Przed wyjazdem

1.1K 39 1
                                    

Wbrew pozorom nie łatwo kupić na hop siup auto. Zwłaszcza w Polsce. Po pierwsze nic mi się z dostępnych ofert nie podobało. Po drugie jak już znalazłam w miarę przystępne, po oględzinach na żywo wyszło, że miało kilka wgięć. Do tego właściciel ukrył kilka istotnych rzeczy, które trzeba było wymienić. Więc szukaliśmy nadal. Nie chciałam zmieniać marki na inną bo kocham te kształty jakie posiada audi.

Od dwóch dni ku mojemu zaskoczeniu pan Dupek się nie odzywał. Co było trochę dziwne, bo byłam przekonana, że nadal będzie za mną chodził. Najwidoczniej zrozumiał, że potrzebuję przestrzeni. Aż się boje piątku i tego co wymyślił. I dlaczego akurat do czternastej? Czyżby chciał mnie nachodzić w pracy? Chyba poproszę szefową by wyjść godzinę wcześniej. Przyszły tydzień planowała trochę odpocząć.

Właśnie skończyłam pracę i pojechałam na umówioną sesję z klientką. Maks pożyczył mi swój samochód. W sumie to jego oczko w głowie, więc doznałam rano szoku gdy wręczył mi kluczyki. Choć długo się wahał, czy jednak nie zawieźć mnie. Ale finalnie stwierdził, że było by to bez sensu. Miałam wrażenie, że dopiero teraz odsłaniał swoje prawdziwe oblicze. Od zawsze był wobec mnie troskliwy i mogłam liczyć na jego osobę w każdej chwili. Ale trzymał się tak kluczowo zasad, które sam ustalał, że ślepy by zauważył stworzony mur, który nie dało się niczym przebić. Posługiwał się bardziej rozumem niż sercem. Jak robot wyprany z emocji. Teraz bariery obronne opadły. Tylko ja trzymałam jeszcze lekki dystans. Bałam się, że śnię, a gdy się obudzę, upadnę z wielkiej wysokości. Tracąc wszystko. Pozostawiłam los aby płynął własnym torem. Za to cieszyłam się, że polubił w końcu mojego przyjaciela Michała. A w sumie to byłam w szoku bo nigdy nie darzyli się szczególną sympatią. Aż do teraz. Wystarczyło mi to, że się tolerowali.

Po ostatnich wydarzeniach chodziłam niepewnie po ziemi. Ciągle rozglądałam się dookoła własnej osi, zanim wsiadłam do auta lub zamykałam drzwi domu obserwowałam otoczenie czy czasem ktoś na mnie nie czyhał. Miałam chyba paranoje albo zaczynałam świrować. Powinnam wyluzować i po cichu liczyłam, że na weekend w końcu odpocznę psychicznie. Nawet zaczęłam się już pakować. I w końcu udało mi się znaleźć sukienkę na ślub przyjaciółki. Pozostało tylko półtorej tygodnia do ślubu. Inga strasznie panikowała. Dzwoniła do mnie po kilka razy dziennie. Musiałam wiecznie ją uspokajać i tłumaczyć, że to całkowicie normalna reakcja. Każdy w najważniejszym dniu w życiu by się stresował. Chciałby by ten dzień był wyjątkowy i każdy z gości go wspominał latami.

Zaczęłam szukać idealnego miejsca na sesję. Moja szczęśliwa rodzinka właśnie zajechała na parking pod restaurację. Na tę sesję wybrałam teren, który często doszukują się inni fotografowie by zrobić piękne ujęcia. Restauracja położona była nad stawami. Znajdowało się tu kilka idealnych punktów na zdjęcia. Jednym z takich miejsc jakie chciałam wykorzystać był pomost nad stawem zbudowany przez właścicieli restauracji. Pogoda dopisywała. Liczyłam na doskonałą zabawę i piękne efekty.

Gdy wróciłam do domu dochodziła prawie osiemnasta. Za cztery godziny z pracy miał pojawić się Maks. Do tego czasu planowałam zrobić obiad i międzyczasie zacząć pracę nad dzisiejszą sesją.

Dochodziła dwudziesta druga trzydzieści gdy usłyszałam, że ktoś wchodził na posesję.

— Dobry wieczór! — krzyknął wchodząc do domu. Oderwałam się od komputera i pobiegłam się z nim przywitać.

— Cześć, jak w pracy? — dociekałam, podchodząc do niego i się witając.

— Ciężko. Mamy dużo pracy. Cały weekend spędzę w niej. Ciebie nie będzie więc nic nie tracę. — Pocałował mnie i udał się wprost do kuchni, wyciągnął szklankę z szafki i nalał wody.

Prywatna SesjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz