Ocknęłam się, gdy tylko zadzwonił budzik. Kto u diabła ustawił budzik na... niedzielę!! Niedziela to dzień odpoczynku, a nie zamartwiania się wszystkim.
Jęknęłam sięgając po telefon, by jednym ruchem palca przerwać udrękę. Podniosłam się na rękach i oparłam plecami o zagłówek łóżka. Pociągnęłam kolana pod brodę.
Znów ktoś siedzi przy moim biurku i znów jest to David. Westchnęłam cicho.- Po cholerę ustawiasz budzik na niedzielę?- spytałam niezadowolona- Wydaje mi się, że wiesz co to dzień wolny- przejechałam palcami po twarzy, odgarniając z niej włosy
- Czyli nie wiesz, że dziś masz gości- zacisnął usta w wąską linię, aby się nie zaśmiać
- Jakich gości?- przewróciłam oczami i spojrzałam na przyjaciela opierającego się o odchylone opieradło krzesła
- Twój ojciec stwierdził, że potrzebujesz nowych ochroniarzy w zastępstwie za Olivera... najlepiej już od dzisiaj- wytłumaczył
- Proszę, powiedz, że żartujesz- zasłoniłam się kołdrą
Usłyszałam jak podniósł się z krzesła i szedł w moją stronę. Czyli nie ma szans na spokojnie spędzony poranek.
- Czy ja wyglądam jakbym żartował?- odkrył kołdrę z mojej twarzy- Przecież wczoraj nie było nic do roboty, więc Cię nie budziłem, tylko grzecznie siedziałem- zaśmiał się...
Kiedy w końcu zebrałam się z łóżka i podeszłam do szafy, przyjaciel zaoferował, że zrobi mi śniadanie.
Nowi mieli się pojawić o 10³⁰. Miałam niecałą godzinę na ogarnięcie siebie wewnątrz i na zewnątrz.Po kilku minutach udało mi się znaleźć ubrania wyglądające na codzienne. Musiały być jednak nieco ładniejsze i bardziej odpowiednie na pierwsze spotkanie z ludźmi, których będę widziała codziennie przez co najmniej kilka lat. Niezbyt cieszyła mnie ta presja znalezienia odpowiedniego outfitu.
Na szczęście przygotowanie posiłku przez Davida nie trwało długo i już po chwili przyniósł mi je do pokoju.
- Spotkałem Twojego ojca i powiedziałem, że nie chcesz wychodzić z pokoju, póki nie będziesz względnie wyglądać- zaśmiał się, zjadając jednego z kilku pomidorków koktajlowych na talerzu. Ciekawe ile ich było na początku. Zaśmiałam się w myślach.- Taa... Mógłbyś być dobrym kelnerem...- powiedziałam spoglądając jak trzyma w jednej ręce talerz i kubek, a drugą nawet na moich oczach podjada pomidory-... gdybyś nie jadł posiłku w drodze do klienta
Kiedy skończyłam jeść, zaczęłam nakładać makijaż. Miał być delikatny, ale żeby było widać. David załatwił sobie krzesło i usiadł obok mnie.
- Widzę, że masz ochotę na makijaż- zaśmiałam się widząc, jak oboje patrzymy w lusterko- Nigdy więcej- przełknął głośno ślinę, nie wiedząc czy żartuję, czy nie
- Przecież pięknie wyglądałeś- drażniłam się z przyjacielem
***
Na szczęście udało mi się zdążyć zejść na parter w porę. Na ustach taty pojawił się uśmiech, gdy zobaczył, że w końcu się nie spóźniłam. No cóż, czasem się to przydarzało. Chwilę później usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Ojciec podążył w tamtym kierunku i otworzył drzwi. Mówiąc krótkie "zapraszam" wpuścił kogoś do środka.
Kiedy goście pojawili się w salonie, myślałam tylko o tym, żeby nie otworzyć buzi z wrażenia. Dla pewności zacisnęłam wargi nieco mocniej. Gdyby nie to, na pewno opadła by mi szczęka na widok pięciu przystojnych facetów w wieku od prawdopodobnie 26-30 lat.
W sumie "przystojni" to mało powiedziane. Oni są boscy.
CZYTASZ
Córka Szefa Mafii
Short StoryVanessa Morgan to 17letnia Amerykanka. Do dnia jej 18 urodzin, dziewczyna żyła normalnie... prawie. Sądziła, że ma ochroniarzy, bo jej tata jest po prostu bogaty i się o nią troszczy. Jednak tego dnia dowiedziała się prawdy.