5

45 3 13
                                    

– Wow, jak to przeżyłeś?

– Z trudem.

– Hm, moją obecnością się tak nie podniecasz, ale oto proszę, Anthony Clark usiadł z tobą w jednej ławce i wielka mi ekscytacja. Jestem zazdrosny.

Ash wywrócił oczami. Był pewien, że Nathan żartował, bo dokładnie to robił od początku ich znajomości.

– Z pewnością powinieneś.

Nathan tak naprawdę nie był zazdrosny, a Ash wcale nie zamierzał się dłużej zastanawiać nad tym tematem, gdy szedł na angielski. Słyszał, że Bayer, nauczycielka tego przedmiotu, była naprawdę straszna, choć jeszcze nie miał okazji doświadczyć tego na swojej skórze. Jednak musiał przyznać, że samo brzmienie jej nazwiska potrafiło wywołać na jego rękach gęsią skórkę. Był zbyt przejęty, żeby nie spóźnić się na lekcję, że nawet nie zauważył osoby idącej z naprzeciwka.

– Och, przepraszam.

Lily Foster spojrzała na Asha zaskoczona, jakby tak samo jak on błądziła daleko myślami. Przez chwilę po prostu stali na środku korytarza, patrząc na siebie (głównie dlatego, że Ash wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, a Lily była po prostu ciekawa). Ash szybko odgonił od siebie myśl o kółku muzycznym (w końcu to nie jego interesował ten temat) i zamknął do tej pory otwarte usta. Uśmiechnął się lekko i odwrócił.

– Okej – mruknęła jeszcze tylko Lily i rozeszli się każde w swoją stronę.

Ash zajął miejsce w tej samej ławce, w której usiadł na pierwszych zajęciach. I kolejnych, i kolejnych. Był zbyt zaabsorbowany szukaniem w plecaku zeszytu i porządkowaniem własnych myśli (ostatnio lubiły rozjeżdżać się różnymi torami), żeby od razu zauważyć osobę stojącą przy jego ławce.

– Hej. Mogę tu usiąść? – zapytała Amelie Moore, ściskając w dłoni pasek torby. Chyba uznała samo spojrzenie Asha za zaproszenie, bo nie czekając na odpowiedź, usiadła.

– Jasne – powiedział mimo to. – Jestem Ash.

– Wiem. Mamy razem angielski.

Ash zaśmiał się trochę (bardzo) niezręcznie. Amelie założyła włosy za ucho w nerwowym geście. Naprawdę nie wiedziała, czemu to powiedziała, kiedy miała do wyboru masę innych wariantów. Potarła dłonie o uda. Kupa niezręczności. Ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby ją jakoś rozgonić. Lub pogrążyć się jeszcze bardziej. Jeszcze nie zdecydowała.

– Więc... grasz w nogę?

– Tak. A ty...?

– Piszę.

– Piszesz?

– Tak, opowiadania – uściśliła Amelie. Chyba zaschło jej w gardle.

– Och. Jest może jakieś... kółko pisarskie?

Kółka (różne, te na matematyce też) ostatnio prześladowały Asha.

– Gdzie?

Ash uśmiechnął się, ale tylko lekko. "Dogadałaby się z Nathanem", pomyślał.

– W szkole.

– Och! Nie, nie ma. Jedynie katuję Maię, moją przyjaciółkę, żeby czytała moje wypociny zanim cokolwiek z nimi zrobię.

– Mówisz o Mai Bishop?

– Tak, właśnie. Siedzicie razem na biologii? – Amelie maniakalnie obracała w palcach długopis.

– Tak. Miałem fart, żeby usiąść z geniuszem. Teraz siedzę z drugim. Czy skoro piszesz, to mogę zakładać, że masz angielski w jednym palcu?

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz