14

15 1 2
                                    

Czas leci naprawdę szybko. Ucieka nam przez palce i nim się obejrzymy nie mamy osiem lat, a osiemnaście. Ciężko to zauważyć w codziennej pogoni, kiedy pędzimy przed siebie, pochłonięci wielkim światem, do którego lgniemy. Dopiero gdy zwolnimy na chwilę, by złapać oddech, zauważymy, ile było ostatnich razów, z których nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy. Ostatnie wejście do piaskownicy, ostatnia zabawa lalkami, ulubiona kreskówka obejrzana po raz ostatni.

Jednak powszechnie wiadomo, że czas najszybciej leci, gdy wyczekujemy jakiegoś wydarzenia. Tak było z Anthonym Clarkiem. Miesiąc upłynął mu błyskawicznie, a on był zbyt zajęty treningiem i nauką, by to zauważyć.

Tak jak teraz, zbyt zajęty własnymi myślami, by zauważyć Cartera Bakera nawołującego go z końca korytarza.

– Thony! Jesteś na mnie zły? – zapytał Carter, gdy wreszcie go dogonił.

– Hm? Nie, dlaczego?

Carter wzruszył ramionami. Uśmiechnął się lekko i zrównał krok z Anthonym.

– Jutro pierwszy mecz.

– Wiem – odparł Anthony. – Zagram na nim.

– Wiem. Nie widzę innej opcji.

Carter zarzucił ramię na barki Anthony'ego, który spojrzał na niego z ukosa. Zrobiło mu się cieplej na duchu.

***

– Czy masz jakieś życzenie do mnie, Anthony? Już jest przerwa – powiedział nauczyciel matematyki, spoglądając sugestywnie na zegarek. Patrzył na Anthony'ego znad swoich cienkich okularów.

– Tak. Czy sprawdził pan moją ostatnią poprawę?

– Ach, twoje poprawy. Zostały mi chyba dwie do sprawdzenia. Zrobię to jutro.

– Nie mogę czekać do jutra, panie profesorze. Czy jest możliwość, żeby sprawdził pan je teraz?

Nauczyciel nie był wcale zadowolony z tej prośby, co doskonale było widoczne na jego twarzy. Sięgnął jednak do szuflady biurka i wyjął teczkę, na której wielkimi literami zapisane było nazwisko Anthony'ego. Poprawił okulary na nosie i przejrzał kartki, marszcząc brwi.

– Cóż, wygląda na to, że wszystko poprawiłeś przynajmniej na trójki, tak jak się umówiliśmy, Gratulację, Anthony.

Ulga i zadowolenie.

– Dziękuję, panie profesorze.

Anthony czuł dumę. Wiedział, że da radę poprawić te oceny – to było oczywiste. Czuł, że coś udowodnił. Ale to nie było wszystko. Zamierzał teraz udowodnić, że jest niezastąpiony. Zamierzał pokazać Ashowi Newmanowi, gdzie jest jego miejsce.

– Anthony!

Anthony odwrócił się. Lily Foster zakryła usta, nagle zawstydzona, choć nikogo prócz nich nie było na korytarzu; lekcje niedawno się skończyły.

– Chciałam zapytać czy nie chcesz się razem pouczyć. Możemy iść do biblioteki albo do mnie, gdzie wolisz...

– Dzięki, ale nie potrzebuję już pomocy. Poprawiłem wszystkie oceny. A teraz idę na trening.

Lily była trochę zaskoczona, choć uważała, że wcale nie powinna. Pomyślała też, że wcale nie jest zdziwiona, że Anthony mówił to wszystko z uśmiechem. Lekkim, prawie niezauważalnym. Ścisnęła mocniej pasek torby. Starała się zmusić do uśmiechu.

– Och, cieszę się. W takim razie może przyjdę obejrzeć trening.

– Jak chcesz. Na razie.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz