Rozdział XVI

141 5 1
                                    

Elizabeth

Minęło kilka dni, odkąd mój brat Albert mnie odwiedził. Cudowny, wspólny czas minął tak bardzo szybko. Z utęsknieniem czekam na następne nasze spotkanie.
Dzisiejszego dnia kazałam służącym przyprowadzić do mnie najlepszego medyka w królestwie. Doskonale pamiętałam o obietnicy, którą złożyłam schorowanej, starszej kobiecie, kiedy byłam na bazarze wraz z królowa Katharine.
Popołudniem w mojej komnacie rozległo się głośne pukanie.

- Wejść - powiedziałam łagodnym głosem. Do komnaty weszła Gerthrude.

-Pani, medyk przybył. Wpuścić go?- powiedziała,  patrząc na mnie.

-Tak, Gerthrude- odpowiedziałam krótko, uśmiechając się do niej.

Byłam jej wdzięczna za to, jaką jest oddaną służką, a także przyjaciółką. Zawsze mogłam na nią liczyć. Cóż, nie mogła mi się nigdy sprzeciwić, gdyż wiedziała, czym mogło się to dla niej skończyć, ale mimo to, widziałam w niej szczerość i prawdziwość.

Chwilę później, Gerthrude wprowadziła medyka do mojej komnaty.

-Witaj Pani. - przywitał się ze mną około sześćdziesięcioletni mężczyzna.

-Witaj, jak Ci na imię? - zapytałam. Chciałam znać jego imię, aby wiedzieć, jak mam się do niego zwracać.

- Eric. Coś Ci dolega, że chciałaś się ze mną widzieć, Pani?

- Nie, Ericu. Wzywałam Cię, aby powiedzieć Ci, że chcę, abyś pojechał ze mną i Katharine do pewnej starszej kobiety. Jest schorowana, a ja zaoferowałam jej pomóc. Ma chore nogi, więc przebadasz ją. - oznajmiłam, czekając jednocześnie na jego odpowiedź. Nie mógł mi odmówić, ponieważ byłam królową.

- Pani czuje, że masz bardzo dobre serce. Kiedyś będzie głośno o twojej dobroci. - odpowiedział i po chwili dodał - Kiedy mielibyśmy tam jechać?

- Dzisiaj, około trzeciej popołudniu. Muszę jeszcze iść powiadomić o tym królową Katharine.

- Dobrze. Czy mogę już odejść, Pani? - zapytał niepewnie.

- Oczywiście. Jak tylko będziemy gotowe to Gerthrude powiadomi Cię. - odrzekłam, na co medyk kiwnął, a następnie wyszedł.

Teraz czekało mnie pójście do Katherine, jednak zanim to zrobiłam, to postanowiłam wypić filiżankę zielonej herbaty i zjeść ciasto, które przyniosła mi jedna ze służek - Beatrice. Chciałam, aby do mnie dołączyła wraz z Gerthrude i Adeline, ale wszystkie trzy odmówiły mi, gdyż musiały zrobić pranie moich sukni i bielizny. Pozostało mi samotne delektowanie się herbatą i ciastem. Postanowiłam wyjść na mój balkon, tam także miałam stolik i dwa krzesła. Otwarłam drzwi balkonowe, do jednej dłoni wzięłam filiżankę, a do drugiej talerzyk z ciastem i wyszłam na zewnątrz. Postawiłam wszystko na stoliku, a następnie usiadłam. Spożywanie tego na świeżym powietrzu w słoneczny dzień było cudowne. Nie było gorąco, ale było ciepło. Dawno nie było deszczu, a lato miało nadejść lada dzień. Dobrze byłoby, gdy wreszcie spadł deszcz, aby plony nie uschły, tylko dojrzewały.  Po wypiciu i zjedzeniu posiedziałam jeszcze trochę na zewnątrz, a po kilku minutach wróciłam do środka. Wkrótce potem poszłam do komnaty Katherine.

-Witaj Elizabeth. Usiądź. - przywitała mnie i pokazała gestem, abym usiadła obok niej na sofie.

-Witaj Katherine. - odrzekłam uśmiechając się. Skierowałam się na wskazane miejsce i usiadłam.

-Co Cię do mnie sprowadza, moja droga? Może napijesz się czegoś? - zapytała.

-Dziękuję Katherine, ale muszę odmówić. Niedawno piłam zieloną herbatę. Przyszłam do Ciebie, aby Ci coś powiedzieć. Był u mnie medyk - Eric i właśnie on pojedzie z nami do starszej kobiety. Powiedziałam mu, że pojedziemy około trzeciej po południu do niej wraz z nim. Odpowiada Ci to? Jeśli nie, to powiem mu o innym dniu albo o innej godzinie.

-Elizabeth, jak najbardziej mi odpowiada dzisiejszy dzień,  Za godzinę będzie trzecia, więc będę gotowa na tą godzinę. Przyjdę wtedy do Ciebie i ruszymy z pomocą.

-Dobrze, w takim razie ja już wrócę do siebie i przekaże mu jak już będziemy gotowe.

Chwilę później wróciłam już  do swojej komnaty. Cierpliwie czekałam na umówioną godzinę, a gdy ta godzina nadeszła, Katharine zgodnie z umową przyszła do mnie. Po tym wysłałam Gerthrude, aby poszła powiadomić medyka o naszej gotowości. Zaraz dołączył do nas i wszyscy ruszyliśmy do powozów. My wsiadłyśmy do jednego powozu z dwoma naszymi służącymi, a medyk wsiadł do drugiego ze strażą. Wszyscy ruszyliśmy w drogę, która minęła mi i mojej teściowej zaskakująco szybko, gdyż całą drogę byłyśmy pochłonięte rozmową. Wysiadłyśmy i ujrzałyśmy rozlatującą chatkę. Nią też musi się ktoś zająć. Ruszyłyśmy do środka. Na krześle siedziała starsza kobieta, której pomagaliśmy. Do tej pory nie znałam jej imienia, więc uznałam, że wreszcie muszę je poznać. Ostatnio na bazarze zapomniałam o nie zapytać. Kobieta, widząc nas, odezwała się

-Witaj królowo Elizabeth. Witaj królowo Katharine. - mówiąc to, próbowała wstać. Nie wychodziło jej to przez chore nogi. Uniosłam do góry dłoń, aby ją powstrzymać.

-Witaj. Proszę Cię, nie wstawaj. Wiem, że jest Ci ciężko. - rzekłam, patrząc na nią z żalem. Było mi jej szkoda.

- Elizabeth ma rację. Dla twojego bezpieczeństwa będzie lepiej, abyś specjalnie dla nas nie wstawała. - wtrąciła Katherine. - Zgodnie z obietnicą Elizabeth przywiozłyśmy do Ciebie medyka, aby Cię przebadał i ulżył Ci, podając coś na ból. To jest Eric. Jest straszym, bardzo doświadczonym medykiem. Do tego najlepszym w naszym królestwie. Pomógł w bólu wielu osobom, ale równie dużo osób wyleczył całkowicie. - dodała.

- Zanim Eric przystąpi do badania, powiedz mi, proszę jak masz na imię? Nie zapytałam o to ostatnio. - powiedziałam z lekkim poczuciem winy.

- Moje imię to Matilda, Pani. Dziękuję wam obu za pomoc, jaką mi ofiarujecie. Jestem wam bardzo wdzięczna. Oby było coraz więcej takich osób jak wy. - odpowiedziała kobieta, a po jej policzkach spłynęły łzy szczęścia.

- Nie płacz Matildo. - powiedziała Katharine, podchodząc do kobiety. Pochyliła się i delikatnie przytuliła ją ramieniem, po czym wyprostowała się.

-Dobrze, królowo Katherine. Jestem taka szczęśliwa, że zwróciłyście na mnie uwagę.

- Medyk zaraz zacznie Cię badać. Powiedz mi, czy podobało Ci się okrycie, które nasz krawiec dla Ciebie uszył? - zapytałam. Miałam już w głowie plan sprezentowania jej kolejnego okrycia.

- Bardzo. Jak tylko wasi służący przywieli okrycie, to od razu je na siebie włożyłam. - Po jej twarzy było widać wdzięczność.

- Wspaniałe. Jak tylko będę na bazarze, to wybiorę tkaninę na kolejne okrycie dla Ciebie. Dodatkowo powiem komuś, aby wyremontował Ci dom. A teraz Ericu zabierz się za badanie Matildy. - uśmiechnęłam się, gdy to mówiłam. Cieszyło mnie jej szczęście. Warto być dobrym i warto pomagać. Podziękowała mi.

Gdy tylko medyk przystąpił do badania, my z Katherine usiadłyśmy na skromnym posłaniu kobiety. Eric dał jej zioła, aby codziennie je piła. Miały złagodzić jej ból, a także wspomóc chodzenie. Dał jej też sporo maści, którą musi dwa razy dziennie wsmarowywać w nogi. Jakieś pół godziny później wsiadłyśmy już do powozu, a po czterdziestu minutach wróciłyśmy do pałacu.


Elizabeth i William | Władza i miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz