24

360 23 3
                                    

Dopiero po kilku miesiącach zrozumiałam co się działo. Ona ją niszczyła, a ja nic nie zauważyłam. Mogłam mieć tylko do siebie pretensje. Przez lata nie interweniowałam, bo nigdy nie sądziłam, że ktoś może ją tak skrzywdzić. To przecież ona się bawiła i wykorzystywała inne. Nie sądziłam, że może wpaść po uszy. Naprawdę zakładałam, że zależy jej tylko na mnie...

Camila jednak za bardzo zbliżyła się do Lauren. Dziwiło mnie to, ponieważ nigdy się nie widywały poza zajęciami. Już ja częściej widywałam się z tą cholerną brunetką, z którą uwielbiała jarać Normani. Pewnie z chęcią wymieniłaby Camilę na nią, ponieważ była znacznie bardziej w jej stylu.

Lauren była typową laską, która chciała bzykać wszystko co idzie. Gdy zrozumiałam co się dzieje miałam wrażenie, że próbowała zawrócić mojej dziewczynie w głowie, tylko po to, aby ją zniszczyć. Nie wiedziałam czemu nie reagowałam. Po prostu zrozumiałam to wszystko za późno. Połączyłam fakty dopiero, gdy wróciłam do domu po długim weekendzie spędzonym u rodziców.


Wróciłam do domu po kilku dniach i zastałam moją ukochaną w jednym z najgorszych psychicznych dołków. Od razu zaciągnęłam ją do wanny i dokładnie umyłam jej ciało. Nie dość, że kleiła się od potu i alkoholu, to posiadała liczne rany na rękach. Musiała sama wydrapać sobie dziury. Nie byłam pewna czy chciała zrobić sobie krzywdę, czy co gorsza, wydawało się jej coś, co chciała powstrzymać. Z drugiej strony Camila nigdy nie miała tendencji do masochizmu. W życiu miała jedną próbę samobójczą, ale nawet ona nie łączyła się z celowo zadanym bólem. Nadal nie mogłam zrozumieć jak tak mała dziewczynka była w stanie zdobyć leki uspakajające i to w takiej ilości... Poza tym nigdy nie próbowała robić sobie krzywdy. Jeśli cokolwiek sobie się działo to podczas ataków, gdy nie wiedziała co jest prawdą, a co fałszem. Dzielnie znosiłam wszystkie objawy jej choroby, ale jej dziwne halucynacje były najtrudniejsze. Nie miałam pojęcia co widzi, co słyszy i czy zdaje sobie sprawę z mojej obecności. Przez to trudno było jej jakkolwiek pomóc.

Widząc stan Camili wiedziała, że nie mogłam zostawić jej samej nawet na sekundę. Stale całowałam ją, mówiłam jak jest cudowna i jak bardzo ją kocham. Po wyciągnięciu z wanny zabrałam się za jej skołtunione włosy. Nienawidziła jak ktoś ją czesał. Gdy miała siły to wpadała w szał. Próbowała się wyrywać i uciekać. Dlatego nigdy nie chodziła do fryzjera. Tym razem brakowało jej sił, siedziała smutno na krześle pozwalając mi na powolne, ale delikatne rozczesywanie jej splątanych włosów. Powstrzymywałam się od płaczu, gdy widziałam jak się czuje.

-Chodź Karla, zjesz coś – po kilkudziesięciu minutach spędzonych na rozczesywaniu jej splątanych włosów spojrzałam jej w oczy. Lekko uniosła swoje tęczówki zerkając na mnie – Dasz radę wstać czy cię przenieść?

Powolnym ruchem dotarła do kuchni. Od razu zrozumiałam, że nie chce, abym jej dotykała. Przeklęłam w duszy. Coraz bardziej załamywał mnie jej stan. Między nami bywało różnie, ale Camila uwielbiała być blisko. Gdy czuła się źle tym chętniej wskakiwała w moje ramiona i nie wypuszczała mnie, nawet przez kilka dni.

-Karla, zamówimy coś dobrego, ok? – lekko kiwnęła głową chociaż widziałam, że to ostatnia rzecz, o której myśli. Wiedziałam jednak, że nie jadła przez kilka dni, a przecież jedzenie było jedną z najlepszych części jej życia. Dla niej posiłki to druga miłość, zaraz po mnie. Po szybkim ustaleniu zamówienia spędziłyśmy czas na odkażaniu jej ran. Próbowałam tak je zakryć, aby Camila nie robiła sobie krzywdy. Miała bowiem głupi nawyk rozdrapywania wszelkich ran, przez co wszystko goiło się na niej dziesięć razy dłużej.


Po kilku godzinach leżałyśmy razem na łóżku. Zjedzenie posiłku trwało bardzo długo. Wiedziałam jednak, że nie mogę przeforsować żołądka ukochanej. Sama zjadłam dopiero, gdy moje danie było już zimne i nie do końca smaczne, ale nie miałam zamiaru jej tego wypominać. Jej samopoczucie było najważniejsze.

-Karla, tak cholernie cię kocham – przesunęłam dłonią po jej poranionym ramieniu. Wyglądało strasznie i wiedziałam, że będziemy długo się starać, aby wszelkie blizny zniknęły – Piłaś alkohol? – pokręciła głową – Czyli weźmiesz leki? – spytałam niepewnie. Cholernie się o nią martwiłam. Mimo tego, że byłam przy niej już kilka godzin, nadal nie odzywała się do mnie. Biłam się w duszy za to, że nie wróciłam szybciej. Mogłam chociaż do niej dzwonić, a nie zostawić ją samopas. Niestety w życiu bym nie pomyślała, że może stać się coś takiego.

-Brałam rano – wyszeptała, co mnie ucieszyło. W końcu się do mnie odezwała. To było coś cudownego. Wiedziałam, że będzie lepiej.

-Tak dobrze cię słyszeć – cmoknęłam ją w czoło, na moich ustach od razu pojawił się lekki uśmiech. Camila jednak próbowała usilnie się ode mnie odsunąć – Powiesz mi dlaczego? Czemu nie zadzwoniłaś? Co się działo Słoneczko? – nigdy nie rozumiałam dlaczego mówiłam tak do niej jedynie w trakcie takich dołków. Na co dzień nigdy nie zwracała uwagi na to, że mówię do niej jedynie po imieniu.

-Jestem dla ciebie ciężarem – wyszeptała patrząc w moje oczy, a moje serce nagle zaczęło bić jak oszalałe. W życiu nie wpadła na taki pomysł, chociaż między nami bywało różnie. Wiedziałam, że coś się stało i, że tym razem będzie znacznie trudniej.

-Nigdy tak nie myśl Karla. W twoim życiu bywało ciężko, ale zawsze będę przy tobie – mocno chwyciłam ją w talii i wciągnęłam na siebie – Zadbam o ciebie. Kocham cię, przecież to wiesz. Nie mogę żyć bez ciebie – przyciągnęłam ją chociaż stawiała się jak mogła. Na szczęście miałam znacznie więcej siły, więc zawsze musiała się poddawać.

-Mogłabyś mieć lepszą – jęknęła, gdy wtuliła ją w swoją szyję.

-Przestań Karla. Kocham cię i nie chcę być z nikim innym – składałam delikatne pocałunki na jej czole – Kto ci powiedział, że jesteś ciężarem? – spytałam po dłuższej chwili głaskania jej po włosach. Lekko kręciła się w moich ramionach, ale nie pozwoliłam się jej odsunąć. Nie mogła mnie unikać, musiała powiedzieć prawdę.

-Lauren – wyszeptała niepewnie – Powiedziała, że nie zasługuję na ciebie...

-Porozmawiać z nią? - westchnęłam, gdy Camila podniosła się i od razu pokręciła głową - Karla, jeśli ma cię to męczyć, to muszę to zrobić – czułam jak moja krew zaczyna pulsować jak oszalała. Wiedziałam, że z tą cholerną kobietą będą kłopoty, nie zakładałam, że aż takie. Musiałam szybko wymyślić coś, co sprawi, że Camila się od niej odetnie, a przy okazji nauczy się, że nie powinna angażować się w relacje z jakimikolwiek innymi kobietami. Była w takim wieku, że powinna zrozumieć, że człowiek uczy się na błędach. Nie mogłam całe życie jej chronić, nie przed takimi sytuacjami.


Dopiero wtedy zrozumiałam jak zależało jej na tej cholernej małpie. To nie była kobieta dla niej, a ich relacja nie wskazywała na coś, co miałaby zakończyć się po pierwszym razie. Musiałam to naprawić. Camila mogła być tylko moja i nie mogła cierpieć przez wykorzystujące ją suki. Tego było już za wiele. Postanowiłam zakończyć jej romanse raz na zawsze. Wiedziałam, że jeśli tak się stanie to w końcu będziemy w pełni szczęśliwe. 

____________________

Proszę o wstrzymanie się z krzyczeniem na Di, na to będzie idealna okazja w kolejnym rozdziale xD 

I'm just curious, is it serious? - CAMINAH/CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz