Koniec tego dobrego, dziś z Olą wracamy do swoich domów.
Już nie będzie codziennie rozdziałów!
Miłego dnia!
Harry przechadzał się po Doncaster samotnie. Przyglądał się okolicznym budynkom, szkołom, muzeom jaki i parkom. Coraz bardziej czuł, że mógłby mieszać w tak miłym dla oka miejscu.
Nie to, że nie lubił Londynu... Po prostu, czasem ten przepych wielkiego miasta go przerastał.
Ponownie w ciągu pięciu minut spojrzał na wyświetlacz telefonu. Martwił się, ponieważ Louis już prawie godzinę rozmawiał z rodzicami i nie dawał mu znaku życia. Nie miał pojęcia czy to oznaczało wielką kłótnie czy kompromis, który byłby czymś dobrym dla nich. Chciał, żeby Louis dobrze czuł się z ich związkiem i jednocześnie czuł się akceptowany.
W końcu imię alfy pojawiło się na wyświetlaczu, a w jego żołądku przekręciło się wszystko.
- Lou? - Harry odebrał, prawie wypuszczając smartfon z rąk. Jego serce mocniej zabiło w oczekiwaniu na informacje.
- Daleko zaszedłeś? Możesz wrócić do domu moich rodziców? - spytał niebieskooki - W razie co mogę wyjść po ciebie.
- Em, wydaje mi się, że zacząłem się kierować w stronę twojego rodzinnego domu... - rozejrzał się - Tak, widzę ten śmieszny baner.
- Chodź w takim razie, wyjdę do ciebie - zapowiedział się, po czym wyjątkowo szybko rozłączył.
Harry zmarszczył na to brwi. Miał ogromną ochotę opierzyć Louisa. Wiedział, jak się martwił, a tak się zachował. Naburmuszony odnalazł właściwą ulicę i kilka minut idąc na wprost zauważył szatyna.
- Co to za mina? - spytał szatyn, widząc sposób w jaki patrzył na niego partner.
- Zostawiłeś mnie bez słowa Louis - ułożył dłonie na klatce piersiowej.
- Jak bez słowa? Nie chciałem nic mówić przez telefon - zaznaczył, a jego oczy błyszczały czymś nowym.
- W takim razie teraz mi powiedz, inaczej nie wiem co ci zrobię Lou - powoli się rozluźniał.
- Wychodzi na to, że gdzieś po drodze ja i Lottie pogubiliśmy się w informacjach od rodziców. Porozmawialiśmy szczerze i oni chcą cię poznać, nawet bardzo - zagryzł wargę.
- Co? O czym ty mówisz - uchylił wargi i złapał dłonie mężczyzny w swoje - Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.
- Rodzice akceptują mnie, moją orientację - przyznał - Powiedzieli, że kochają mnie takim jaki jestem i musiałem coś źle zinterpretować. Widzieli, że nie byłem szczęśliwy ze Skyler.
- Jednak mówiłeś, że chcieli abyście do siebie wrócili - przypomniał cicho, kompletnie zaskoczony tymi rewelacjami ze strony szatyna.
- Nie chcieli żebym został sam, no i po cichu liczyli na wnuki - wzruszył ramionami - Ale powiedziałem im o tobie, mama opieprzyła mnie że zostawiłem cię na zewnątrz samego.
- Sam się na to pisałem, nie jestem zły, czy coś - ścisnął dłonie Louisa - Czyli co? Poznaję twoją rodzinę, jak, zaraz?
- Jak teraz - zaśmiał się i pochylił, by na chwilę połączyć ich usta - Powiedziałem im też, że jesteśmy połączeni.
Brunet zadrżał, pochylając na bok głowę, próbując jakoś ukryć swój znak przynależności, który zapiekł na samo słowo wypowiedziane przez szatyna.
CZYTASZ
Breaking Rules/larry/
FanfictionŻycie nie zawsze układa się po naszej myśli, nieraz popełniamy błędy i później latami za nie płacimy. Tak właśnie było z Harrym, omegą po usunięciu znaku przynależności i Louisem, który lata musiał ukrywać prawdziwego siebie...