Sophie King tego dnia była zmęczona. Właściwie tego poranka, bo dopiero otworzyła oczy po niespełna pięciu godzinach snu. Wczoraj siedziała do późna, straciwszy poczucie czasu i teraz przyszło jej płacić za to cenę.
Odrzuciła na bok kołdrę i wstała. Nie czuła pod stopami zimnej podłogi. Przetarła zaspane oczy, podniosła szkicownik i odłożyła go na szafkę nocną. Wsunęła stopy w ciepłe trepki i poszła do łazienki. Pociągnęła za klamkę. Jak zwykle.
– Evan, długo jeszcze?
– Dopiero wszedłem!
Sophie wywróciła oczami.
– No okej, ale pospiesz się, bo ja też muszę!
– Mogłaś wstać wcześniej!
Sophie miała ochotę kopnąć w drzwi. Zamiast tego wróciła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami.
– Zawsze wstaję wcześniej od ciebie. Cholera, chociaż raz mógłbyś mi ustąpić.
Bycie starszą siostrą dla Sophie było naprawdę uciążliwe. Codziennie musiała ustępować Evanowi, nawet jeśli chodziło o głupoty. Należało zauważyć, że Evan miał dwanaście lat, nie był więc już dzieckiem, a jednak tak się zachowywał. Sophie winiła za to rodziców i miała im to okropnie za złe. Nigdy nie wstawiali się po jej stronie. Zawsze był tylko Evan i Evan. Miała tego dość.
Nie chcąc jednak tracić czasu, Sophie postanowiła spakować torbę i się ubrać. Wybrała dziś jasne dżinsy z wysokim stanem i krótką bluzę w kolorze pudrowego różu, tak więc kawałek jej skóry był odsłonięty. Rozczesała długie blond włosy i pozwoliła im opaść falą na plecy. Swój wygląd postanowiła nadrobić makijażem. Tak więc zrobiła wszystko, by zakryć jakiekolwiek oznaki niewyspania, podkreślić duże brązowe oczy i rozświetlić cerę. Wyglądała naprawdę ładnie.
Jak zwykle jej się udało.
– Wolne! – Usłyszała głos Evana i pobiegła do łazienki, póki miała okazję. Załatwiła swoje potrzeby, umyła zęby i poprawiła pomadkę na ustach. Wróciła do pokoju, żeby spryskać się swoimi ulubionymi perfumami. Narzuciła na siebie dżinsową kurteczkę i białe trampki. Wzięła torbę i poszła do kuchni.
– Och, jesteś, Sophie. Dobrze, bo właśnie wychodzimy – powiedziała pani King, ubierając płaszcz.
Sophie zmarszczyła brwi.
– Jeszcze nie jadłam śniadania.
– No to należało wstać wcześniej, moja droga. Weź sobie jakieś owoce, zjesz w aucie.
– A czy Evan nie może czasem wcześniej wstać?
– Evan dopiero dorasta i potrzebuje odpowiedniej ilości snu.
– A ja nie?
– Gdybyś nie siedziała do późna, to byś wstała bez problemu.
Sophie nie mogła tego słuchać.
– Wcale nie...
– Sophie, nie mamy czasu, Evan zaraz się spóźni – powiedział tata, już stojąc przy drzwiach. – Jedziesz z nami czy idziesz na autobus?
Sophie zacisnęła usta. Ścisnęła telefon w dłoni i bez słowa wyszła z domu. Wsiadła do auta i nie odzywała się przez całą drogę. Zresztą, nie miała z kim rozmawiać; rodzice byli zajęci dyskusją o pracy, a Evan grał na telefonie. Sophie było duszno.
Kiedy tylko wysiadła z samochodu, wzięła głęboki oddech. Przybrała na twarz uśmiech (wcale nieszczery) i weszła do szkoły. Głowa wysoko uniesiona, pewność siebie bijąca z daleka.

CZYTASZ
just like you
Teen Fiction- O czym myślisz? Ash Newman spojrzał na Amelie Moore. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej lekko. - O niczym. Amelie Moore nie uwierzyła. - A o czym myślisz, kiedy patrzysz na nich? - spytała, wskazując ruchem głowy na uczniów biegających po...