19

16 1 5
                                    

Anthony Clark wyłączył telefon i schował go w szpitalnej szafce. Tak naprawdę wątpił, żeby ktokolwiek miał w planach do niego dzwonić, ale wolał się zabezpieczyć na ten wypadek. Oparł głowę na poduszce i zamknął oczy. Kolano bolało go do tego stopnia, że pielęgniarka zwiększyła mu dawkę leku przeciwbólowego. Teraz był trochę otępiały i piekielnie zmęczony.

– Spróbuj zasnąć, powinieneś wypocząć – powiedziała jego mama, gładząc go po włosach. Tata patrzył na niego ze zmartwieniem.

Anthony pragnął zasnąć, ale odkąd został sam, natłok myśli mu to skutecznie uniemożliwiał.

Po niezbędnych badaniach i usztywnieniu nogi, lekarz powiedział, że przyjrzą się temu jeszcze jutro i ustalą więcej. Coś w minie lekarza powiedziało mu, że to nie jest lekka kontuzja. Anthony miał w swojej głowie gotowe różne scenariusze.

Anthony pokręcił głową, chcąc wyrzucić z niej to spojrzenie. Zacisnął pięści, powstrzymując łzy cisnące mu się do oczu. A potem spojrzał w okno, za którym już było ciemno i pomyślał, że nie ma siły się powstrzymywać. Skulił się na tyle, na ile pozwalała mu uszkodzona noga i rozpłakał się jak małe dziecko, mocząc poduszkę łzami.

Anthony Clark zasnął późno wyczerpany targającym jego ciałem szlochem, bólem i sobą.

***

Carter nie mógł się dodzwonić do Anthony'ego, ale w duchu się tego spodziewał, dlatego zadzwonił do jego mamy, która powiedziała mu, gdzie go może znaleźć. Szedł więc szpitalnymi korytarzami aż w końcu trafił na odpowiednią salę. Była pusta. Coś w nim drgnęło, ale postanowił poczekać przed drzwiami. Może zabrali go na jakieś badania.

Po kilku minutach zobaczył Anthony'ego na wózku, który pchała młoda pielęgniarka. Cały czas uśmiechała się miło i zagadywała go. Carter widział, że Anthony stara się chociaż kiwać głową w odpowiednich momentach.

– Och, pan do Thony'ego?

Carter uniósł brwi. Do Thony'ego? Uśmiechnął się.

– Tak. Można?

– Zapraszamy. Thony właśnie wraca z badań i nie będę go męczyć do południa.

Carter pomógł przyjacielowi przenieść się na łóżko.

– Ależ pan silny. Szkoda, że Thony wcześniej nie powiedział, że odwiedzi go przyjaciel. No nic, idę już.

Pielęgniarka zniknęła za drzwiami, a głowa Anthony'ego opadła na poduszkę.

– Jest strasznie miła – powiedział Carter.

– Strasznie dużo mówi.

– Trochę jak taka ciotka. Ale chyba jest młoda, nie?

 Anthony wzruszył ramionami.

– Przynajmniej tak wygląda.

Carter przyjrzał się przyjacielowi. Zauważył, że jego grzywka wymagała skrócenia, bo już wchodziła mu w oczu. Twarz była blada, oczy zmęczone, jakby nie przespał tej nocy. Wyglądał jakby się zapadł w sobie. Carter miał nadzieję, że jego wrażenie było mylne.

 – Opowiedz mi o meczu.

Carter usłyszał znane głosy na korytarzu.

– Oni zrobią to lepiej – powiedział, a w następnej chwili pokój wypełnił się prawie całą drużyną piłkarską.

 – Nie bardzo wiedzieliśmy, co przynosi się w takiej sytuacji, dlatego mamy coś słodkiego i akcent kwiatowy – powiedział Ross, stawiając na szafce koszyk ze słodyczami i małym bukiecikiem.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz