A macie
Miłego dnia!
Harry znowu jechał do firmy, tego dnia miał wybrać kto pracuje w drugim zakładzie oprócz Perrie. Dziewczynom udało się wyszkolić dobrze cztery osoby. Był niezmiernie dumny ze swoich pracownic i ich zaangażowania. Wiedział też, że obietnica większego zarobku i lepszego stanowiska robiła swoje. Gładko dostał się pod salon i zaparkował na parkingu. Po czym wszedł do środka, gdzie akurat Bruno przyjmował zapłatę od klientki, która trzymała Jorka na swoich rękach.
- Cześć mamo - powiedział chłopak, po schowaniu pieniędzy do kasy i podaniu kobiecie z grzecznym uśmiechem paragonu za usługi - Dziękujemy za wizytę, miłego dnia.
Kobieta uśmiechnęła się i opuściła budynek, wyraźnie zadowolona.
- Cześć, co słychać? Dużo pracy? - zagadał brunet, rozglądając się po salonie.
- Całkiem sporo. Mamy zapisy na kolejny miesiąc mamo, to chyba rekord w ostatnim czasie - dumny z siebie alfa powiedział, rękoma ogarniając porządek na blacie.
- To bardzo dobrze, to mnie tylko upewnia, że nowy salon to dobry pomysł - skinął i przeszedł dalej, do miejsca, gdzie dziewczyny pracowały.
- Niektórzy są zainteresowani nową lokalizacją właśnie, ponieważ jest bliżej ich domów - spojrzał na ekran swojej komórki i szerzej się uśmiechnął.
- Erick? - omega zbyt dobrze znała ten rodzaj uśmiechu, zawsze pojawiał się on, kiedy była mowa o chłopaku jego syna.
- Tak - zarumienił się odrobinę - Chyba go kocham mamo... - wydusił z siebie dość cicho.
- Cieszę się, że znalazłeś kogoś takiego kochanie. Z resztą, wydaje się być miły i odpowiedzialny - skinął brunet, naprawdę nie miał nic przeciwko Erickowi.
- Jest nawet czymś więcej - chrząknął i spoważniał, widząc jak Perrie do nich idzie z Adele.
- Jest i Harry. Właśnie się zastanawiałam, kiedy przyjedziesz, ale już cię mam - uśmiechnęła się dziewczyna.
- W końcu dziś ważny dzień. Dzień dobry - zreflektował się i ostatni raz patrząc na syna ruszył z kobietami.
Zrobili małą zbiórkę w głównej sali. Harry uważnie słuchał słów swoich zaufanych ludzi i pod koniec podjął decyzję, kto przejmuje w tym momencie drugą miejscówkę.
Perrie przyjęła wszystko do wiadomości, wiedziała z kim będzie pracowała i odpowiadało jej to. Szykowały się naprawdę porządne zmiany, jednak były one potrzebne do dalszego rozwoju. Brunet dla upewnienia się w sytuacji został do końca dnia w firmie. Przyglądał się niespostrzeżenie pracy każdego. Wiedział, że czasem było to niekomfortowe, ale tu chodziło o jego renomę.
- Harry? Chyba mamy mały problem - zgłosiła się do niego Jade - Nie byliśmy w takiej sytuacji nigdy, jednak ktoś zostawił chyba szczeniaka. Oddał nam go jakieś trzy godziny temu i godzinę temu powinien zostać odebrany - tłumaczyła powoli - Próbowałam dzwonić pod numer podany przy zapisie, ale słychać komunikat, że taki numer nie istnieje.
- Co? Jak to - przeszedł za ciemnowłosą w stronę miejsca, gdzie pełne wigoru zwierzę bawiło się jedną z przez nich zakupionych zabawek - Czy były jakieś informacje o czipie? Albo adres?
- Nie ma adresatki przy obroży, ani informacji o chipie. Możemy wezwać ekopatrol, żeby zobaczyli czy może nie ma go mimo wszystko - zaproponowała, szukając jakiegoś dobrego rozwiązania.
- Zadzwonię. Idziecie już do domu. Ja zajmę się tą sprawą - obiecał, kierując się do recepcji, gdzie mieli wszelkie potrzebne numery - Bruno, wybierz mi proszę telefon do eko patrolu.
CZYTASZ
Breaking Rules/larry/
FanfictionŻycie nie zawsze układa się po naszej myśli, nieraz popełniamy błędy i później latami za nie płacimy. Tak właśnie było z Harrym, omegą po usunięciu znaku przynależności i Louisem, który lata musiał ukrywać prawdziwego siebie...