ROZDZIAŁ 48: Nie kombinuj, bo inaczej zginiesz.

134 9 1
                                    

Minęło kilka godzin. Nie miałam telefonu, ani żadnego zegarka, bo wszystko zostało mi zabrane. Zaczęłam powoli przyzwyczajać się do całej tej sytuacji, ale nadal byłam wstrząśnięta tym, czego się dowiedziałam. Już myślałam, że nie będę niczym zdziwiona po tym, jak odebraliśmy Iwańskim wszystko, a jednak stało się inaczej.

Chodziłam po pokoju, czekając na dalsze wskazówki dotyczące mnie oraz Doroty od samej jej siostry bliźniaczki czy jej dwóch wspólników. Nie mogli nas tutaj trzymać cała wieczność. Nie mogłam zostawić malutkiego synka, który potrzebował teraz matki, jej miłości i ciepła.

— Źle się czuję.

Odwróciłam się do Doroty, która leżała na pryczy, skulona i zauważyłam, że trzęsła się cała sobą. Uklęknęłam obok niej i przystawiłam dłoń do jej czoła.

— Masz gorączkę.

— Pali mnie w gardle.

— To skutek stresu — wydukałam i przeczesałam palcami włosy, podnosząc się z klęczek.

— Potrzebuję lekarza.

Podeszłam do drzwi i zaczęłam w nie walić rękoma.

— Otwierać! Dorota zachorowała i potrzebuje lekarza!

Spróbowałam jeszcze kilka razy uderzyć mocniej w drzwi, aby ktoś mnie usłyszał. Po chwili zamek zadźwięczał i do środka wszedł jeden z porywaczy z miską wody.

— Zaraz jej przejdzie.

Otworzyłam zaszokowana usta, kiedy wylał na leżącą kobietę wodę z miski. Kobieta nie poruszyła się, a jeszcze bardziej zaczęła się trząść.

— Ma gorączkę! Może umrzeć, a ty oblałeś ją wodą!

— Ma za swoje, a ty uważaj — wymamrotał bez cienia winy.

Niepewnie podszedł do Doroty i zbadał jej czoło swoją dłonią.

— Faktycznie.

— Potrzebny jest lekarz.

Mężczyzna odwrócił się i wzruszył ramionami.

— Niech zdycha.

Prychnęłam pod nosem, nie wierząc w jego słowa.

— Jak możesz tak mówić?!

— Nic nie poradzę. To wasz problem, czy tutaj zdechniecie. — Chwycił za klamkę od drzwi i wyszedł, zamykając nas z powrotem na klucz.

— Nie! — Podbiegłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę, która nie ustąpiła. Odwróciłam się do Doroty i przyklęknęłam przy niej. — Musisz być dzielna. Wytrzymaj.

— Nie zamykaj nas tu, Marto — wymamrotała kobieta z na wpół przymkniętymi oczami. — Oddam ci Marcina, będę grzeczna.

— Uspokój się — szepnęłam, gładząc uspokajająco jej ramię.

— Marcin, pomóż. Ratuj, potrzebuję cię teraz.

— Wypuśćcie nas! Źle z nią!

Na nic nie zdawały się dalsze moje krzyki. Porywacze mieli wołania gdzieś i nie przejmowali się naszym losem. Byli tak samo okrutni jak Marta, wykonywali jej polecenia ze skinięciem palca. Jak można było robić taką krzywdę drugiemu człowiekowi?

— Poszukaj pomocy.

— Ale tu nie ma żadnego wyjścia!

— Poszukaj jakiegoś sposobu. — Marta przełknęła ślinę i zamknęła z powrotem oczy. — Siostra każe nas zabić. Spróbuj uciec.

Osaczona | Osaczona #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz