Eren w każdej wolnej chwili przygotowywał się do nadchodzącej ekspedycji. Nie chciał zawieść swojego oddziału, Generała, chciał dowieść, że jest pożyteczny, a głównym jego celem było udowodnienie Levi'owi, że jest w stanie wrócić z tej wyprawy z podniesioną głową, razem z nim do ich synka.
Levi trochę się uspokoił widząc, jak zielonooki ciężko pracuje i że są widoczne skutki jego starań. Już nie czuł tego dziwnego mrowienia, kiedy pomyślał o ekspedycji, w której miał wziąć udział Eren, mimo wszystko dręczyło go to, że nie zostanie. Z jednej strony cieszył się jego postępami, był w stanie mu zaufać, ale jednak z drugiej strony jego instynkt nie dawał mu spokoju.
Kiedy nadszedł niechciany przez czarnowłosego dzień ekspedycji, wszyscy z samego rana wyruszyli poza mury. Ekspedycja miała na celu schwytanie tytanów, aby Hanji mogła na nich eksperymentować. Początkowo wszystko przebiegało spokojnie i bez komplikacji. Tytanów było mało, jednakże nie udawało się ich schwytać bądź zagrażały w poważny sposób żołnierzom, a ich przeniesienie do kwatery było by niemożliwe.
Tak więc jedynym wyjściem było jechać dalej, przed siebie. Hanji wolała nie ryzykować i nie próbować szczęścia z odmieńcami, ponieważ zawsze giną przy nich ludzie. Tak było również tym razem, nie było to jednak z winy Hanji i jej zachcianki schwytania tytana, ale była to winna braku odpowiedniego doświadczenia wojennego. Nie byli to żołnierze źli, a po prostu słabi psychicznie, widok tytana ich łamał, przez co tracili pewność siebie, koncentrację i wolę walki. W taki właśnie sposób zginęło wielu ludzi, znowu.
Eren był obok Levi'a, czarnowłosy Afla nie pozwolił mu się oddalić, ale sytuacja wymagała niestety takiego poświęcenia.
- Eren, nie ważne co się stanie, nie bierz na siebie odpowiedzialności, która miała by cię przerosnąć... - popatrzyli sobie w oczy. To były ostatnie słowa przed ich rozdzieleniem się. Levi ruszył koniem w przeciwnym kierunku...
Jako Kapitan czuł się zobowiązany do pomocy swoim żołnierzom, ale do udzielenia tej pomocy blokowała go myśl, że Eren może sobie sam nie poradzić. Wziął kilka głębokich wdechów, uspokoił swoje kłębiaste myśli, po czym pomógł zabijać odmieńce.
Podczas walki cały czas myślał o Erenie, nie mógł go zastąpić żadną inną myślą, nawet chęć zemsty na tytanach nie była tak wielka jak myśl 'co teraz robi Eren?'
Wycierał właśnie swoją broń z krwi tytanów, zagwizdał na palcach, aby jego koń wrócił. Kiedy czekał, zobaczył w oddali jak jeden żołnierz pędzi w ich stronę. Zatrzymał się przy Kapitanie.
- Północna flanka nie żyje... - oznajmił po czym odjechał, aby przekazać informacje innym.
- Północna flanka... - poczuł ból w sercu. - Eren!
◇◇◇◇
Wedle obietnicy, kolejny rozdział :3
CZYTASZ
Mój Kochany Syn... ♡Riren♡ A/B/O
RomanceCzy głupie zachowanie kapitana Levi'a może mu ujść na sucho? Czy konsekwencje nigdy go nie dosięgną?