Nadszedł dzień wyjazdu do Aspen. Spakowałem swoje walizki i ruszyłem do Thylane.
Po trzydziestu minutach stałem pod jej apartamentowcem.
I w końcu wyszła ona. Z dwoma walizkami i wielką torbą podróżną.
Wow...
Wyglądała pięknie. Miała na sobie biały sweter i czarne buty, a jej włosy poskręcały się pod wpływem wilgoci.
Nie wiedząc czemu, ręce mi drżały, a serce szybciej biło. Ta dziewczyna robiła ze mną coś dziwnego. Pierwszy raz w życiu towarzyszył mi stres. Zależało mi, żeby ten wyjazd był udany.
Te święta będą inne. Bo będą z tobą.
Powiedziałem w myślach, kiedy CJ pakował jej walizki do bagażnika, a ona z nim rozmawiała.
Obserwowałem ją. Jest piękna, inteligentna i jedyna w swoim rodzaju. Kiedy mówi, uśmiecha się, a kiedy kogoś słucha, wytęża słuch, a z jej oczu bije zainteresowanie.
Dużo gestykuluje, a jej mimika twarzy zdradza jej odczucia, co do rozmówcy. Przy CJu zawsze się uśmiecha szeroko, nie maskuje się, nie jest sztuczna, zawsze pokazuje mu prawdziwą siebie.
-Dzień dobry.- wsiadła do auta i złożyła pocałunek na moim policzku.
-Tylko w policzek?- zapytałem udając smutek.
Thylane roześmiała się, po czym ucałowała mnie w usta.
Uwielbiałem je. Były wypukłe i miękkie. Za każdym pocałunkiem zatracałem się w nich.
Thylane oparła głowę o moje ramię i tak jechaliśmy w ciszy. Nie była to niezręczna cisza. Cały czas trzymałem jej dłoń, co chwilę zbliżając ją do ust, aby złożyć na niej pocałunek.
Ty romantyku...
Śmiałem się z siebie w myślach. Tym razem jednak nie zastanawiałem się nad tym co robię, nie analizowałem tego. Czułem, że jestem tam gdzie powinienem być, a przede wszystkim z osobą, z którą powinienem być.
Nie czułem już dłużej piekielnego ognia w swoim życiu, ponieważ Thylane go zabrała, zmieniła coś we mnie i jak narazie nie chcę już tego wypierać.Po ponad dwu godzinnym locie, byliśmy już w Aspen, w Colorado.
Szofer podjechał po nas na lotnisko, po czym zabrał do mojej posiadłości.
Thylane, była zachwycona widokiem, a kiedy dojechaliśmy na miejsce, omal nie zemdlała z wrażenia.
Wiedziałem, że bogactwo lekko ją przytłacza, jednak chciałem jej dać wszystko co najlepsze bo dla mnie zasługiwała na to. Taka kobieta musi być doceniana i rozpieszczana. Jeśli tego nie dostanie, nie ucieknie, nie jest ze mną dla pieniędzy, jednak skoro mam taką sposobność, chcę jej dać absolutnie wszystko.
Weszliśmy do środka.
Służba zabrała nasze walizki, aby rozpakować je na nasz pobyt.
-Wow.- powiedziała.- pięknie tu.- rozglądała się po wnętrzu posiadłości.
Drewno połączone z nowoczesnym wystrojem wnętrz, do tego świąteczne ozdoby, a na samym środku holu wejściowego, kilkumetrowa choinka.
Thylane podeszła do niej i zaczęła oglądać ręcznie robione bombki.
-przepiękne.- wyszeptała.
Przyglądałem się jej. Cała ta otoczka, sprawiała wrażenie jakbym był w raju.
Święta, wielka choinka i cudowna kobieta.
Thylane odwróciła się do mnie i szeroko uśmiechnęła. To było dla mnie coś magicznego. Moje serce zadrżało.
-Poczekaj chwile!-nakazałem jej, po czym wybiegłem do wielkiego salonu z fortepianem, na którym leżał stary aparat na polaroidy. Wróciłem szybko, a ona ze zdziwieniem popatrzyła na mnie, stojąc w tym samym miejscu, w którym ją zostawiłem.
-Muszę to uwiecznić.- powiedziałem z uśmiechem na twarzy.- Powiedz „SEER!"- krzyknąłem jak dziecko.
Thylane roześmiała się i wtedy uchwyciłem ten cudowny moment.Kilka godzin później leżeliśmy spełnieni i nadzy w salonie, patrząc w kominek.
-Powiedziałam o nas Zoe.- wyszeptała po chwili.
Co kurwa?
Nie odezwałem się. Chciałem się najpierw uspokoić, bo nie chciałem na nią krzyczeć.
-Odwiedziła mnie w nowym mieszkaniu...- Thylane zaczęła się tłumaczyć.- poznała je, gdyż była tam z CJem.- kontynuowała.- przed nią nic się nie ukryje...- westchnęła.- Ale proszę, nie martw się i nie złość.- poprosiła mnie najsłodziej na świecie.- nikomu nic nie powie.- Thylane zadeklarowała, po czym przytuliła się do mnie.- jesteś na mnie zły?- zapytała posępnie.
I tak po prostu, już nie byłem zły. To uczucie mnie opuściło w momencie, kiedy mnie przytuliła.
Pizda z ciebie Reece.
Przewróciłem oczami, po czym spojrzałem na maleńką istotkę, która tuliła się do mnie mocno.
Uśmiechnąłem się.
W końcu nastała noc i położyliśmy się do spania. Thylane była bardzo zmęczona i padła do spania, jak zabita. Ja za to miałem czas, żeby pomyśleć nad wszystkim.
Zszedłem do kuchni i zagrzałem sobie mleko z cynamonem.
Kocha cię.
Cały czas myślałem nad tym. Nie mogłem uwierzyć w to, że darzę silnym uczuciem drugą osobę. Kogoś poza CJem...Powiedzieć jej? Czy nie powiedzieć... cały czas biłem się z myślami.
Nie umiałem wyjaśnić samemu sobie za co, czy dlaczego, po prostu kochała mnie.
Po raz pierwszy w życiu czułem wyrzuty sumienia.
Wyruchać i zostawić, nie wiązać się, nie dopuścić uczuć do głosu.
Całe życie kierowałem się tymi zasadami, jeżeli chodzi o kobiety. Ona jednak sprawiła, że złamałem je wszystkie.
Chciałem ją wykorzystać. Nie kryłem się z tym do CJa, czy do Stevena, za to jej dawałem nadzieje na związek.
Dałem jej związek, na chwilę, a teraz pora to zakończyć.
Za trzy dni wyjeżdżamy i moje życie wróci do normy. To będzie koniec. Bez uczuć, bez zobowiązań, bez Thylane.
Dam radę ją wypuścić? Pogodzę się, kiedy zobaczę ją z innym?
Pokręciłem głową, po czym udałem się do sypialni.
Spojrzałem na nią i się rozpłynąłem.
Jak to jest, że myślę jedno, robię drugie i czuje trzecie?
Jesteś zakochany.
Taka myśl przebiegła przez moją głowę, jednak szybko ją wyparłem. Położyłem się do łóżka i przytuliłem Thylane. Jęknęła cicho. Zamknąłem oczy po czym usnąłem z uśmiechem na twarzy.
CZYTASZ
Mr.Professor
Storie d'amore„-Thylane, piękne i tajemnicze imię. - spojrzał na mnie zza wielkiego drewnianego biurka. Już wtedy wiedziałam, że uzależnię się od dźwięku mojego imienia w ustach mojego profesora."