Spojrzałem na nią, a w moim brzuchu poczułem coś dziwnego. Ręce zaczęły mi się trząść a moje serce biło szybciej. Dziwne.
Jak jej powiedzieć, że tego nie czuję?
Reeece ty idioto, dlaczego nie umiesz jej zostawić? Po co ten jacht, po co propozycja wyjazdu? Czemu gadasz takie rzeczy?!
-Thylane, ja...- zacząłem się jąkać. Próbowałem jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
-Wiem Reece, dla ciebie to niemożliwe.- dotknęła dłonią mojej twarzy.- wiem, że ty możesz tak nie czuć ale nie bój się tego.- przejechała palcami po moim policzku, po czym złożyła namiętny pocałunek na moich ustach.
Cały drżałem pod jej dotykiem, a kiedy wymawiała moje imię, czułem jakby czas stawał w miejscu. Nie wiedziałem co to wszystko oznacza. Sam ze sobą toczyłem wewnętrzną walkę między tym co znam i lubię, a tym co się dzieje.
Przysunąłem się bliżej mojej piękności i przytuliłem ją. Czułem wewnętrzną potrzebę zatrzymania jej przy sobie jak najdłużej. Nie umiałem tak po prostu wypuścić jej z rąk.
Jeszcze tylko ten wyjazd i to będzie koniec. Zamknęliśmy oczy i usunęliśmy wtuleni w siebie. Nie wiedząc czemu, czułem się jak w niebie.Następnego dnia Thylane wróciła do Zoe, wciąż poszukując nowego mieszkania.
Nie mogłem znieść myśli, że znów będzie mieszkała w pomieszczeniu formatu pułki na buty.
To nie ludzkie.
Postanowiłem, że pomogę jej.
Wykręciłem w słuchawce numer do Stevena.
-Reece?- usłyszałem po drugiej stronie słuchawki.
-Steven.- powiedziałem łagodnie.- mam prośbę.-dodałem.- czy mógłbyś mi wynająć twoje mieszkanie, niedaleko uniwersytetu?- zapytałem.
-Jasne, tylko po co?- dociekał.
-Tak naprawdę nie dla mnie, jednak to ja będę za nie płacił.- oznajmiłem.
-Dla Rosjanki?- zaśmiał się.- Oj Reece, chyba za bardzo się w to wszystko wkręciłeś.-dodał po chwili i mimo, że nie widziałem jego twarzy, wiedziałem, że śmieje się teraz jak głupi do sera.
-Daj spokój.- zaprzeczyłem.- po prostu nie ma gdzie mieszkać, a jedyne na co ją stać to schowek na miotły.- oznajmiłem.
-Słuchaj, jako że jesteś moim najlepszym kumplem, zrobimy tak.- wziął oddech.- niech mieszka tam, a ja nie będę pobierał opłat, jedyne co musi robić, to raz w tygodniu, kiedy jadę w delegację lub po prostu wychodzę, sprzątać mój dom.- oznajmił.
Dobry układ Steven. Za to właśnie cię lubię.
-Jasne. Myślę, że nie będzie miała z tym problemu.- oznajmiłem.- dzięki przyjacielu.- oddałem serdecznie po chwili.
-Reece?- usłyszałem w telefonie.
-Tak?
-Nie zauważyłeś, że jakoś dziwnie się zachowujesz w stosunku do niej?- zagaił temat.
-W jakim sensie?- udawałem głupiego.
-Stary, od kiedy jesteś z kobietą dłużej niż jedna noc?- powiedział to takim tonem, jakby chciał mnie skarcić.- zaraz zacznę myśleć, że się w niej zakochałeś!- powiedział.
Na te słowa od razu zareagowałem wyparciem.
-Nie!- krzyknąłem zdenerwowany do słuchawki.
Po chwili wziąłem głęboki oddech.- chcę z nią spędzić jeszcze tylko tydzień w Aspen. To wszystko.- przyznałem się.
-I nic się nie zmieniło?- zapytał.
Zmieniło się i to bardzo dużo, bo ona mnie kocha a ja zaczynam czuć do niej coś dziwnego i dostaję kurwicy bo nie wiem co mi się dzieje!!
-Nic a nic się nie zmieniło.
-Już myślałem, że cię tracę, Reece.- zaśmiał się.
-Steven...- skarciłem go.- przysłowiowo ją „wyrucham i zostawię". Więcej już mi nie będzie do niecnego potrzebna.- zadeklarowałem się.
-Tak trzymaj!- wykrzyknął do słuchawki, po czym się rozłączył.
Spojrzałem przed siebie i przeraziłem się jak cholera, kiedy zobaczyłem, że CJ siedzi niedaleko i słucha mojej rozmowy.
Popatrzyłem na niego i nie wiem dlaczego, oblały mnie zimne poty.
-Ile słyszałeś?- zwróciłem się do niego.
CJ potrząsnął głową przecząco, nie patrząc mi w oczy.
Jedyne czego się bałem w tamtym momencie, to że powie o wszystkim Thylane, powie jej że ją wykorzystuje, że wszystko zaplanowałem i że to nie ma przyszłości.
-Ona mnie znienawidzi.- powiedziałem do siebie cicho, jednak CJ to usłyszał.
-Trudno, zasługuje na to aby znać prawdę.- wstał z miejsca.
-Chyba nie jedziesz do niej teraz, żeby jej wszystko wypaplać?- zapytałem poddenerwowany.
-A co mam zrobić? To moja przyjaciółka.- oznajmił, jednak wciąż nie patrzył mi w oczy.
-Ja jestem twoim opiekunem!- wrzasnąłem na niego.
-Krzycz więcej! Tylko tyle potrafisz!- CJ rozpoczął wojnę.- Nie ukryję tego przed nią! Nie stracę jej tylko po to żebyś ty mógł sobie poużywać!- wrzasnął z wyrzutem niczym u pięciolatka.
-Taka jest ważna? A to że mnie stracisz już cię nie obchodzi?!- kontynuowałem bezsensowną wojnę na wrzaski.
Wiedziałem, że CJ ma rację. Thylane powinna o wszystkim wiedzieć. Powinienem ją zostawić w spokoju i dać jej szansę na szczęśliwe życie, jednak nie potrafię. Nie zniosę myśli, że może być z kimś innym. Nie wytrzymam, jeśli ktoś inny będzie ją dotykał, trzymał za rękę i ją całował.
-Czego ty ode mnie wymagasz...- westchnął po chwili namysłu, rozczarowany CJ.- mam to przed nią ukrywać, tak?- zapytał z wyrzutem.
Tak.
Nie
Nie wiem...
-Słuchaj, ja...- próbowałem otworzyć się przed chłopakiem.- ja nie wiem co do niej czuje, nie wiem sam czego od niej chcę.- wyplułem to z siebie.- wiem jedynie tyle, że chcę z nią wyjechać do Aspen i spędzić z nią święta.- dodałem.
-Nie myślisz o niej na poważnie.- powiedział.- jesteś w stanie kochać mnie, jednak nie jesteś w stanie pokochać jej?- zapytał.- dlaczego?
-Bo tak jest lepiej.- oznajmiłem.
Wygodniej...
-Nie prawda Reece.- pokręcił głową.- nie jest lepiej.-westchnął.- nic jej nie powiem. - dodał po chwili.
Przytuliłem go.
CJ i ja mamy wspólną tajemnicę, Thylane nie może się o tym dowiedzieć.
Wcześniej wszystko było proste, a teraz?
Thylane sprawiła, że całe moje uporządkowane życie wywróciło się do góry nogami.
Nie wiem co czuję, nie wiem co myślę. Ranię najbliższego mi człowieka i zmuszam do zatajania prawdy, przed dziewczyną, którą silnie usiłuje wyprzeć ze swojego serca i ze swojej głowy.
Dlaczego to wypieram? Dlaczego tak się tego boję? Dlaczego nie umiem się przed nikim przyznać, że jestem nią więcej niż zauroczony?
-Dziękuję.- wyszeptałem do niego.
-Nie dziękuj mi Reece.- oznajmił beznamiętnie.
Wiedziałem, że tamtego dnia straciłem cześć siebie, straciłem mojego syna, a przynajmniej jego zaufanie względem mojej osoby.
Poznał jaki jestem naprawdę- beznamiętny, z czarną duszą.Ubrałem marynarkę i wsiadłem do auta. Dzisiaj zaczynałem zajęciami z moją boginią.
Wszedłem na sale i rozłożyłem swoje papiery na wielkim drewnianym biurku.
Dziesięć minut później, studenci zaczęli wchodzić do sali. Między nimi zauważyłem Thylane, rozmawiającą z Zoe i jakimś chłopakiem, którego pierwszy raz widzę na oczy.
Wysoki brunet o zielonych oczach. Muskularny, jednak w porównaniu do mnie, wyglądał jak sierota. Coś im opowiadał. Spojrzałem na Thylane, a ona z oczami jak pięcio złotówki chłonęła każde jego słowo.
Nie patrz tak na niego kurwa!
Karciłem ją w myślach.
Co on takiego ci opowiada?
Chłopak pogłaskał ją po ramieniu, po czym chwycił jej dłoń i ucałował ją.
No nie... nie wytrzymam.
-Ekhm!- chrząknąłem głośno.
Trójka osób, którymi byłem zainteresowany odwróciła się w moją stronę.
Thylane spojrzała na mnie z uśmiechem i przygryzła wargę.
W co ty grasz?...
-A pan to...?- spojrzałem na chłopaka wzrokiem mordercy, jednak ten zamiast oczekiwanej reakcji, czyli strachu, wyprostował się i naprężył muskuły.
Dzieciak.
Uniosłem brew do góry.
-Aleksiej Petrov.- rzucił dumnie.
-Rosjanin?- przewróciłem oczami.
Może od razu niech cała kolonia mięśniaków się zjedzie!
-Tak, proszę pana.- powiedział z uśmiechem.
-Panie profesorze.- poprawiłem go.
-Przepraszam, panie profesorze.- oznajmił.
Ten chłopak od razu wydał mi się podejrzany. Coś mi w nim nie pasowało.
Zacząłem zajęcia, jednak nie mogłem się skupić. Cały czas patrzyłem na Thylane, która z wielkim zaciekawieniem słuchała Petrov'a, zamiast mnie.
Nienawidzę tego. Ja jestem jedynym, którego powinna słuchać.
-Wasil, Petrov.- warknąłem.
-Przepraszamy, panie profesorze.- powiedziała skruszona, tym swoim uwodzicielskim tonem głosu, aż kolana mi zmiękły.
-Przepraszamy.- powtórzył za nią ten ruski osiłek.
Spojrzałem gniewnie w ich stronę i starałem się kontynuować swoje zajęcia.
Obserwowałem ją. Za każdym razem kiedy napotykała mój wzrok, uśmiechała się szeroko i przygryzła długopis.
Jak ona na mnie działa...
W końcu skończyły się zajęcia. Wszyscy wyszli, tylko Thylane została. Podeszła w stronę wyjścia, aby zamknąć drzwi, po czym usiadła na moim biurku rozkładając swoje nogi na oparcia po obu stronach mojego fotela.
Miała dzisiaj na sobie białą sukienkę z długim rękawem i białe koronkowe stringi. Wiedziałem, że nie ma stanika. Na moje zajęcia, nigdy go nie ubiera.
-Czy ty jesteś zazdrosny...?- zapytała, słodko trzymając palec wskazujący w jej pełnych, malinowych ustach.
-Ja?!- wzburzyłem się.
-Nie, święty.- zgasiła mnie, po czym uśmiechnęła się szeroko.- tak, ty osiołku.- zmarszczyła słodko nosek.
Jest taka urocza, kiedy się ze mną droczy.
-Nie życzę sobie, żebyś z nim rozmawiała.- syknąłem.
Thylane zmarszczyła brwi.
-Dlaczego?- zapytała, a z jej twarzy zniknął uśmiech.
-Bo tak mówię.- warknąłem patrząc jej prosto w oczy.
-Aha!- krzyknęła.- myślisz, że masz takie prawo mówić mi z kim mogę, a z kim nie mogę rozmawiać?! - zapytała widocznie rozwścieczona.
-Tak!-krzyknąłem.- nie życzę sobie tego!
-Ja też sobie nie życzę, żebyś ty sobie nie życzył!
-A ja sobie życzę, żebyś ty sobie nie życzyła, żebym ja nie życzył!
-Co?!- wrzasnęła i mogę dać sobie rękę uciąć, że widziałem jak z jej uszu leci para.
Podkurwiony do granic możliwości, wyrzuciłem w końcu z siebie.- Nie życzę sobie, żeby jakiś marny osiłek dotykał, rozmawiał, całował po rękach moją kobietę!- wrzasnąłem.
Thylane wytrzeszczyła oczy, a jej wyraz twarzy momentalnie złagodniał.
Czy ja właśnie powiedziałem to na głos?
-Twoją kobietę?- powtórzyła.
Westchnąłem.
-Tak.- popatrzyłem na nią i nie mogłem powstrzymać się od pocałowania jej.- jesteś moja.-Wyszeptałem jej do ucha. W przerwie na oddech między pocałunkami.- tylko moja.- warknąłem.
-A ty jesteś tylko mój.- wysyczała.- żadnej innej.- dodała.- nie będę się tobą dzielić.- wyszeptała mi do ucha.
Uśmiechnąłem się w duchu.
Tego potrzebowałem? Jakiegoś zalecającego się jej chłopaka? Tych kilku zdań, żeby zrozumieć, że chce żeby była tylko moja, a ja tylko jej...
Proste.
Moje drugie ja doszło do głosu. To delikatne, chłopięce ja.
-Kocham cię Reece.- powiedziała opierając swoje czoło o moje.
-Wiem.- tylko tyle umiałem jej powiedzieć, chociaż w środku czułem, że też darzę ją tym samym uczuciem.
Nie umiałem jej tego wyznać. Nie bałem się, po prostu byłem zbyt dumny, żeby pokazać jej tą drugą stronę. Wiedziałem, że liczy na te dwa słowa. Jednak wciąż walczyłem sam ze sobą. Próbowałem gasić to uczucie. Jak do tej pory skutecznie.
W końcu o tobie zapomnę. Staniesz się jedną z wielu i wszystko wróci do normy, Thylane Wasilijew.
Wmawiałem to sobie, chociaż z tylu głowy pojawiała mi się w kółko jedna i ta sama myśl.
Nie będę umiał cię zostawić. Nie będę umiał sobie odpuścić. Nie będę umiał o tobie nie myśleć.

CZYTASZ
Mr.Professor
Romance„-Thylane, piękne i tajemnicze imię. - spojrzał na mnie zza wielkiego drewnianego biurka. Już wtedy wiedziałam, że uzależnię się od dźwięku mojego imienia w ustach mojego profesora."