dzwoniła, ani nie pisała. Po prostu izolowała się ode mnie spędzając czas z rodziną. Nie dziwiłam się jej, z chęcią bym się od siebie odsunęła.

I'm just curious, is it serious? - CAMINAH/CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz