Rozdział 46

27 3 0
                                    


Spojrzałam na niewielkie, świecące rośliny. Przypominały paprotki. Pierwszy raz je widzę, nigdy też o nich nie słyszałam. Spojrzałam na Lucasa, który szedł za mną i podziwiał okolice z zachwytem.

-Angi! Patrz na to! -Szturchnął butem jedną z roślin, a ta zwinęła swoje liście i przestała emanować przyjemnym światłem- Niesamowite!

Przewróciłam oczami, wracając się i łapiąc jego dłoń. Spojrzałam mu w oczy i pociągnęłam za sobą.

-Nie mamy czasu na podziwianie. Musimy się pospieszyć i wyjść stąd tak szybko jak to możliwe.

Rzuciłam, rozglądając się niepewnie po okolicy. To faktycznie niesamowite miejsce, ale nie wyczuwam tu żadnego zaklęcia ochronnego, dlatego muszę zachować czujność.

-Angi... Spokojnie. -Położył dłoń na moim ramieniu, ale niezbyt rozumiałam o co mu chodzi- Nic tu nie ma. -Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czemu jest tego taki pewny- Zaufaj mi ten jeden raz. Tu jest bezpiecznie...

Wpatrywałam się chwilę w jego oczy, szukając w nich jakiejkolwiek niepewności, ale ostatecznie jej nie znalazłam. Powinnam obdarzyć go jakimś zaufaniem.

-Dlaczego tak sądzisz? -Nie mieliśmy nawet okazji, by spokojnie porozmawiać, ponieważ tafla jeziora, niespodziewanie zaczęła wariować, ukazując w ten sposób mieszkającego w nim potwora. Przypominał azjatyckiego smoka, białe łuski i coś na wzór błękitnego futra podążającego wzdłuż grzbietu- Lucas, stań z tyłu.

Odruchowo zasłoniłam go własnym ciałem, ale co dalej? Nie jestem w stanie go obronić... Ten demon... Musi być upadłym bogiem. To klasa, którą jestem koszmarem każdego egzorcysty. Wszystkie żywiołowe klęski są ich dziełem, a ten jest domeną wody... Nie wiem czy moje demony dadzą sobie z tym radę. Muszę jednak kupić nam czas na ucieczkę inaczej oboje...

-Nie ekscytuj się tak ludzka kobieto. -Mruknął, zaspanym głosem- Gdybym chciał was zabić już byłabyś martwa. -Mlasnął, kładąc pysk dosłownie kawałek przed nami- Me imię Cocytus.

Patrzył na nas przenikliwie, przeskakując wzrokiem raz na mnie, raz na Lucasa. Widocznie po przedstawieniu się oczekuje tego samego.

-Angela, to Lucas. -Przedstawiłam nas, milknąc na chwilę. Teraz oczekuje celu naszej wizyty- Weszliśmy tu przypadkiem, musimy przejść kanion, a harpie obrały sobie na cal mojego kolegę. Znikniemy zanim się zorientujesz.

Irytuje mnie to, że nasza przyszłość leży w jego łapach. To upokorzenie dla każdego egzorcysty. Właśnie teraz jesteśmy zdania na jego łaskę. Jeśli postanowi nad zaatakować... Nasze szanse są nikłe. Cocytus... Brzmi znajomo. To chyba jedna z rzek styksu. Żywioł lodu... Żadna domena. Jest dewiantem Nie miałam okazji jeszcze walczyć z upadłym o tej domenie.

-Szukacie portalu. -Stwierdził, na co przytaknęłam- Muszę was zmartwić. Tam skąd przyszliście rządzą harpie, ale tam gdzie zmierzacie czeka was straszny los... Wejdziecie na teren elfów. -Zadrżałam, trafiamy z deszczu pod rynnę. Elfy już wieki temu się zintegrowały, tworząc potężny klan. Najgorsze jest to, że mają władzę nad losowymi żywiołami, a w ich szeregach dewianci zdarzają się nad wyraz często- Jeśli chcecie wrócić do swojego świata w jednym kawałku, zostańcie tutaj. Za piętnaście księżyców otworzy się portal do waszego świata.

Oblizałam suche wargi. Harpie nie są tak straszę w porównaniu do elfów, ale ten demon... Jaki ma cel?

-Dlaczego chcesz nam pomóc?

Lucas uprzedził moje pytanie, stając bliżej bestii. Nie wygląda jakby się obawiał.

-Bez powodu. Przez ten czas nie róbcie zbędnego hałasu. -Wskazał swoją łapą na wodospad, który był kawałek stąd- W tamtym miejscu przesiadywał niegdyś inny człowiek. Będzie wam tam wygodniej niż tu. Jeśli nie zjawicie się, gdy portal się otworzy, sama was tu ściągnę.

Ciemna Strona Egzorcyzmów [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz