Minął już tydzień od kiedy Victor został ranny, a Elron zdradził króla. Przez ten czas starałam się nie sprawiać łotrowi problemów i pomagałam mu na tyle dużo, aby szybko odzyskał zdrowie.Wysprzątałam chatę co było dla mnie sporym wyzwaniem ale jako, że często pomagałam Marii w porządkach, poradziłam sobie bez zarzutów. Zaopiekowałam się również wierzchowcem kruczowłosego, który codziennie rano dostawał ode mnie świeżą porcję paszy i siana.
Ostatnim co mi pozostało, było zacerowanie peleryny łotra, która solidnie ucierpiała podczas postrzału. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że w tamtym momencie Victor bez obaw ruszył mi z pomocą, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że w każdej chwili któryś ze strażników Elrona mógł oddać celny strzał. A mimo to tak dobrze ukrywał strach i niepewność, nawet w tych najgorszych momentach.
– ... i wtedy Jacob nas uratował. – Skończyłam opowieść z lekkim uśmiechem, siedząc na krańcu wygodnego łóżka w sypialni Victora i kończyłam zaszywać rozdarcia w ciemnym materiale, który wygodnie spoczywał na moich kolanach.
– I mówisz mi to dopiero teraz? – Zaśmiał się mężczyzna, leżąc wygodnie na miękkiej pościeli.
Do tej pory nie mogę odgonić od siebie myśli, gdy poprosił mnie o pomoc. Miałam za zadanie pomóc mu dojść do sypialni, ponieważ na kanapie w salonie zrobiło mu się nie wygodnie. I chociaż zadanie to nie wydawało się w cale takie trudne, kompletnie przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Nie dość, że Victor był ode mnie dwa razy większy to jeszcze z trudem mógł utrzymać równowagę.
– Powiedzmy, że twój kolega trochę mnie nastraszył i dlatego...
– Naprawdę mu uwierzyłaś, Lorie? – Zagaił łotr, podpierając dłońmi głowę i przyjrzał mi się uważnie.
– On zna cię o wiele dłużej niż ja. Czego się spodziewałeś, Vic? – Uśmiechnęłam się krótko i podniosłam zacerowaną pelerynę na wysokość oczu, aby dokładnie się jej przyjrzeć. – Gotowe.
– Przed nikim innym nie otworzyłem się bardziej niż przed tobą, Lorie. Pamiętaj o tym. – Odpowiedział i nachylił się ku mnie, uważnie lustrując moje dzieło przenikliwym wzrokiem. – Dziękuję. – Dodał z zadowoleniem i pocałował mnie w policzek.
Za oknem panował świt, a w oddali słychać było przyjemne dla ucha ćwierkanie ptaków. Dzisiaj był dzień, w którym miałam powrócić do pałacu. Victor wyzdrowiał, a rana nie dokuczała mu już na tyle, by nie mógł samodzielnie się poruszać. W niektórych sytuacjach radził sobie nawet lepiej ode mnie z czego bardzo się ucieszyłam.
– To drobiazg. – Powiedziałam z uśmiechem i odłożyłam ciężki materiał na bok, a sama odwróciłam się w kierunku łotra.
Jego biała koszula z długimi, luźnymi rękawami zasłaniała bandaż, którym owinięta była rana na boku jak i lewe ramię chłopaka. W zwyczaju miał na sobie czarne spodnie, a włosy rozpuszczone. Teraz swobodnie opadały mu na twarz, tworząc artystyczny miraż na jego głowie. Na ten widok uśmiechnęłam się półgłębkiem i nachylając się nad łotrem, położyłam dłonie na jego torsie, odchylając jego ciało na miękką pościel.
Zawisłam zaraz nad nim, uważnie przyglądając się jego ciemnym oczom, które z dnia na dzień fascynowały mnie co raz to bardziej i posłałam łotrowi zadziorny uśmieszek.
– Kombinujesz. – Odparł ze śmiechem, a jego dłonie złapały za moje biodra, przyciągając mnie do siebie bliżej. – I nie wiem dlaczego, ale cholernie mi się to podoba. – Zaśmiał się szczerze, ale nie pozwoliłam mu się podnieść. Hardo patrzyłam na niego i lustrowałam całą jego sylwetkę czujnym wzrokiem.
CZYTASZ
Dama i Łotr ✓
Roman d'amourMiłość ich stworzyła, miłość wyznaczyła im drogę, chroniła ich i czuwała nad nimi. Dopóki trwa miłość, są bezpieczni. Kiedy Anglia wchodzi w okres rewolucji przemysłowej na przełomie XVIII wieku, a Londyn zyskuje upragnioną sławę, na dworze króle...