7

22 2 2
                                    

Nathan Graham był człowiekiem leniwym. Albo nie. Jego zdaniem należało pracować mądrze, a nie ciężko. Zadanie wydawało się banalnie łatwe z umiejętnością zapamiętywania i przyswajania informacji usłyszanych zaledwie raz. A Nathan był szczęściarzem urodzonym z tą zdolnością. Mimo częstego przysypiania na lekcjach, zdania wypowiedziane przez nauczyciela, które wpadły mu do ucha, zostawały w jego głowie. Dzięki temu oszczędzał naprawdę dużo czasu na nauce, a jego oceny nigdy nie stawiały go w sytuacji zagrożenia. Mama zawsze powtarzała mu, że gdyby postarał się choć trochę bardziej, mógłby być najlepszy w szkole.

Tylko po co?

Nathan nie chciał być najlepszy z matematyki czy z biologii. Jego celem było dostawanie dobrych ocen, by móc grać na boisku, albowiem jeśli nie mógłby tego robić, to nic nie miało sensu. Był piłkarzem z krwi i kości i nie wyobrażał sobie innego miejsca na ziemi niż murawa.

– Nathan, ja się bardzo cieszę, że masz pasję i się w niej spełniasz, ale przydałby się też plan B, wiesz? – mówiła jego mama.

I choć Nathan nie dopuszczał do siebie myśli, że coś mogłoby pójść nie tak, to wiedział.

***

Nathan nie bardzo lubił chodzić do szkoły. Był to dla niego przykry i niezwykle nudny obowiązek, choć wiedział, że to było przymusem nastoletniego życia. Często fantazjował, że gra w jakiejś znanej drużynie i ćwiczy pod okiem sławnego trenera, nie dbając o podręczniki i oceny, bo liczyła się tylko piłka nożna. I sława.

– Nie chcę ci psuć marzeń, ale wiesz, że to tak nie wygląda? Musisz się uczyć dopóki nie jesteś pełnoletni – mówił wtedy Ross, ostudzając trochę wizje Nathana.

– Właśnie zniszczyłeś moje marzenia, taki z ciebie kapitan.

Ross zaśmiał się i aż miał ochotę poczochrać blond czuprynę. Oczywiście powstrzymał się całym sobą.

– Kapitan, który tylko głaska po głowie jest nic niewarty w mojej opinii.

Nathan tylko wywrócił oczami.

Dokładnie tak jak teraz, gdy siedział z rodzicami przy śniadaniu.

– Znowu dostałeś dwóję z matematyki. Czy choć raz nie możesz napisać lepiej? Chociażby na trójkę?

Nathan odłożył widelec, wiedząc, że nie będzie już w stanie przełknąć jajecznicy.

– Co za różnica czy dostanę dwóję czy tróję? To tylko ocena, a te wszystkie bryły i tak mi się nie przydadzą w moim zawodzie.

– Piłkarz to nawet nie zawód – rzuciła mama, ale zamilkła zaraz. Ukłucie w sercu Nathana. Spróbowała jeszcze raz. – Mam na myśli, że to bardzo niepewne zajęcie. Co, jeśli zdrowie ci nie pozwoli grać? Musisz mieć coś, czym możesz się zawsze zajmować. Jak...

– Jak moje starsze siostry? Możesz mnie przestać do nich porównywać? Ich marzeń nigdy nie krytykowaliście. Bo prawnik czy lekarz jest lepszy? Chciałbym wsparcia w spełnianiu moich marzeń, a nie waszych.

Tata Nathana odłożył widelec. Splótł dłonie, wchodząc w rolę dyplomaty.

– Nathan, mama nie miała niczego złego na myśli. Chcemy dla ciebie jak najlepiej. Oczywiście, że to twoja decyzja, którą sam musisz podjąć. Chodzi tylko o to, byś nie zamykał sobie wszystkich innych drzwi w pogoni za tymi jednymi. Dobrze jest mieć zostawione jakieś furtki, wiesz?

Nathan wiedział. Nagłe ciepło na jego dłoni. Spojrzał na mamę.

– Nie gniewaj się na mnie. Może źle to ujęłam. Będę cię wspierać bez względu na to, którą drogę wybierzesz.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz