ROZDZIAŁ 32: Litujesz się nade mną?

153 12 6
                                    

KILKA MIESIĘCY PÓŹNIEJ

— Wróciłam! — zawołałam, zastając babcię za domem w ogródku. Jak zwykle zajmowała się swoją pracę nawet na zewnątrz, ale nie dziwiłam jej się, ponieważ kiedy było ciepło, lubiła tutaj przesiadywać, niż w domu.

— Nie powinnaś tak się obciążać. — Babcia pokręciła z rozdrażnieniem głową, przypatrując się siatkom w moich dłoniach. Odłożyłam je ziemię i padłam na fotel naprzeciwko niej.

— To nie torby są takie ciężkie. Chodzenie trochę już mnie męczy.

Ułożyłam dłoń na swoim już widocznym brzuchu i pomasowałam go delikatnie. To już był ósmy miesiąc i już niedługo mogliśmy przywitać maleństwo na świecie. Tak bardzo się cieszyłam, nosząc pod sercem to małe stworzenie, że za każdym razem łza kręciła mi się w oku.

— Nic dziwnego, jest upał. Przyniosę ci wodę.

— Gdzie jest Daniel?

— Nie opuszcza swojego pokoju, ani na minutę. Maluje w samotności obrazy.

Skinęłam tylko głową i westchnęłam cicho.

— Nie chodzi od ośmiu miesięcy.

Odkąd Daniel został inwalidą, zamierzył, że nie będzie opuszczał pokoju i maluję od tamtej pory obrazy. Cieszyłam się, że znalazł sobie zajęcie, ale irytowało mnie to, że zamyka się ciągle w czterech ściany i nawet nie wyjdzie na zewnątrz, zaczerpnąć świeżego powietrza. Wczoraj było tak, dzisiaj zauważyłam, ze również, odkąd tylko wstał z łóżka.

— Ciebie nie mogę okłamywać, babciu — zaczęłam, spuszczając głowę na moje dłonie. — Tylko z tobą i Gabi jestem zawsze szczera. Nadal kocham Marcina. Tak samo równie mocno, co kiedyś.

Babcia popatrzyła na mnie ze smutkiem w oczach, a jej dłonie opuściły się na stolik.

— Tak sądziłam. Wkrótce urodzisz jego dziecko.

— Nie opuszczę Daniela — powiedziałam z pełną pewnością w głosie. — Oznajmiłam Marcinowi, że już go nie kocham.

— Uwierzył ci.

Wzruszyłam obojętnie ramionami i pogładziłam mój brzuch.

— Może o mnie zapomniał i jest szczęśliwy z żoną. Stała się dla niego wszystkim. Wiesz o kim myślę?

— O kim?

— O pani Sabinie — uśmiechnęłam się szeroko i pokręciłam głową ze śmiechem. — Jest taka słodka i brakuje mi jej miłości. Tęsknię za nią.

Już dawno nie widziałam pani Sabiny, że nawet nie wiedziałam, co było u niej. Zaprzyjaźniłyśmy się przez mój pobyt w rezydencji, była uroczą, słodką babcią, która mogła być moją drugą własną. Nie krzyczała, nie odtrącała mnie, jak reszta domowników. Tak bardzo chciałam jeszcze ją kiedyś zobaczyć, ale nie wiedziałam, czy ten dzień jeszcze kiedyś nastanie. Miałam tylko nadzieję.

Babcia podniosła się z krzesła i oznajmiła, że idzie do kuchni po szklankę wody. Spojrzałam na siatki z zakupami, których nie chciało mi się targać do domu, ale miałam jeszcze trochę ochoty posiedzieć w ogrodzie. Dzień był niesamowicie upalny i spokojnie go zniosłam, chociaż powoli czułam, że zaczynały mi doskwierać takie dni. Coraz ciężej już było mi się poruszać i zapragnęłam, żeby już był za mną dziewiąty miesiąc.

— Laura!

Odwróciłam głowę, kiedy usłyszałam moje imię i zobaczyłam uśmiechniętą Nataszę. Podniosłam się z krzesła, ale powstrzymała mnie uniesieniem dłoni.

Osaczona | Osaczona #1 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz