24

12 1 2
                                    

Anthony Clark krążył po pokoju. Nie tylko po to, by rozruszać trochę nogę, ale również miał dziwne przeświadczenie, że z każdym postawionym przez niego krokiem, z każdym zrobionym kółkiem, był bliżej rozwiązania problemu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to wcale nie działało w ten sposób i że po prostu starał się w ten sposób zebrać w sobie. Nie wiedział tak naprawdę z jakiego powodu, ale poczuł się nagle lepiej, pewniej.

Wziął telefon i jeszcze chwilę obracał go w palcach. W zasadzie nie było nad czym się więcej zastanawiać – w końcu już podjął decyzję.

Anthony Clark: Cześć, Lily. Chcesz pójść ze mną na mecz jutro?

Anthony od razu zablokował telefon, wiedząc, że w innym razie wpatrywałby się w napięciu w zieloną kropkę, czekając na kolejne trzy kropki, które świadczyłyby o tym, że Lily Foster odpisuje na jego wiadomość. Nie chciał też wiedzieć, jeśli jednak tego nie robiła.

Na dźwięk powiadomienia serce zabiło mu szybciej.

Lily Foster: Z chęcią, Thony.

Anthony Clark: Super. Moja mama nas zawiezie. Napiszę do ciebie rano.

Lily Foster: Będę więc czekać.

I Lily Foster naprawdę czekała, bo gdy Anthony razem z Amelie Moore i Maią Bishop zatrzymali się pod jej domem, ta już stała na chodniku, ściskając w dłoni małą torebeczkę.

– Hej, Lily.

– Dzień dobry, cześć wam. Dziękuję, że po mnie przyjechaliście.

– Drobiazg, kochanie. – Mama Anthony'ego odwróciła się do dziewczyn. Uśmiechała się szeroko. – Cieszę się, że mogę pomóc przyjaciołom Thony'ego.

Droga do szkoły, w której miał odbyć się ostatni mecz zajęła im prawie godzinę. Wypełniona była rozmowami, muzyką z radia i uśmiechami. Promienie słońca nieśmiało wpadały przez lekko uchylone szyby samochodu, grzejąc twarz Anthony'ego, a wraz z nimi przedzierał się wiatr pachnący wiosną.

– Robimy zakłady? Jaki wynik obstawiacie? – Amelie siedząca na środku wychyliła się do przodu. – Co obstawiasz, Anthony?

Anthony zastanowił się chwilę.

– Powinienem chyba powiedzieć, że wygramy, prawda? Przynajmniej taką mam nadzieję, ale nie jestem pewny.

– Dobra, Anthony mówi, że przegramy, my mówimy, że wygramy. A pani jak obstawia?

– Całą sobą stawiam na naszą wygraną.

 Anthony odwrócił się do dziewczyn.

– A o co się zakładamy?

Amelie wydęła usta, a Maia i Lily obserwowały zaciekawione.

– O rację? Poza tym lepiej się nie wychylaj, to twój głos zostanie między nami.

Anthony uśmiechnął się tylko, w duchu mając nadzieję, że jego przeczucie okaże się mylne.

***

– Jakby co, to dzwońcie, to was odbiorę!

– Dobrze, dziękujemy!

– Masz przemiłą mamę, Anthony – powiedziała Maia. – Jesteście strasznie podobni.

– Serio?

– Macie takie same oczy. I usta – odezwała się Lily. Anthony spojrzał na nią i zobaczył rumieńce na jej policzkach. Lily jednak nie patrzyła na niego. Odchrząknął.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz