III

32 5 7
                                    

  

- Na teren Gildii Zmiennych nie maja wstępu osoby spoza gromady, takie jest prawo!

Łatwo rozpoznać wilka bo kiedy wpadaja w szał jego oczy mienią się błękitem, mam to szczęście, że przedemną stoi dwoje z tego rodzaju. Będzie ciekawie.

- Prawa nie dotyczą Cieni -zawsze staram się by mój głos był opanowany. Emocje nie są dobrym doradzcą, szkoda, że nie wie o tym przemieniająca się wilczyca. 

- Na twoim miejscu przemyśłałabym ta decyzję - wyciągam Sen i Mrok, dwa srebrne sztylety stworzone specjalnie dla mnie, zbijają każdego bez wyjątku.

- Rwr tyyyy, zgnies....zzzzz.

- Nie mówię po wilczemu.

Wilczyc rzuca się na mnie, trochę ją podjudziłam ale to tylko dlatego, że dawno nie miałam okazji na dobrą walkę. Wilczyca biegnie i biegnie, trochę za wolno, ale cóż taka już moja moc. Próbuje dorwać się do mojej krtani, błąd. Czemu wszyscy zmienni muszą być tak przewidywalni. Wbijam sztylet między żebra, przeciwnik pada u moich nóg.

- Grzeczna kicia. Leżeć!!! Ty - wskazuję na drugiego wilka -Jestem Cieniem, najwyższym zbójcą, nie ma prawa które może mnie zatrzymać i nie ma praw których muszę przestrzegać. Wpuść mnie.

- Tak jest cieniu.

- Nie trzeba było tak od początku. Gdyby koleżanka uzywała mózgu, z pewnością nie leżałaby teraz w kałóży krwi. Lepiej się nią zajmij.

- Dziwka! - wilczyca zdąrzyła jeszcze wyharczeć.

- Nazywano mnie już gorzej.

Nie tak dawno ktoś mi poradził, że nim coś zrobię powinnam przemyśleć każdy ruch - naprawdę staram się kierować tą zasadą, ale wychodzi jak wychodzi czyli wcale. Jest taka przeszłość, która wciąż rozszarpuje moje serce i ma jeden wspólny mianownik - zmienni. Obiecałam sobie, że moja noga tu nigdy nie postani. To co ma mnie zaprowadzić do zemsty, jest tym o czym pragnę zapomnieć. 

    Główny budynek władcy zmiennych mógłby uchodzić za piękny obraz nędzy i rozpaczy, chciałabym żeby tak było, jednak obraz czarno pomarańczowych cegieł jest równie piękny jak mur otaczający ich Gildię. Na wschodnim i zachodnim krańcu zamku stoją wieże. Kilkoro strażników z uniesioną dumnie głową celują prosto w moje serce. Czy chodź raz ktoś może mnie przywitać bardziej przyjaźnie. Smutny los Cieni.

- Partnerka czeka na siebie w sali wizyt.

Facet który ma przyjemność - albo i nie - wprowadzić moja osobę do środka zdecydowanie należy do kotowatych. Zawsze się zastanawiałam, co takiego Zeus wtłoczył w ich ciała, że każde jest prawie idealne. Mężczyźni przypominający skradające się zwierzę, z gracją poruszając każda kończyną. Jakie szczęście, że na mnie to nie działa.

- Władca nie spotka się z moją skromna osobą?

- Jesteś Cieniem, a on nie ma obowiązku przychodzić na twoje zawołanie.

- Wystarczyło odpowiedzieć "nie".

Jakiś czas temu wypłynęła wiadomość, że władca zmiennych w końcu znalazł partnerkę, spodziewałam się silnej osobowości, inteligencji, albo przynajmniej panowania nad sobą, jak szybko wyobrażenia mijają się z prawdą.

- Nie jesteś tu mile widziany Cieniu, wchodzisz w zakres gromady co to daje mi prawo do ataku.

Skąd ona się urwała?

Poprawiam kaptur, gdby doszło do walki on musi pozostac na swoim miejscu.

- Ktoś tu ma ma bardzo wysokie mniemanie o sobie, ale pozostawię tą sprawę na potem. Nie przyszłam wysłuchiwać twojej tyrady, nie interesują mnie twoje przechwałki. Mam zlecenie, a co się z nim wiąże pozwolenie na wchodzenie w życie gromad i przeprowadzenie dochodzenia. Wasza Łaskawość może warczeć i skomleć, ale to nie zmienia faktu, że jeśli zostanę zaatakowana mam prawo się bronić.

KłamstwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz