To już dziś

1K 37 0
                                    

Piątek zleciał w oka mgnieniu. Wieczorem z Ingą zrobiłyśmy sobie domowe spa. Położyłyśmy się wcześniej spać. Oczywiście każda w swoim domu. Rano obudził mnie dzwoniący telefon, który odebrałam kompletnie zaspana.

— Słucham — bąknęłam.

— Zabijesz mnie...

— Co się stało?

— Nie mogę pójść dziś z tobą na ślub Ingi. Muszę iść do pracy. To pilna sprawa. Przepraszam — wypowiedział te słowa jednym tchem. W tym momencie obudziłam się. Z wrażenia aż usiadłam. Co za pięknie rozpoczęty dzień. Na dworze świeciło przepiękne słoneczko, a ja się dowiedziałam, że kilka godzin przed ceremonią zostałam bez osoby towarzyszącej.

— Nic się nie stało. Wszystko rozumiem.— Katastrofa!

— Rozmawiałem z Michałem. Pójdzie z tobą. Nie możesz przecież iść sama, nie wypada. — Jak zawsze wszystkim zajął się za moimi plecami. Świetnie!

— Jak to rozmawiałeś z Michałem? — zapytałam kompletnie zdziwiona tą informacją.
— Nie chcę by pomyślał, że jest kołem zapasowym.

— Daj spokój. To twój przyjaciel. Nigdy by cię nie zostawił samą w takim dniu. Tym bardziej nie pomyślałby w taki sposób.

— A o niego nie jesteś zazdrosny?

— Nie jestem. To nie jest konkurencja — przyznał.

Dziwne. No dobrze... — wymamrotałam nie zadowolona. Ogarnął mnie taki smutek, że dawno czegoś takiego nie czułam. Straciłam ekscytację, która gościła cały wczorajszy dzień.

— Wynagrodzę ci wszystko. Muszę kończyć — w tle usłyszałam, że ktoś go wołał — Baw się dobrze. Michał to król parkietu.

— Nie mam pojęcia skąd masz takie informacje, ale aż się boje. Pa — Rozłączył się.

A miało być tak fajnie.

Rzuciłam telefon na łóżko i opadłam na poduszkę. Co mnie jeszcze dziś zaskoczy? Wygramoliłam się z łózka i zeszłam do kuchni by przygotować śniadanie. Miałam ochotę na puszystego omleta. Włączyłam radio i pichciłam w rytmie muzyki krzątając się po pomieszczeniu. Chwilę później zadowolona ze swojej pracy usiadłam przy wyspie kuchennej. Ukroiłam kawałek i zastygłam w bezruchy gdyż w tym samym momencie usłyszałam dzwonek od bramy. Zjadłam go i pobiegłam zobaczyć kto do mnie zmierzał. Zauważyłam stojącego mężczyznę. Włączyłam głośnik.

— Dzień dobry, słucham.

— Dzień dobry, poczta kwiatowa. Mam dla pani dużą przesyłkę. Czy mogę wjechać na podwórko będzie mi wygodniej?

— Już otwieram bramę — odparłam zdziwiona. Uchyliłam drzwi i patrzyłam na kuriera, który zmierzał w moim kierunku.

— Niech mi pani złoży tu podpis. — Wskazał miejsce, zrobiłam parafkę. Mężczyzna uśmiechnął się lekko i wrócił do samochodu. Po chwili wynurzył się z ogromnym bukietem białych róż. Ledwo go niósł.

— Widzę, że jest ciężki może pan wnieść go do środka? — poprosiłam.

— Oczywiście. Gdzie położyć? — zapytał. Wskazałam na stolik kawowy, mężczyzna położył kwiaty, pożegnał się i opuścił dom.

Od razu wzięłam się za poszukiwania liściku. Przecież tak ogromny bukiet powinien mieć chociaż małą karteczkę. Po dziesięciu minutach zrezygnowana opadłam na łóżko. Dziwne. Nie pozostało mi nic innego jak czekać, aż mój adorator sam się odezwie. Były przepiękne. Pełne, na długich łodygach. Wstałam udałam się do garażu po wiadro, ponieważ aż tak dużego wazonu nie posiadałam. Nalałam do niego wody i włożyłam kwiaty. Usiadłam przy wyspie kuchennej i dokończyłam jeść śniadanie, zastanawiając się kto był nadawcą przesyłki. Choć domyślałam się kto mógł mi go przysłać.

Prywatna SesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz