Upalny dzień

1.1K 40 0
                                    

— Proponuję wykorzystać fakt, że nie jest jeszcze aż tak upalnie i pójść na rower. Jest tu bardzo dużo tras rowerowych — zaproponował Michał przeglądając broszurę hotelową. Wstał zasunął za sobą krzesło i skierował się w stronę wyjścia. Udałam się za nim.

— Też o tym pomyślałam. — Wynurzyliśmy się na zewnątrz gdzie buchnęła nam w twarz fala gorącego powietrza. — Przebierzmy się i nie traćmy czasu.

Weszliśmy do naszego domku, umyliśmy razem zęby i każde z nas stanęło nad swoją walizką by się przebrać. Kątem oka dostrzegłam, że zamiast się ubrać obserwował mnie, gdy właśnie wciągałam przez głowę koszulkę. Spojrzałam na niego, a on speszony szybko udał, że znalazł odpowiednie ubranie.

— Na co tak patrzysz? — spytał głupkowato.

— O to samo mogłabym zapytać — zmrużyłam oczy. Wzruszył rękoma, chwyciłam poduszkę z sofy gdy się odwrócił do mnie tyłem i rzuciłam nią w niego.

— Ej! — burknął. — Nie prowokuj. — Zagroził mi palcem jak małe dziecko. Uśmiechnęłam się wzięłam drugą i znów skierowałam ją w jego stronę. Złapał ją zanim do niego doleciała, zmniejszył między nami dystans rzucając poduszkę na sofę. Dotknął mnie dłońmi w talii i zaczął łaskotać. Chwyciłam poduszkę z zamiarem okładania nią w obronie własnej, lecz jakimiś cudem wylądowałam na podłodze chichocząc jak opętana. Usiadł na mnie okrakiem i nadal bezlitośnie łaskotał. Łzy leciały mi ciurkiem. Nachylił się nade mną i spojrzał w załzawione oczy. — Nadal będziesz mnie prowokowała? — wychrypiał.

— Nie będę — odparłam kładąc ręce lądują na piersiach by w razie czego mogła go odepchnąć.

— Więc chodźmy już... — Podniósł się przerywając tę niezręczną sytuację. Otwarłam łzy i ujrzałam wyciągniętą w moją stronę dłoń. Złączyłam ją ze swoją i próbowałam wstać.

Michał spakował ze sobą również mały plecak, o czym ja kompletnie zapomniałam. Wrzuciliśmy do niego wodę i małe przekąski. Zamknęliśmy domek i poszliśmy do recepcję by wypożyczyć rowery, które również mieliśmy w ofercie.

Ruszyliśmy w drogę po dwudziestu minutach, wcześniej dostosowując rower do mnie i Michała. Właściciel ośrodka wskazał nam łagodną trasę z pięknymi widokami. Kilka machnięć pedałami, a ja już czułam jak bolały mnie nogi. Nie chciałam nic marudzić i pokazać Michałowi, że się zmęczyłam bo grzecznie jechał tuż obok mnie. Miałam nadzieję, że Pan Dupek nie jeździł na rowerze i nie spotkamy się przypadkowo na trasie.

Wróciliśmy do ośrodka popołudniu. Słońce coraz mocniej prażyło i jazda zrobiła się bardziej męcząca. Gdy zeszłam z roweru nogi miałam jak z waty. Przejechaliśmy równe trzydzieści kilometrów według aplikacji w telefonie Michała. To była moja pierwsza trasa w tym sezonie. Czułam się usatysfakcjonowana, że w ogóle dałam radę. Pewnie jutro odczuję skutki w postaci zakwasów.

— Co teraz w planach? Mój przewodniku? — droczyłam się popijając wodę.

— Teraz prysznic! — zadecydował. — Albo od razu wrzucę cię do jeziora to prysznic będziemy mieli z głowy. — Popukałam się po czole palcem, darząc go wrogim spojrzeniem. Dobrze wiedział, że nie potrafię pływać. Podszedł domnie niebezpiecznie blisko. Widząc cozamierzał zrobić zerwałąm się pędem w stronę domku. Z boku musiało wyglądać to przekomicznie. Miałam nogi jak z waty inie bardzo umiałam nimi stawiać kroki. Przez co dogonił mnie już na pomoście. Chwycił w pasie i stanął na skraju pomostu trzymając moje ciało nad wodą. Wzdrygnęłam się. Nagle w kieszeni plecaku Michała rozdzwonił się mój telefon ratując tym samym z opresji. Postawił mnie grzecznie na pomości. Wyciągnął komórkę i po chwili wrzucił ją z powrotem do środka. Spojrzał na mnie gniewnie.

Prywatna SesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz