Rozdział 17

1.5K 54 1
                                    

Pov. Lexy
Jeszcze tego samego dnia udało mi się wsiąść do samolotu i polecieć z powrotem do domu. Tym razem emocje były zupełnie inne niż te, które towarzyszyły mi podczas pierwszego wyjazdu. Czułam radość. Chciałam spotkać Marcina. Tego, którego kocham. Nie łudziłam się, że będę z nim w związku, ale sam fakt, iż już nie będę musiała cierpieć po jego „odejściu" dodawał mi siły i byłam bardzo szczęśliwa. Wiedziałam zawsze, że po burzy wschodzi słońce, jak mówi pewne przysłowie. Nie sądziłam, iż tak będzie również w moim przypadku. Myślałam, że już do końca będzie sztorm, który w końcu wyrzuci mnie na drugi brzeg i już nigdy nie zaznam światła. Ale tak nie było. Nareszcie będę miała przy sobie ukochaną osobę. Gdy skończyłam myśleć w dziwny i niecodzienny dla mnie sposób, zaczęłam zastanawiać się nad tym, dlaczego Jack nazwał się moim chłopakiem. Przecież nie zgodziłam się nawet na randkę z nim. Dlaczego ze mną mieszka? Fajnie nam się gadało i pewnego dnia stwierdziliśmy, że może się do mnie przeprowadzić, bo i tak większość czasu spędza poza swoim domem. Ale zdenerwował mnie faktem, że nazwał mnie swoją dziewczyną.
Stałam już przed drzwiami domu i chciałam zapukać, ale nie zdążyłam, bo ktoś wyprzedził mnie i otworzył mi drzwi. Był to Marcin. Od razu mnie przytulił.
-Jak dobrze, że jesteś! - powiedział i uścisnął mnie jeszcze mocniej. Ja również go przytuliłam.
-Też bardzo się cieszę, że cię widzę. Jest Jack?
-Nie ma, spokojnie. Wróci dopiero jutro, więc mamy czas dla siebie.
-To dobrze. Wejdźmy do środka - zaproponowałam. Weszliśmy do domu i usiedliśmy na kanapie. Nastała niezręczna cisza. Nikt z nas nic nie mówił. Postanowiłam jako pierwsza się odezwać.
-Chciałeś mi coś powiedzieć, prawda?
-Tak. Odkryłem coś dziwnego, ale wolałbym tutaj o tym nie rozmawiać. Jak kiedyś pójdziemy na jakiś spacer albo coś to ci powiem.
-Okej, to co teraz robimy? - zapytałam, bo znowu zrobiło się niezręcznie.
-Chciałbym cię przeprosić. Nasza kłótnia była tylko i wyłącznie moją winą i nawet nie wiesz jak cholernie jej żałuję. Odkąd znajduje te wszystkie dziwne rzeczy związane z naszą przeszłością i miewam realistyczne sny, zrozu... - nie dałam mu dokończyć. Przerwałam mu.
-Ty też? Też miewasz te sny, przebłyski wspomnień? Myślałam, że to ze mną jest coś nie tak.
-Popatrz, znalazłem to w domu rodzinnym. Pamiętasz to? - pokazał mi zdjęcie z Paryża, gdy się całujemy.
-Nie, przecież nigdy nie byłam w Paryżu. Nigdy nie byliśmy parą.
Marcin nagle posmutniał. Zdziwiłam się, bo myślałam, że mnie nie kocha.
-Może pójdziemy jutro na kolację?
-Zapraszasz mnie na randkę? - zapytałam.
-Brawo za spostrzegawczość - ten tekst wydał mi się jakoś znajomy. A no przecież! Tak Marcin powiedział w moim śnie!
-Tak samo powiedziałeś w moim śnie - zaśmiałam się.
-Jak to? Przecież to był mój sen. Powiedziałem tak w swoim śnie.
-Czyli wychodzi na to, że mieliśmy ten sam sen? - zapytałam.
-Chyba tak.
Obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Zaczęliśmy porównywać sny, aby upewnić się, że były te same.
-Chwila, chwila - powiedział nagle. - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
-Zgadzam się - przytuliłam go.
Reszta dnia minęła nam w bardzo przyjemnej atmosferze.

꧁𝙻𝚎𝚡𝚢 𝚒 𝙼𝚊𝚛𝚌𝚒𝚗 - 𝚉𝚊𝚌𝚣𝚗𝚒𝚓𝚖𝚢 𝚘𝚍 𝚗𝚘𝚠𝚊꧂Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz