Amelie Moore słuchała uważnie wykładu, notowała ważniejsze zagadnienia, obracała w palcach długopis i opierała brodę na ręce zgiętej w łokciu.
– Dobrze. Teraz wyświetlę państwu prezentację. Proszę ją uważnie śledzić, bo nie będę wracał do omówionych już slajdów.
Amelie westchnęła do siebie. Przewróciła notatnik na nową stronę i niedbale rozpisywała ważne punkty, by uporządkować je, gdy po zajęciach wróci do mieszkania. Pan Marshall, wykładowca, którego naprawdę nie darzyła sympatią, według niej postawił sobie za cel jak najszybsze omawianie prezentacji, a na każdym kolejnym wykładzie starał się pobić swój rekord.
– Masz jakieś notatki z tej prezentacji? – Amelie zapytała wyższą od siebie blondynkę. Ruby odgarnęła włosy i prychnęła lekko.
– Oszalałaś? Nagrałam to wszystko, bo przecież nie idzie nadążyć za jego paplaniną.
– Jesteś genialna. Podziel się.
Ruby zaśmiała się i szturchnęła Amelie w bok.
– Dobra, ale kup mi za to kawę. Bez cukru i z kropelką mleka. Idę do toalety, złapię cię zaraz.
Amelie pokiwała tylko głową, notując w niej zamówienie. Poszła do automatu, który czasem się zawieszał, ale kawa w nim była naprawdę dobra; smakowała nawet Amelie, która nie była jej miłośnikiem. Wybrała odpowiednią opcję i wrzuciła monety. Automat zabuczał głośno, a Amelie przypomniał się ten ze szkoły w Thetford, który zazwyczaj nie wydawał reszty. Uśmiechnęła się do siebie.
– W samą porę. Dzięki. – Ruby wzięła kubek i pociągnęła zachłanny łyk. W tym samym czasie rozdzwonił się telefon Amelie.
– Ciao, ragazzo.
– Masz na myśli ragazza.
Amelie wywróciła oczami.
– Mam na myśli: hej, Maiu. Dobrze cię słyszeć.
– Cieszę się bardzo. Mam nadzieję, że za dwa dni powiesz: "Hej, Maiu. Dobrze cię widzieć".
– Przyjeżdżacie?
– Tak. Carter właśnie kupuje nam bilety na samolot. Możesz dać znać reszcie i może spotkalibyśmy się w pełnym składzie.
– Jejku, no w końcu! Stęskniłam się za wami wszystkimi. Zaraz do wszystkich zadzwonię i ściągnę do Thetford – obiecała Amelie.
– Super. Dam znać jak już będziemy na miejscu. Ciao!
– Więc jedziesz w weekend do domu? – spytała Ruby. Obracała w dłoni pusty kubek.
– Tak. Moja przyjaciółka razem z chłopakiem przyjeżdżają do Anglii, koniecznie muszę się z nimi spotkać.
– Super. Och, zaraz zaczynają się wykłady. Lepiej się pospieszmy.
Amelie do końca dnia nie była w stanie skupić się na słowach wykładowców i ćwiczeniach, które miała wykonywać. Jej myśli wędrowały do jednego konkretnego popołudnia (tego, gdy ściśnięci w pokoju Cartera otwierali listy w uczelni) i nie potrafiła temu zaradzić.
– Dostałam się. Na obie uczelnie. A wy? Maia, gdzie twoje listy?
– Nie mam ich, bo nie składałam podań na studia. Nie patrzcie tak na mnie. Nie czułam takiej potrzeby.
– Więc co będziesz teraz robić?
Maia wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Może gdzieś wyjadę.
CZYTASZ
just like you
Genç Kurgu- O czym myślisz? Ash Newman spojrzał na Amelie Moore. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej lekko. - O niczym. Amelie Moore nie uwierzyła. - A o czym myślisz, kiedy patrzysz na nich? - spytała, wskazując ruchem głowy na uczniów biegających po...