XXIV

12 1 0
                                    




- Black!!

- Co ty tu robisz Dog? - mój pięknie zapowiadający się dzień, przerwał Mag wpadający do kuchni jak tornado.

- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?

- Ale o czym?

- Nie udawaj głupiej.

- Nie cholera nie udaję. Nie wiem co mam ci powiedzieć.

- Posłuchaj mnie, masz cholernie trudny charakter, przeważnie odpychasz od siebie ludzi. Ale nawet po takim czasie znalazło się kilku, który zaryzykowali, a ty co? Co robisz, wyrzucasz ich za drzwi - nie trwa długo zrozumienie o co w tym chodzi.

- Dog uspokój się bo dostaniesz zawału - piorunuje mnie wzrokiem - Odbyłam z Wilczkiem dorosłą rozmowę, oskarżył mnie o coś, czego nie powinien ruszać. Skończyło się jak zawsze, wybrał swój gatunek. Dog przyjaciele nie istnieją, jest tylko chęć przynależności do społeczeństwa. Te wszystkie słowa miłość, oddanie, troska, to zamydlanie oczy. Popatrz jak Zmienni traktują kobiety, nie lepiej dzieje się u Magów, no może Nimfy są inne ale to temu, że 90% ich populacji to kobiety!

- Taka jesteś mądra? Czyli ty i ja to co?

- Jesteś dla mnie jak ojciec Dog, którego nigdy nie miałam to inna sytuacja - cisza, Mag upada na krzesło, a do mnie docierają słowa które powiedziałam.

- Black, słoneczko tak mi przykro- macham ręką jakbym chciała odgonić muchę.

- To nic.

- Nie kochanie, to jest wiele- przysuwa się do mnie i zgarnia w niedźwiedzi uścisk - moja malutka ma uczucia!! Świat się kończy!

- Nie przesadzaj ja tylko..

- Stop! Nie psuj chwili, albo wiesz co - wychodzę. Idę się napawać chwilę triumfu - i tak po prostu zostawia mnie w kuchni. Gdybym wiedziała wcześniej, że na słowo ojciec tak będzie reagować, już wcześniej bym to wykorzystała. Zafascynowana nowymi wiadomościami, nie słyszałam kiedy następni goście wchodzą do domu. Trójca święta, a na końcu o kulach nasz nowy nabytek.

- Co na śniadanie?

- Nie prowadzę przytułku dla bezdomnych. Chcesz jeść to idź sobie ugotuj, albo kup, cokolwiek.

- Black ale twoje jedzenie jest takie pyszne - Jaszczurka chwyta się za brzuch, pewnie wszyscy usłyszeli dochodzące z niego dźwięki.

- Dobra siadajcie.

- Widzicie, mówiłem, że mam na nią dobry wpływ.

- Jest czerwona jak burak, więc w to wątpię - odzywa się Morph.

- Jesteś zazdrosny i tyle. Dracula mam rację?

- Nie mów tak do mnie!

- Ale ona może..

- Tak. A ty jeśli chcesz pożyć przestaniesz się tak do mnie zwracać.

- Black nie rozumiem jak możesz zadawać się z tymi dupkami. Zero poczucia humoru, patrz jakie mają pochmurne miny. Jakby się szykowali na jakąś ofiarę - czekam, Zen dalej kontynuuje - a tu nikogo do zabicia nie ma, jest piękny czerwony dzień, wiadomo słonce nie świeci, ale można to sobie wyobrazić. Siedzimy sobie kulturalnie przy śniadaniu, opowiadamy o uczuciach - czekam dalej, jeszcze tylko chwila - jest tak miło. A ci dwaj są naburmuszeni, ja wiem że Bogowie i Wampiry maja wahania nastroju, ale kogo oni chcą zamordować - i teraz nachodzi ta chwila, wszyscy go obserwujemy, nawet Mac ma minę jakby jedyne o czym myślał to zaszycie ust Jaszczurki, ciężkie będzie miał z nim życie - czemu tak na mnie patrzycie? Ohh - chyba szare komórki Jaszczurki wkoncu odnalazły wspólny bieg. Morph i Drac od jakiegoś czasu nie pałali do siebie entuzjastycznie, nie wchodziłam w ten dziwny konflikt, kiedyś sam się rozwiąże.

KłamstwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz