27. Zebranie.

2.4K 199 197
                                    

Przedostatni rozdział do waszych rąk!

To takie dziwne, kończyć kolejne opowiadanie...

Miłego dnia! X





Dom był cichy. Bruno został u Ericka na noc, ze względu na testy w szkole. Nie chcieli aby bliźniaki przeszkodziły chłopakowi w nauce, a raczej powtarzaniu.

Harry karmił swoje małe szczeniaki, przyglądając się temu, jak Louis brał się do pracy nad własną książką. Miał na czubku nosa okulary, grzywka idealnie układała się na jego czole, a on skupiony wystukiwał słowa na klawiaturze. Czasem odwracał się do nich wzrokiem.

Louis uczył się życia z małymi dziećmi, Harry po takiej przerwie też, jednak miał pewne doświadczenie. Szatyn starał się, aby jego narzeczony miał spokojnie czas na sen, odpoczynek czy zwykłą kąpiel. Musiał się regenerować, mimo że karmił bliźniaki i dawał im swój zapach.

- To już, tatuś też tu jest. Nie musisz marudzić Wili - brunet zakołysał delikatnie synkiem, który zaczął marudzić mimo pełnego brzuszka - Chcesz jego zapachu? Tak? Potrzebujesz taty?

- Daj mi go - alfa odstawił laptopa i przesunął okulary na czubek głowy - Tatuś zajmie się swoim małym alfą.

Harry przesunął się i ostrożnie podał marudzącego jeszcze szczeniaka. Omega już sobie spał, zadowolony. Jego brzuszek był pełny, a do tego czuł bezpieczeństwo.

- Cześć kochanie, potrzebowałeś zapachu taty? No jasne, ja też cię potrzebuję - zapewnił maluszka - Mamusia dała ci am, am i powinieneś teraz się zdrzemnąć, wiesz?

Cichy jęk potwierdzenia wydostał się z ustek Williama, a czarne oczka pierwszy raz spojrzały na szatyna. Louis w pewnym sensie lubił chaos jaki panował w domu, wiedział że Bruno nie zawsze to dobrze znosił, jednak nie narzekał i usuwał się z domu, kiedy miał dość. Bliźniaki potrafiły dać popalić. Później położyli ich do łóżeczka. 

Harry zajął się swoimi ćwiczeniami z jogi. Pragnął jak najprędzej wrócić do swojej starej wagi. Louis upominał go za każdym razem, że nie powinien się przemęczać bardziej niż potrzeba, a jego sylwetka jest bardziej niż w porządku. Alfa starał się pokazać omedze, że kocha go całym sobą. Harry jednak był uparty jak osioł i musiał choć kilka minut dziennie poświęcić na to. Czuł się wtedy znacznie lepiej.

Tomlinson, mimo że uwielbiał przekazywać wiedzę studentom, czuł że książka będzie spełnieniem jego uniwersyteckich marzeń. Miał zamiar też napisać kilka artykułów do gazet tematycznych, aby gromadzić dalej pieniądze. Chciał, aby jego rodzina miała dobrobyt i nie musiała liczyć każdego wydanego pensa. Firma Harry'ego dobrze prosperowała, klientów przybywało. Dziewczyny sobie doskonale radziły bez ciągłej ingerencji szefa. Czasem dzwonili do siebie, czy też prowadzili video rozmowy. Bruno również był dobrym łącznikiem pomiędzy salonem, a Harrym. Chłopak kompletnie przestał prosić o pieniądze, wystarczało mu to co zarabiał.

- Harry? - alfa całkowicie tego dnia odłożył już swoją pracę - Co myślisz, jakbyśmy oddali twoje auto dla Bruna na urodziny, a moje sprzedali i kupili coś większego? Jest nas piątka, jakiekolwiek wakacje... Nawet wyjazd do rodziców, będzie nam ciasno.

Styles uniósł wzrok i zamyślił się przez chwilę. Zaraz na jego wargi wstąpił znaczący uśmiech.

- Dobry pomysł, nie myślałem  nad tym wcześniej... - poprawił się na kanapie i spojrzał dużymi oczami na narzeczonego - Okej, wydaje mi się, że możemy tak zrobić.

- Jego oceny ostatnio mocno się polepszyły. Nie raz marudził, że Erick ma swoje auto i kilka osób w klasie też. Do tego chyba trochę uspokoił swojego alfę... Mówiłeś swego czasu, że sporo jeździłeś na rozmowy z wychowawczynią - przypomniał sobie alfa.

Breaking Rules/larry/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz