19. Tato.

2.4K 207 122
                                    

A macie

Miłego dnia!

Harry znowu jechał do firmy, tego dnia miał wybrać kto pracuje w drugim zakładzie oprócz Perrie. Dziewczynom udało się wyszkolić dobrze cztery osoby. Był niezmiernie dumny ze swoich pracownic i ich zaangażowania. Wiedział też, że obietnica większego zarobku i lepszego stanowiska robiła swoje. Gładko dostał się pod salon i zaparkował na parkingu. Po czym wszedł do środka, gdzie akurat Bruno przyjmował zapłatę od klientki, która trzymała Jorka na swoich rękach.

- Cześć mamo - powiedział chłopak, po schowaniu pieniędzy do kasy i podaniu kobiecie z grzecznym uśmiechem paragonu za usługi - Dziękujemy za wizytę, miłego dnia.

Kobieta uśmiechnęła się i opuściła budynek, wyraźnie zadowolona.

- Cześć, co słychać? Dużo pracy? - zagadał brunet, rozglądając się po salonie.

- Całkiem sporo. Mamy zapisy na kolejny miesiąc mamo, to chyba rekord w ostatnim czasie - dumny z siebie alfa powiedział, rękoma ogarniając porządek na blacie.

- To bardzo dobrze, to mnie tylko upewnia, że nowy salon to dobry pomysł - skinął i przeszedł dalej, do miejsca, gdzie dziewczyny pracowały.

- Niektórzy są zainteresowani nową lokalizacją właśnie, ponieważ jest bliżej ich domów - spojrzał na ekran swojej komórki i szerzej się uśmiechnął.

- Erick? - omega zbyt dobrze znała ten rodzaj uśmiechu, zawsze pojawiał się on, kiedy była mowa o chłopaku jego syna.

- Tak - zarumienił się odrobinę - Chyba go kocham mamo... - wydusił z siebie dość cicho.

- Cieszę się, że znalazłeś kogoś takiego kochanie. Z resztą, wydaje się być miły i odpowiedzialny - skinął brunet, naprawdę nie miał nic przeciwko Erickowi.

- Jest nawet czymś więcej - chrząknął i spoważniał, widząc jak Perrie do nich idzie z Adele.

- Jest i Harry. Właśnie się zastanawiałam, kiedy przyjedziesz, ale już cię mam - uśmiechnęła się dziewczyna.

- W końcu dziś ważny dzień. Dzień dobry - zreflektował się i ostatni raz patrząc na syna ruszył z kobietami.

Zrobili małą zbiórkę w głównej sali. Harry uważnie słuchał słów swoich zaufanych ludzi i pod koniec podjął decyzję, kto przejmuje w tym momencie drugą miejscówkę.

Perrie przyjęła wszystko do wiadomości, wiedziała z kim będzie pracowała i odpowiadało jej to. Szykowały się naprawdę porządne zmiany, jednak były one potrzebne do dalszego rozwoju. Brunet dla upewnienia się w sytuacji został do końca dnia w firmie. Przyglądał się niespostrzeżenie pracy każdego. Wiedział, że czasem było to niekomfortowe, ale tu chodziło o jego renomę.

- Harry? Chyba mamy mały problem - zgłosiła się do niego Jade - Nie byliśmy w takiej sytuacji nigdy, jednak ktoś zostawił chyba szczeniaka. Oddał nam go jakieś trzy godziny temu i godzinę temu powinien zostać odebrany - tłumaczyła powoli - Próbowałam dzwonić pod numer podany przy zapisie, ale słychać komunikat, że taki numer nie istnieje.

- Co? Jak to - przeszedł za ciemnowłosą w stronę miejsca, gdzie pełne wigoru zwierzę bawiło się jedną z przez nich zakupionych zabawek - Czy były jakieś informacje o czipie? Albo adres?

- Nie ma adresatki przy obroży, ani informacji o chipie. Możemy wezwać ekopatrol, żeby zobaczyli czy może nie ma go mimo wszystko - zaproponowała, szukając jakiegoś dobrego rozwiązania.

- Zadzwonię. Idziecie już do domu. Ja zajmę się tą sprawą - obiecał, kierując się do recepcji, gdzie mieli wszelkie potrzebne numery - Bruno, wybierz mi proszę telefon do eko patrolu.

Breaking Rules/larry/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz