ROZDZIAŁ 50: Taki sam los spotkał Romeo i Julię.

381 9 2
                                    

Zaczęłam powoli otwierać czy, gdy jakiś głos do mnie przemawiał. Zobaczyłam nad sobą twarz Doroty i przez moment zastanawiałam się, gdzie byłam. Moja część twarzy nadal dawała o sobie znać od mocnego uderzenia.

— Ocknij się.

— Znowu tutaj jestem? — Rozejrzałam się po ponurym pokoju, w którym siedziałam już kilka dobrych dni. — Nie udało mi się uciec.

— Musimy uciekać. Mają potworny plan.

Dorota odeszła ode mnie i zaczęła chodzić po pokoju. Pomasowałam skronie i podniosłam się z podłogi, na której leżałam.

— Pierwszym porywaczem jest Artur Dawidowski.

Kobieta zamarła, odwracając się w moją stronę.

— Skąd wiesz?

— Znalazł mnie i sam się do tego przyznał.

— Czyli drugim jest Ignacy Maciejewski.

Przełknęłam głośno ślinę, czując ciarki momentalnie przechodzące po moim całym ciele.

— Naprawdę? Nie dziwię się w sumie.

Doktor chciał się zapewne zemścić na mnie za to, że odebrali mu prawa do wykonywania swojego zawodu. Mogłam od razu go o to podejrzewać, ale wypadła mi z głowy jego obleśna postać.

— Chcą się nas pozbyć. Sama słyszałam.

— Co takiego słyszałaś?

— Wyślą nas do domu wariatów.

Moje oczy się rozszerzyły na słowa kobiety.

— Co?!

— Tam zamyka się osoby psychiczne, umiera się za życie. — Dorota uderzyła pięścią w ścianę, aż ta zadygotała. — Dyrektorem zapewne jest jakiś dobry znajomy Ignacego. My stamtąd nie uciekniemy!

— Istnieje taki dom w ogóle?

— No jasne — prychnęła i pokręciła głową. — Ignacy by sobie tego nie wymyślił.

Przymknęłam oczy i oparłam się plecami o chłodną ścianę. Nie mogłam uwierzyć, że chcieli nas zamknąć w wariatkowie. Nie mogłam uwierzyć w to, że ta trójka była bez serca, nie licząc się z naszym zdaniem oraz uczuciami. Może i zasługiwałyśmy obie na karę, ale nie w taki sposób. Miałam już nigdy nie zobaczyć swojej rodziny i umrzeć w samotności w jakimś domu wariatów?

— Nie chcę tam jechać. Syn na mnie czeka.

— Przestań jęczeć! — powiedziała głośniej Dorota i stanęła przede mną, patrząc prosto w oczy. — Musimy uciekać.

— Jak? Drzwi są zamknięte.

— Nie wiem. Musimy coś wymyślić.

Zamek w drzwiach za nami szczeknął i do środka weszła pewna siebie Marta, z widocznym uśmiechem na ustach.

— Widzę, że jesteście przerażone.

— Akurat — fuknęła jej siostra bliźniaczka, podchodząc do niej bliżej. — Już niedługo zapłacisz nam za to!

Marta uniosła wyżej głowę, ignorując jej komentarz.

— Już jutro widzimy się po raz ostatni.

— Nie zamkniesz nas w żadnym domu wariatów!

Blondynka spojrzała na mnie pytająco i zauważyłam, jak następnie zacisnęła szczękę.

Osaczona | Osaczona #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz