Rozdział VI

334 11 3
                                    

Gdzieś w pewnej komnacie, brązowowłosa Elizabeth nie spieszyła się do przygotowywań do ślubu z księciem. Tuż po rozmowie z
Gerthrude, którą odbyła zaraz po koszmarnym widoku przyszłego męża ze służącą, położyła się na swe łoże. Gerthrude podczas rozmowy próbowała chociaż trochę ją pocieszyć. Młódka otulona puchem rozmyślała. Niby było jej przykro z powodu takiego widoku, ale z drugiej strony wiedziała, że to małżeństwo jest tylko małżeństwem politycznym. Czy zaznam kiedykolwiek prawdziwej miłości?- to pytanie nurtowało jej głowę. Dziewczyna wiedziała, że to niemożliwe i starała się tym nie przejmować, ale czymże jest życie bez miłości? Jest nieszczęściem. Może jej nie potrzeba kochającego męża? Może w zamian będzie potrzebować kochanka żyjącego w cieniu, ale jednak kochającego ją? Może w taki sposób zazna prawdziwej miłości? Czas pokaże, co przyniesie los. Z jej rozmyślań wyrwał ją głos jednej ze służek.

-Pani, już czas zacząć przygotowania- rzekła Beatrice.

- Tak bardzo tego nie chce, dlatego tak zwlekam- odpowiedziała jej księżniczka Elizabeth.

-Zostało już coraz mniej czasu, więc proszę Cię Pani, zacznijmy już. Wiemy, że tego nie chcesz, ale nim się Pani obejrzysz wieczór minie szybko- tym razem odezwała się Gerthrude. Służki nie musiały więcej prosić, ponieważ niebieskooka Elizabeth zaraz po słowach Gerthrude wstała ze swego łoża, gładząc swoimi dłońmi lekko pomiętą suknie. Dała tym znak, że można zaczynać. Chwilę potem do komnaty wniesiono piękną, drewnianą wannę. Zapewne była ciężka. Do tej jakże pięknej wanny nalano wcześniej zagrzaną wodę. Uważnie sprawdzono, czy woda nie jest za gorąca. Nie chciano, aby przyszła królowa została przypadkowo poparzona. Gdy woda okazała się być odpowiednia, rozebrana Elizabeth weszła do wspomnianego wcześniej naczynia. Została umyta przez swoje służące. Nigdy nie pozwala na to, ale tym razem zrobiła wyjątek. Następnie zaczęto wsmarowywać ładnie pachnące olejki w jej jasną, o ciepłym odcieniu skórę. Po tej ważnej czynności ubrano ją w białą, zdobioną suknie. Długie, brązowe włosy lekko pofalowano, a szyję i uszy przystrojono złotą biżuterią z rubinami. Jej lico zostało przystrojone przez nią samą uśmiechem, w ramach wdzięczności

-Dziękuję. Wyglądam pięknie- rzekło dumne dziewczę, najwyraźniej była zadowolona ze swojego wyglądu. Była to jedyna rzeczy, która ją w tym koszmarnym dniu cieszyła - Jednakże brakuje pewnej rzeczy- dodała po chwili.

Młoda przyszła królowa wstała i podeszła do swojego kufra. Nie rozpakowano go, ponieważ Elizabeth tego nie chciała. W nim znajdowały się jej bardzo osobiste rzeczy, bliskie jej sercu, więc ich należyte miejsce było w tejże brązowej, drewnianej skrzyni. Dziewczyna chwyciła sakiewkę, z której wyjęła złoty klucz, aby następnie otworzyć nim kufer.
Wieko drzwigneła do góry ukazując tym samym zawartość pełnej skrzyni. Pięknolica wzięła do swych dłoni niedużą, złotą szkatułkę. Otworzyła ją i wyjęła z niej złoty pierścień z krwistoczerwonym diamentem, zwanym rubinem. Pierścień ten jest prezentem od jej zmarłej matki, dlatego więc jest dla niej bardzo cenny. Założyła go na serdeczny palec u lewej dłoni. Z tęsknoty do matki łza spłynęła po jej policzku. Bardzo kochała swoją rodzicielkę. Dalej bardzo kocha, ale też bardzo tęskni. Mimo smutku i łzy ponownie uśmiechnęła się. Była już gotowa, aby zacząć nowy rozdział u boku Williama. Rozdział, który będzie koszmarem. Była gotowa swoim wyglądem, ale nie była gotowa psychicznie.

Równolegle, gdy trwały przygotowania Elizabeth, w innej części pałacu, swoje przygotowania rozpoczął William. Upomniany przez swego doradcę Josepha, nie zwlekał ani chwili dłużej. Do jego komnaty wniesiono drewnianą balię, Była ona ciut większa niż balia Elizabeth. Napełniono ją ciepłą wodą, po czym przyszły król wszedł do niej. Oddał się chwili relaksu, zanim zaczął się myć. Po relaksującej kąpieli, swe ciało wytarł miękkim jedwabnym ręcznikiem, a później założył na siebie czarno złoty kaftan, uszyty specjalnie na tą
okazję. Leżał na nim idealnie.

-Jeszcze tylko mój sygnet - powiedział do siebie. Od razu skierował się do swojego biurka. Swoją dłonią odsunął jedną z szuflad biurka i wyciągnął pudełeczko, z którego wyjął sygnet. Następnie nałożył go na palec. Gdy nadszedł czas, ruszył wraz ze swoim doradcą do sali koronacyjnej.

Elizabeth i William | Władza i miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz