Rozdział XIII

242 8 3
                                    

Elizabeth

Cóż za wspaniały czas nastał. Od trzech dni nie ma w pałacu Williama, więc nie muszę na niego patrzeć i denerwować się jego poczynaniami. Kathatine powiedziała mi, że William wyjechał na wojnę. Nie swoją, a na wojnę króla Arthura. Czy za nim tęsknię? Skądże. Miałabym tęsknić za tym jak mnie traktował? Za tym, że mnie zdradzał? Nonsens. Mimo że mnie przeprosił, mimo że powiedział, abyśmy się tolerowali, to i tak nie potrafię, póki co mu wybaczyć. Jestem dalej na niego zła.
Moja burza emocji może nareszcie trochę odpocząć. Ciekawa jestem czy dokonał już kolejnej zdrady, może już na polu bitwy do swego namiotu zaciągnął jakąś naiwną dziewuchę? Obiecał, że już mnie nie zdradzi, chciał pokoju, zgody i tolerancji, ale czy jego słowa są szczere? Z całą pewnością wątpię. Chociaż myśl o kolejnej zdradzie nasuwa na mnie złość, zazdrość i smutek, mimo iż nie kocham go to jednak mój mąż. Aby oderwać się od tych wszystkich myśli, postanowiłam dzisiejszego dnia wybrać się na bazar. Poznać poddanych, handlarzy, a może komuś pomóc. Może znajdzie się ktoś ubogi, potrzebujący jedzenia czy czegokolwiek. Kto wie. Ja chętnie takiej osobie pomogę. Nie chciałam wybierać się tam sama ze służbą, więc poprosiłam królową Katharine, aby mi potowarzyszyła. Zgodziła się. Świetna z niej towarzyszka. Bazarek nie znajduje się jakoś daleko od pałacu. Nasza podróż powozem trwała zaledwie niecałe pół godziny. Na miejscu ujrzałam wielu handlarzy. Handlowali przeróżnymi rzeczami. Jedzeniem, przedmiotami, zwierzętami czy tkaninami. Było też wielu poddanych. Wielu rozmawiało z nami. Rozpoznali swoją ukochaną królową Katharine. Królowa dość często tu bywała. Dowiedziałam się od niej o tym w powozie. A czy poddani wiedzieli kim ja jestem? Tak, domyślili się. Pytali, czy to ja jestem żoną Williama - królową Elizabeth. Przytakiwałam im, jednakże zastrzegłam, że nie jestem taka jak on. Bliżej mi do Kathariny. Poddani bardzo chcieli mnie poznać, więc odpowiadałam im na pytania i wdawałam się w pogawędki. W pewnym momencie ujrzałam starszą kobietę. Ubogą kobietę. Tak jakbym wcześniej wyczuła, że mogę kogoś takiego spotkać i tak właśnie się stało. Siedziała na ziemi. W jednej ze swoich dłoni miała kij, którym zapewne podpierała się, przychodząc tutaj. Ubrana była w poszarpane okrycie i wyglądała na schorowaną, zmęczoną i niemającą sił kobietę. Od razu powiedziałam Katahrinie, abyśmy do niej podeszły i pomogły jej. Zgodziła się i powiedziała mi, że teraz ja mogę okazać pomoc swoją dobrocią. Jak się okazało, kobieta była wdową. Jej mąż, który ciężko pracował, hodując zboże i warzywa, a następnie nimi handlując,  zmarł ponad rok temu ze starości. Była bezdzietna, nie miał jej kto pomóc, więc zebrała tu na bazarze od kilkudziesięciu dni. Opowiedziała nam, że ma schorowane nogi, ledwo na nich chodzi, a nie stać ją na medyka. Nie stać ją na nic. Bez wahania dałam jej trochę monet w sakiewce i kupiłam dla niej trochę jedzenia, a następnie kazałam służącym zawieść to jedzenie wraz z nią do jej rozlatującej się chatki. Powiedziała nam, gdzie ta chatka się znajduje. Kupiłam też tkaninę i obiecałam jej, że nasz pałacowy krawiec uszyje dla niej nowe odzienie i za kilka dni zostanie ono do niej przywiezione. Powiedziałam jej też, że przyślemy do niej jakiegoś medyka i wraz z nim odwiedzimy ją. Po tej sytuacji ja z Katharina zaczęłyśmy oglądać tkaniny tym razem dla nas na nowe suknie. Zakupiłyśmy kilka różnych, a następnie wróciłyśmy do pałacu. Tkaniny przekazałyśmy naszym krawcom. Powiedziałyśmy im jakie suknie chcemy, a oni nas zmierzyli. Popołudniem umówiłyśmy się na herbatę w ogrodzie. Wśród natury, w pięknym ogrodzie delektowałyśmy się smakiem delikatnej, zielonej herbaty. Zajadałyśmy też pyszne ciastka, których przepis jest przekazywany w tym królestwie z pokolenia na pokolenie. Po godzinie wróciłyśmy do swoich komnat. Byłyśmy już trochę zmęczone tym dniem, jednakże ja nie przejmowałam się tym zmęczeniem. Musiałam jeszcze coś zrobić. Coś ważnego. Z kufra wyjęłam białą kartkę, a także pióro z atramentem. Chwyciłam te rzeczy do mych dłoni, a potem usiadłam przy stoliku, znajdującym się przy oknie. Stolik nie był idealnym miejscem do pisania listów, ale cóż miałam zrobić? Nie posiadałam jeszcze swojego biurka. Właściwie to odkąd tu mieszkam, to nigdy o nim nie myślałam. Muszę chyba powiedzieć Katharinie, że przydałoby mi się biurko. Nasz stolarz na pewno je zrobi. Póki co nie pozostało mi nic innego jak pisanie tego listu przy stoliku. Nie czekając ani chwili dłużej, zamoczyłam pióro w atramencie i zaczęłam pisać list. List do mego brata Alberta. W liście napisałam, że chce, aby mnie odwiedził. Zaprosiłam go. Bardzo za nim tęskniłam. Za naszymi wspólnymi rozmowami i za jego towarzystwem. Z grzeczności napisałam też, że zapraszam naszego ojca, chociaż ciągle miałam mu za złe to, iż wydał mnie za Williama. Po napisaniu listu wzięłam swój stempel i umoczyłam go w roztopionym wosku z palącej się świecy. Zostawiłam swoją pieczęć na liście, a następnie dałam go służącym. Jutro o poranku list ma wyruszyć do mojego brata. 

Elizabeth i William | Władza i miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz