Confession

3.3K 99 12
                                    

Usiadłam na schodach i przysłuchiwałam się rozmowie Reeca i Lucii.
Kiedy zacytowała moje słowa, nogi się pode mną ugięły.
Boże jestem taka głupia.
Nie chciałam, żeby Reece o tym wiedział, nie chciałam mu nic mówić. Jedyne co wiedziałam, to że jakaś część mnie jest mu oddana i powoli zaczynam się w nim zakochiwać. Nie chcę żeby o tym wiedział, nie chcę wyjść na naiwną.
Ulżyło mi kiedy Reece nie zrozumiał tego, co powtórzyła mu Lucia, jednak nie mogłam dłużej u niego zostać. Nie słuchając dalej rozmowy, wróciłam do sypialni i wyciągnęłam swoj telefon z torebki.
Postanowiłam wrócić do siebie, jednak że w moim mieszkaniu wydarzyło się, to co się wydarzyło, postanowiłam zanocować u Zoe.

Ya
Zoe, mogę dziś u ciebie spać?
Zoe
Oczywiście! Nawet nie musisz pytać. A stało się coś?
Ya
Nie nie, wszystko w porządku. Po prostu potrzebuje babskiego wieczoru.

Ubrałam na siebie szary sweter Reeca, który sięgał mi do kolan i założyłam torebkę, po czym cichutko wyszłam z pokoju. Patrzyłam jak Reece siada na kanapę z kryształową szklanką napełnioną trunkiem.
Patrzył w wielkie okna i wzdychał ciężko.
-Reece...- powiedziałam cicho.
Nawet się nie odwrócił w moją stronę.
-Reece, wychodzę spać do Zoe.- powiedziałam głośniej, jednak dalej zero reakcji z jego strony.
Westchnęłam i poszłam w stronę drzwi wyjściowych.
Kiedy pociągnęłam za klamkę, silna dłoń Reeca przemknęła obok mojej twarzy, zamykając drzwi.
-Zostań.- powiedział, po czym złożył pocałunek na mojej szyi.
-Jutro muszę iść na zajęcia.- opierałam się.
-Chrzanić zajęcia.- warknął.- mam ochotę na ciebie.- dodał i dopiero wtedy dotarła do mnie woń alkoholu.
-Reece, czy ty jesteś pijany?- zapytałam, lekko przestraszona.
-Nie.- oznajmił, dłonią łapiąc mnie za pierś.- po prostu chce cię zerżnąć.- dodał.
Jego druga ręka pięła się od mojego uda aż do mojej kobiecości. Reece z radością odkrył, że nie mam nic pod szarym swetrem i włożył we mnie dwa palce. Poczułam jak moje ciało drży pod wpływem jego dotyku, a jego palce pieszczą mnie od środka. Na tą błogość, jęknęłam cicho.
-Zawsze gotowa.- syknął z zadowoleniem, po czym odwrócił mnie do siebie i przywarł do drzwi.- To jak będzie.- popatrzył na mnie i zmrużył oczy.
Rzuciłam się na niego namiętnie całując.
Reece podniósł mnie, a ja oplotłam jego biodra nogami i nie przerywając pocałunku podążał w stronę kanapy, na którą później mnie rzucił.
Ściągnął ze mnie sweter sprawiając, że leżałam całkiem naga i stanął nade mną.
-Twoje ciało jest istnym arcydziełem.- wyszeptał po czym ściągnął z siebie koszulę, spodnie i bokserki.
-Chce zostawić po sobie na nim jakieś ślady.- wysyczał, po czym nachylił się i złożył pocałunek na moich ustach a następnie na szyi, gdzie później zaczął ssać.
Jego dotyk był jak narkotyk. Moja własna wersja heroiny. Uzależniający i sprawiający, że cała płonę z pożądania.
Reece złapał moje ręce i przełożył je za moją głowę, trzymając je tam w mocnym uścisku, po czym bez żadnego ostrzeżenia we mnie wszedł.
-Taka ciasna...- wydyszał.- idealna.- dodał, po czym zaczął poruszać biodrami.
Jęczałam z rozkoszy. Co bardzo podobało się mężczyźnie. Moje ciało należało do niego. Reece poruszał biodrami i całował mnie po dekolcie i szyi.
Czułam, że zaraz oboje dojdziemy.
-Patrz mi prosto w oczy.- oznajmił.
Nigdy mnie o to nie prosił.
Poczułam, że nie mogę dłużej wytrzymać i doszłam, patrząc mojemu mężczyźnie prosto w jego piękne błękitne oczy, a on doszedł razem ze mną i padł zmęczony całym swoim ciężarem na mnie.

Leżeliśmy już w łóżku, w jego sypialni. Reece jeszcze coś pisał w swoim telefonie, a ja przyglądałam się mu. W końcu to zauważył. Odłożył telefon i położył się w moją stronę.
-Niedługo święta.- oznajmił.
-Tak.- potwierdziłam jego słowa.
-Jedziemy do mojej posiadłości w Aspen.- oznajmił.
-My?- zapytałam zdziwiona.- Ż-że ja i...ty?- powtórzyłam z niedowierzaniem.
-Że ja i ty.- powtórzył po mnie Reece z uśmiechem.- A teraz chodźmy spać. Idziesz jutro na zajęcia, rozmyśliłem się.- dodał.
-Dobranoc Reece.- wyszeptałam słodko.
-Dobranoc Thylane.- odpowiedział ciepło.
Zamknęłam oczy, jednak natłok myśli nie pozwalał mi zasnąć.
Patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy nawzajem oddawaliśmy się sobie. Ten wyjazd... wszystko było jego inicjatywą. Ten mężczyzna nie jest mi obojętny, nie jestem nim zauroczona, jestem w nim zakochana.
Boję się samej siebie i tego jak szybko potrafiłam się mu oddać, jednak widzę, że i on coś czuje.
Nie mógłby udawać czegoś takiego, prawda?

Wstaliśmy razem o godzinie 6:00, niewiarygodnie wyspani i wypoczęci. Reece szykował mi śniadanie, a ja brałam kąpiel. Kiedy wyszłam spod prysznica, zauważyłam że nie ma nigdzie ręczników, dlatego ociekająca wodą, ubrałam biały T-shirt i wyszłam w ich poszukiwaniu do garderoby, w którym znajdowały się wysokie czarne szafy i pułki na wysoki połysk. Szukałam między jedwabnymi prześcieradłami, a nawet bielizną i ubraniami, kiedy natknęłam się na drewniane pudełko. Ciekawość wzięła górę dlatego wyciągnęłam je i położyłam przed sobą. Po kilku sekundach myślenia i wewnętrznej walki sama ze sobą, czy mi wypada czy nie, otworzyłam je. Myślałam, że znajdę w nich jakąś tajemnicę z przeszłości Reeca, jednak w środku znalazłam zdjęcie małego chłopca, który na oko mógł mieć 5 lat.
Był prześliczny. Miał czarne kręcone włosy, szeroki uśmiech i wielkie błękitne oczy.Uśmiechnęłam się szeroko. Z góry pomyślałam, że to mały Reece. Odwróciłam zdjęcie na drugą stronę i zauważyłam napis Reece Jonathan Hudson, 1995.
-Podoba ci się?- usłyszałam głos za swoimi plecami i aż podskoczyłam z przerażenia.
-P-przepraszam, nie powinnam tak grzebać.- zaczęłam nerwowo chować zdjęcie do pudełka.
Reece usiadł obok mnie i położył swoją rękę na moim ramieniu.
-Nie denerwuj się.- oznajmił z uśmiechem.- nic się nie stało.- dodał.
-To ty.- wskazałam na zdjęcie i uśmiechnęłam się wystawiając do niego szereg swoich białych zębów.- byłeś uroczy.- powiedziałam, opierając głowę o jego ramie o oglądając zdjęcie.
-Byłem? To teraz nie jestem?- zrobił naburmuszoną minę.
Roześmiałam się na te widok.
-Chodź, śniadanie gotowe.- oznajmił, po czym wstał i podał mi rękę.

Na uczelnię odwiózł mnie CJ. Poszłam na zajęcia i starałam się uważać, aby jak najwiecej z nich wynieść. Nie mogłam doczekać się końca zajęć i dzisiejszego dnia. Przed moim wyjściem, Reece obiecał mi jutro niespodziankę, dlatego umieram z ciekawości. Po zajęciach wróciłam do Zoe, gdzie spędziłyśmy razem czas, pijąc wino i oglądając filmy.

Następnego dnia wyszłyśmy razem na zajęcia. Nie mogłam wytrzymać, Zostały jeszcze trzy godziny do końca, a profesor Hoppkins, nie starała się nam umilić tego czasu. Po męczarniach, które ciągnęły się w nieskończoność, w końcu tarcza zegara ukazała godzinę 17.00, co oznaczało koniec zajęć.
Wybiegłam jako pierwsza z sali i popędziłam w stronę czarnego bentleya, który już czekał na mnie na parkingu.
-Gotowa na niespodziankę?- zapytał CJ.
-Nie mogę się doczekać.- powiedziałam z ekscytacja w głosie.
CJ pokiwał głową.
-Dużo się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy?- zapytał.
-Wiesz, Reece jest trudnym człowiekiem...- zaczęłam owijać w bawełnę.
-Thylane, coś ci powiem.- zwrócił się do mnie CJ.- kocham go jak ojca, a ciebie uwielbiam i zawsze będę ci dziękował za zapoznanie mnie z Zoe.- zaczął.- jednak pamiętaj, Reece żyje według własnych zasad i jeśli myślisz, że to zmienisz...- nie dałam mu dokończyć.
-Jakich zasad?- zapytałam.
Cj westchnął.
-Po prostu nie chcę, żebyś się rozczarowała jak ostatnio.- dojechaliśmy do skrzyżowania, kiedy zaświeciło się czerwone światło. Chłopak odwrócił się w moją stronę.- jesteście dla mnie oboje bardzo ważni. Nie chcę was stracić.- dodał.
-Mogę ci to obiecać, że nigdy, ale to prze nigdy mnie nie stracisz, a jego już w szczególności.- uśmiechnęłam się ciepło.- wyznał, że zaczyna coś do mnie czuć,  CJ...- zebrałam się na odwagę, aby mi o tym powiedzieć.
Jednak chłopak nie zareagował na to w żaden sposób. Tylko westchnął głośno.
W końcu dojechaliśmy do portu, przy którym stał ekskluzywny jacht, a przed nim, czekał Reece. Miał na sobie biały T-shirt i jasne spodnie. Wyglądał obłędnie.
Wysiadłam z auta i podbiegłam do niego, aby rzucić się mu na szyję.
-Ktoś tu się stęsknił.- powiedział z szerokim uśmiechem.
-I to bardzo.- wyszeptałam do ucha i lekko je przygryzłam.
Mężczyzna wciągnął głośno powietrze, po czym gestem ręki zaprosił mnie na pokład jachtu.
Wypłynęliśmy.
Widoki były piękne, a wszystko było idealnie, dzięki Reecowi, który w każdy możliwy sposób umilał nam czas na otwartym morzu.
Po jakimś czasie, niebo zrobiło się ciemne i zagościło na nim milion gwiazd. Leżeliśmy na kocu rozłożonym pokładzie i oglądaliśmy niebo.
-Jak tu cicho i spokojnie...- rozmarzyłam się, a oczy same mi się zamykały od zmęczenia.
Reece nie odstępował mnie na krok, więc wiadome, czym mogło się to skończyć.
-Mógłbym tu już zostać.- oznajmił.- Z tobą.- dodał po chwili.
Moje serce stanęło. W duchu cieszyłam się jak dziecko. Jak to możliwe, że tak proste słowa, potrafią tak na mnie zadziałać?
-Reece.- usiadłam na nim okrakiem, a on podniósł się.
-Thylane.- powiedział ciepło.
Uwielbiałam kiedy w ten sposób wymawiał moje imię.
-Kocham Cię.

Mr.ProfessorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz