IV

42 5 1
                                    


Białe Pola istnieją od zarania dziejów, nawet po wybuchu nie zmieniły położenia. Dziwne. Dawno przestałam wierzyć w każde słowo które ktoś do mnie wypowiada. Po awanturze w biurze, alfa najwidoczniej musiał ostygnąć. Cóż sam sie prosił. Mój przewodnik młody wilczek nie wydaje się przestraszony tak jak co po niektórzy.

- Jesteś jednym z alf?

- Mój ojciec jest alfą gromady wilków, kiedyś przejmę po nim schedę. Na razie jestem na usługach Władcy.

- To takie frustrujące być służącym.

- Chyba mówisz w swoim imieniu Cieniu. Jestem ochroną, kimś czego ty nigdy nie zrozumiesz.

- Tak samo mówiono żołnierzom kiedy umierali za królów, którzy pragnęli tylko więcej i więcej.

- Nie porównuj nas do ludzi.

- Sami to robicie.

Milknę, rozmowa ze zmiennymi to jak uderzanie głową o ścianę, są wychowani w zamkniętym świecie, jakiekolwiek demokratyczne postępowanie jest dla nich głupie. Jeden władca i koniec. Pieprzona monarchia. Białe Pola swoja świetność miały kilka setek lat temu, przed wybuchem, z pewnością porastały ją pola zieleni, a teraz tylko czerwień zlana z wyschniętą ziemią i piachem. Kolumny wysokie na kilka metrów, powoli rozdmuchuje ciepły wiatr i one niedługo znikną. Dookoła powinien szumieć las, jednak suche połamane konary wyglądają na tyle przeraźliwie, że dobry producent mógłby nakręcić tu świetny horror. Pagórek z marmurowym ołtarzem to ich świętość. Ciekawe co oni tu składają w ofierze?

- Dziewice.

Czy ja to powiedziałam na głos?...

- Ubieracie się w czarne szaty, nakładacie maski a potem leję się krew?

Spogląda na mnie, od góry do dołu.

- Ok nie było pytania.

- Tak naprawdę przynosimy wyhodowane sztucznie owoce i potrawy, a potem nasz Władca kropi je swoja krwią.

-  Takie dramatyczne.

- Aż tak nas nienawidzisz?

- To nie nienawiść, tylko sceptycyzm. Zostaliśmy stworzeni, upodliliśmy się, padliśmy na kolana w obliczu zagłady, a wy przemieniacie to w kulturę i wiarę. Nie nie rozumiem tego.

- Nic nie wiesz o zmiennych.

- Wiem więcej niż mogło by ci się wydawać. Więc to tutaj go znaleźliście?

- Tak leżał na ołtarzu, skatowany.

- Kto go znalazł?

- Ja. A najdziwniejsze jest to, że nie odczułem żadnego innego zapachu.

- Może miałeś katar?

Wilk odwraca się do mnie tyłem, chyba przesadziłam.

- Ok zacznijmy od początku. Witaj jestem Cieniem, zabójcą na zlecenie

Wyciągam do niego dłoń, odwzajemnia mój ruch, twarda ogromna dłoń ląduje na mojej, przepływa na mnie każdy fragment jego wspomnień. Krew, więcej krwi, co ten mag tutaj robi? Potem zmieszanie, brak śladu, czy to jest strach? On sie bał, ale czego lub kogo?

- Michael Thorn syn alfy wilków Troya Thorna.

    Powrót do domu z ledwo dyszącą Shelby to szczyt mojego dobrego dnia. Jutro zatankuję. Teraz jedyne co mi pozostało to rozpatrzenie tej małej ilości informacji. Wychodzi na to, że to nie jeden ze zmiennych zaatakował Caleba, wszystko świadczy o ich niewinności. Największa zagadka to jak się tam znalazł. Nie wszedł od tak przez bramę. Coś mi ucieka. Chyba jednak będę musiała odwiedzić Arcymaga. Brak zapachu na ołtarzu, niewiele osób potrafi zatrzeć ślady w ten sposób. Bogowie i ich świta owszem, ale zmienny, wampir to co innego. Zmienni śmierdzą na kilometr, a wampiry chociaż należą do nieumarłych rozsiewają zapach wanilii. Ktoś musiał nad tym długo główkować by stało sie jasne, że wampiry są bardziej ludzkie od magów.

KłamstwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz