Rozdział XXIX

22 1 2
                                    

Byłam taka przerażona. Silne emocje mną targały. Czułam się taka bezsilna i skołowana. Przez to wszystko przedzierała się złość i nienawiść na przyjaciół.

- Co tu się odjebało ? - głos Jamesa sprawił, że wyszłam z siebie.

- Gówno ! - krzyknęłam na ile siły mi pozwoliły - Jesteście tacy beznadziejni, że nie umiecie się smokiem zaopiekować! Nic wam powierzyć nie można, bo wszystko psujecie ! On wam ufał... Ja tak samo !

- Posłuchaj... My tego nie zrobiliśmy... - powiedziała łagodnie Patricia - Przepraszamy Cię najmocniej. Nie powiedzieliśmy Ci wszystkiego...

- Wszystkiego? Jak go krzywdziliście?!

- Posłuchaj...

- Milcz !

Wybiegłam z tego miejsca. Chciałam być sama. Jak najdalej od nich... Hermes przestraszył się mnie i odszedł. Drugi raz...
Płakałam siedząc w jednej z klas.

- Dosyć tego mazania się - powiedziałam z cicho sama do siebie.

- To, że płaczesz oznacza Twoją więź z Hermesem - powiedział łagodnym głosem Remus.

- Jak mnie znalazłeś?

- Nie zauważyłaś tego, ale wyszedłem zaraz po Tobie. Krótko mówiąc, śledziłem Cię - jego twarzy zauważyłam blady uśmiech.

Usiadł obok mnie. Poczułam się jeszcze okropniej. Jakbym była w ciele wilkołaka.

- Pomożemy go odnaleźć - zaoferował Remus.

- Wy nawet nie znacie tego miejsca...

- Ale Ty i Twoi przyjaciele znacie.

- Moi BYLI przyjaciele

- Oni się starali... Pilnowali Hermesa, ale sama wiesz, że bywa niesforny. Któregoś dnia nie wrócił z wycieczki. Poszli go szukać i znaleźli dopiero po trzech dniach.

- Uciekł? On kocha ten zamek, tak prędko by stąd nie wiał.

- Czasem chyba za późno czegokolwiek się dowiadujemy - stwierdził ponuro Remus - Zaczyna się wojna...

- Remus, proszę Cię. To, że Durmstrang kojarzy się z Grinderwaldem nie znaczy, że rozpęta się wojna. Do tego on przebywa w więzieniu.

- A widzisz. Twojego smoka próbowali przechwycić zwolennicy Voldemorta.

- Słyszałam o nim, ale czy on nie ukrył się w Albanii?

- Owszem. Jednak jego ludzie są wszędzie. Zainteresowali się nim, chcieli go porwać i wytresować by im pomagał, ale Stanislav i Patricia odbili go. To, że uciekł być może było spowodowane strachem. Jak by nie było. Zrobiło się tłoczno i pewnie przypomniał sobie jak był otoczony.

Musiałam przetrawić słowa wypowiedziane przez Remusa. Ucieczka Hermesa, wojna, Voldemort... To się kupy nie trzyma.

- Pójdę po niego sama - stwierdziłam podnosząc się.

- To, że trafiłaś do Gryffindoru nie znaczy, że musisz wykazywać się aż taką odwagą.

- Moi przyjaciele omal nie zginęli przed Śmierciożerców. Nie mogę pozwolić żeby to się powtórzyło.

- Rozumiem, ale nie po co przylecieliśmy tutaj z Tobą żeby siedzieć na tyłkach

- Dziękuję. Przytuliłam się do niego, na początku jakby zamarł, ale to trwało tylko chwilę, zaraz odwzajemnił uścisk i zaczął coś mruczeć do siebie co zignorowałam. Po chwili Remus podniósł się i stanął za mną.

- Panie przodem - powiedział uprzejmie

Gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam stojących Patricię, Stanislava, Syriusza i Jamesa.

- Przepraszam was

- Nic nie szkodzi. Rozumiemy Twoją złość.

- Źle was oceniłam.

- Odwdzięczymy się - powiedział na przekór Stanislav

- Jeszcze zobaczysz na co nas stać - dopowiedziała Patricia.

I tak ponownie zastygliśmy w uścisku.

Miłość Z Durmstrangu/HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz