XIII

6 5 0
                                    


Składa pocałunek na moim czole, odkąd odeszłam robił tylko to, troska, opieka, jeden pocałunek przekazywał mi tak wiele uczuć. Strażnicy odprowadzają go. Powinnam poczuć ulgę, uważałam wszystkich tych bogów za wrogów. A teraz jestem między nimi i walczę o jednego z nich. Kim ja się staję?

- Jako Bogini Mądrości mam obowiązek stać na straży prawdy i tylko niej. Nie można zamydlić oczu komuś kto zagląda w serca i umysły. Ta kobieta, która miała odwagę stanąć przed nami, mimo, że groził jej gniew Bogów, wyjawiła tajemnicę. Jej tajemnicę. Panno Black czuje twój ból, bronisz się przed nim, nie kochasz go.

Uderzenie, a potem jakby cała sala zamarła, nie chciałam by mówiła te słowa na głos, nie ze względu na mnie.

- Ale on kocha ciebie. Jednogłośnie oznajmiam. Prawdą jest, że Bóg zakochuje się raz w całym długowiecznym życiu, to nasze przekleństwo, a może i ratunek. Morpheusz nie mógł dokonać zarzucanego mu czynu, bo gdyby to zrobił skazał by się na męczarnie w Hadesie, nie pozostaje mi nic innego jak ogłosić, że Bóg Snu zostaje uniewinniony.

Spoglądam na oddalającego się Boga, coś mi mówi, że nie łatwo powrócimy do poprzedniego stanu.

- Black daj mu czas.

- Nie wybaczy mi Ateno.

Bogini odziała się w zwyczajny strój, dżinsy i koszulka z napisem "Kocham Wolność" coś czuję, że i to ma przesłanie.

-Jest Bogiem, a jak sama wiesz mamy godność. Zdradziłaś tajemnice, jego tajemnicę, stał sie nagi, teraz musi sobie z tym poradzić na swój sposób.

- Lubisz go Ateno.

- Aż tak widać.

Teraz kiedy staje na wprost mnie wygląda jak nastolatka, zwariowana dziewczyna z sercem w rękach

- Morpheusz zawsze istniał w innej rzeczywistości. Ma zasady z którymi nie wszyscy z nas się zgadzają, ale jednak je ma. Kto by pomyślał Bóg najskrytszych marzeń się zakochał. Dziękuje ci.

Bogini oddala się wraz z tłumem.

- Za co?

- Czy to nie oczywiste? Za prawdę kochana.

Posyła mi szeroki uśmiech a potem znika. Prawdę - o cholera. Wyciągam telefon.

- Słucham Cieniu.

- Chcieliście doprowadzić do wojny...

- Dość szybko do tego doszłaś.

- Uciekaj Dawid, bo kiedy cię znajdę, będziesz się modlił o szybką śmierć.

Wybiegam z Sądu. Dwoje graczy Dracula i Bóg, próbowali mną sterować. Podarowali mi dowody, które miałam ukryć, a jednak od początku wiedzieli jak to się skończy. Stałam sie ich pionkiem. Pobicie syna Arcymaga dała im tylko możliwości, potem rzucili przynętę, chwyciłam ją. Spoglądam na zamknięte drzwi sali rozpraw. Rozglądam sie wokół. Kiedyś drewniane miejsce dla sędziów zastąpiła marmurowa płyta. Podobizny bogów widnieją na każdej ścianie, jak obserwatorzy. Ludzkość jest i była słaba, oddała panowanie, bez mrugnięcia okiem. Zasłużył na to, zasłużył na każde moje słowo które wypowiedziałam w tej sali. A teraz wie, że nie jest w stanie mną sterować. Morpheusz popełniłeś błąd w chwili kiedy wręczyłeś mi zdjęcia. W samochodzie przywdziewam starą mnie, musze odreagować. Kieruję się do jedynego miejsca które daje mi tą możliwość.

- Jeszcze jeden.

- Jasne.

Wódka działa kojąco na moją krtań, jestem wśród swoich. Zabójców, morderców, całej śmietance która nie przejmuje się uczuciami innych. Powinnam pierdolnąć tym zleceniem, niech jakiś inny Cień zamartwia się wojną między gatunkami, niech da robić z siebie głupka. Każdy korzysta na zaistniałej sytuacji, a ten pieprzony gówniarz nie zdaje sobie z tego sprawy. Pieprzyć to. Wyciągam sztylety, od jakiegoś czasu  zbyt ciążą mojej magi. Podarunek, cholerny pieprzony podarunek, a ja go przyjęłam. Zabójca od siedmiu boleści.

KłamstwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz