4

43 2 5
                                    

Ash lubił piłkę nożną. Jak wielu chłopaków w jego wieku, po cichu marzył o karierze związanej z tym sportem i chciał robić coś, co mogłoby go do tego w jakikolwiek sposób przybliżyć. Cóż, właściwie był pewien, że gra w szkolnej drużynie raczej nie będzie miała na to bardzo dużego wpływu, ale w końcu był w Thetford dopiero kilkanaście dni, od czegoś trzeba zacząć.

Tak więc z wielkim entuzjazmem i uwielbieniem do piłki nożnej, Ash po skończonych lekcjach poszedł na trening. Przepychał się i żartował z Nathanem, któremu w końcu poprawił się humor po matematyce. (Liczę, że zdałem ten test. Zawsze mi się udaje, tym razem też musi).

Po porządnej rozgrzewce (czasem były bardziej męczące niż sam trening), trener Burton kazał im się dobrać w pary. Nathan od razu uwiesił się na Ashu.

– A teraz ustawcie się w dwuszeregu. Dobra. Jeden rząd tworzy jedną drużynę, a drugi drugą. Ross, wybierz koszulki.

Ash poczuł mocny uścisk na ramieniu.

– Wiedziałem, że to się kiedyś stanie, ale nie przewidziałem, że tak szybko.

Nathan głośno wciągnął powietrze.

– O co...

– Żegnaj, przyjacielu – przerwał i teatralnie odwrócił się na pięcie.

Ash tylko pokręcił głową rozbawiony i przyjął zieloną koszulkę od wysokiego chłopaka z ostrymi rysami twarzy. Surowości jego wyglądowi dodawały krótko obcięte ciemne włosy i oczy w lodowato niebieskim odcieniu. Scott Clark wzbudzał respekt (albo strach) u niejednego. Ash nie był wyjątkiem.

– Dobra, chłopaki, gramy! – zawołał trener, żeby zaraz zagwizdać swoim czerwonym gwizdkiem, który zawsze dyndał na jego szyi.

Ash obserwował uważnie i piłkę, i zawodników z obu drużyn. Chciał choć w małym stopniu poznać ich sposób gry. Obracał się raczej w okolicach obrony, uważnie oceniając.

Szybko dało się zauważyć, że to Scott Clark był asem drużyny. Biegł przed siebie, sprawnie omijając kolejnych zawodników, którzy starali się ukraść mu piłkę. Jego twarz nawet na chwilę nie zmieniła wyrazu, gdy piłka zatopiła się w siatce bramki. Ash miał ochotę wydać z siebie głośne "Wow!", ale powstrzymał się, w zamian wzdychając głośno. Pomyślał, że miał szczęście być teraz z nim w jednej drużynie.

– To było mocne, nie? – zagadnął Nathan.

Ale Ash nie był jedynym, który wytężał wszystkie zmysły, skupiając się na grze. Anthony Clark miał nowego na celowniku. Kosmyki ciemnych włosów związanych w kucyk na czubku głowy opadały mu na wiecznie zmarszczone czoło. Od samego patrzenia na niego miało się wrażenie, że jego umysł działał na najwyższych obrotach, wyprzedzając wszystkich o jeden krok – nie sposób było za nim nadążyć, o czym zaraz przekonał się Ash. Każda piłka, która znalazła się w posiadaniu Anthony'ego, zaraz odnajdowała swoją drogę do Asha – nieważne jak daleko się znajdował.

"Jego podania są takie precyzyjne", pomyślał Ash. Musiał mocno skoordynować umysł z ciałem, choć w rytmie narzuconym przez Anthony'ego było dużym wyzwaniem, by nie działać chaotycznie. Pot spływał po czole Asha.

– Dobra, chwila przerwy. Napijcie się i gramy dalej – powiedział trener.

Ash otarł twarz koszulką.

– Jak się bawisz?

– Co z nim jest? – spytał Nathana.

Nathan spojrzał na Anthony'ego i wzruszył ramionami.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz