Jesteście gotowi na to, co będzie się tu działo?
Jestem bardzo ciekawa...
Miłego dnia x
Harry nie mając już sił chodzić na zajęcia grupowe, wykonywał najprostsze ćwiczenia z jogi dla ciężarnych w domu.
Miał idealny moment, kiedy Louis był na uniwersytecie, a Bruno w szkole i nikt go nie podglądał. Psy sobie biegały po podwórku, a on dbał o siebie.
Skurcze przepowiadające były coraz cięższe, a on coraz mniej czuł ruchy szczeniaków, przez to, że te miały mało miejsca w jego brzuchu. Niemal jęknął, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewał się nikogo o tej porze, chyba że Louisowi odwołali zajęcia albo Bruno coś zrobił i próbował się z tego wyplątać. Zdecydowanie wolał opcje numer jeden.
Wstał ociężale i z dłonią na ogromnym brzuchu przeszedł na korytarz. Otworzył drzwi, zaraz przed sobą widząc dość młodą kobietę. Żona Logana, Amanda.
- W czym mogę ci pomóc? - zmarszczył brwi - Raczej nie mamy ze sobą żadnego powiązania.
- Jest jeden taki punkt zaczepienia i nazywa się Logan... - wyglądała na dość poważną w swoim nastawieniu do omegi.
- Przepraszam, co? - uniósł brew - Jedyne co mnie łączy z Loganem to nasz syn. Więcej nic. Jeśli przyszłaś tylko po to, możesz już sobie pójść.
- Tak? To skąd taka ilość połączeń między Loganem, a tobą? Masz do cholery swoją rodzinę, a od mojej się odpieprz - rzuciła w złości - Mało ci atrakcji w życiu, czy co?
- Co? To twój mąż do mnie dzwonił, ponieważ chciał obecności Bruna na ślubie. Myśl racjonalnie kobieto, mam swoje szczeniaki w drodze oraz narzeczonego, żeby uganiać się za byłym, do którego nie mam żadnych uczuć - objął dłońmi swój brzuch, czując coraz mocniejsze nerwy.
- Myślę racjonalnie... Dlatego chcę chronić moją rodzinę, moja córka będzie wychowywać się z mamą i tatą, tak jak to powinno być - jej wilk dosłownie walczył o swoje, choć nie miał do tego konkretnych podstaw - Jest moim mężem oficjalnie - machnęła dłonią z obrączką przed nosem Stylesa.
- I? Gratulacje, czy coś. Jakoś mało mnie to obchodzi. Już wystarczy, że zrujnowałaś relację między Bruno a Loganem. Kiedyś karma do ciebie wróci - nie mógł być cicho, wiedząc jak jego dziecko cierpiało przez tę kobietę.
- Ja zniszczyłam ich relację? Ten dzieciak mnie kompletnie nie obchodzi, tolerowałam go tylko dlatego, że Logan tego potrzebował, ale na szczęście opamiętał się kiedy na świat przyszła nasz córka - Amanda zaczynała być bezczelna.
- Wyjdź w tej chwili z mojej posesji, albo wezwę policję. Nie masz w sobie za grosz odpowiedzialności. Chciałbym na własne oczy zobaczyć, jak się staczasz w przyszłości z takim rozumowaniem, ale mam swoje sprawy. Nie jestem utrzymankiem własnego partnera - wskazał jej na wyjście - Poszła won, albo poszczuję moimi psami.
- Trzymaj się z dała od mojego męża i alfy - rzuciła jeszcze raz - On jest związany ze mną i naszą córka, a tego waszego gówniarza to już dawno powinien sobie odpuścić.
Harry zatrzasnął z hukiem drzwi i opadł na ziemię, wypuszczając z siebie jęk bólu. Ku jego przestraszeniu, spostrzegł wokół siebie krew pomieszaną ze śluzem.
Odeszły mu wody. Przez tę kłótnię nawet tego nie poczuł...
Musiał czym prędzej dobić się do Louisa, ból który przez niego przechodził był ciężki do zniesienia. Ze względu na ćwiczenia, jego telefon znajdował się w salonie, co nie ułatwiało sprawy. Zebrał się w sobie i jakoś dotarł do wymienionego pomieszczenia, mając w oczach łzy.
CZYTASZ
Breaking Rules/larry/
FanfictionŻycie nie zawsze układa się po naszej myśli, nieraz popełniamy błędy i później latami za nie płacimy. Tak właśnie było z Harrym, omegą po usunięciu znaku przynależności i Louisem, który lata musiał ukrywać prawdziwego siebie...