6

35 2 4
                                    

Ash Newman był wdzięczny za bycie nastolatkiem.

Ash nie należał do rannych ptaszków, a jednak tego dnia obudził się prawie godzinę przed budzikiem. Przyjął to jednak z miękkim uśmiechem na ustach i pozwolił sobie na chwilę relaksu przed dniem pełnym gonitwy szkolnymi korytarzami z klasy do klasy. Przekręcił się na plecy i przeciągnął, strzepując okruchy snu z powiek.

Ash lubił chodzić do szkoły. Lubił kupować na przerwie kawę z tego automatu, co to zazwyczaj nie wydawał reszty, lubił chodzić po lekcjach na pizzę, lubił rzucać z Nathanem Grahamem papierowymi kulkami w Sophie King na historii. Ale ponad wszystko lubił grać w piłkę nożną. Czuł się naprawdę dobrze w drużynie, mimo chłodnych spojrzeń Anthony'ego Clarka, od których miał ciarki na plecach czy Scotta Clarka, którego osoba wciąż pozostawała dla Asha zagadką.

Ash chyba odprężył się za bardzo, bo gdyby nie Madison, która weszła do jego pokoju, spóźniłby się do szkoły.

Wybiegając z domu, Ash pomyślał, że naprawdę lubił bycie nastolatkiem.

***

Carter Baker zazwyczaj zaczynał swój dzień z muzyką. Odpalenie jakiegoś rytmicznego kawałka na Spotify było drugą rzeczą, którą robił po przebudzeniu – pierwszą było pójście do toalety i tam śpiewał do swojego odbicia z pianą kapiącą z ust, gdy mył zęby. Potem ubierał się w cokolwiek, co akurat wpadło mu w ręce i było raczej czyste, jadł śniadanie i szedł do szkoły, tym razem z muzyką grającą mu w słuchawkach.

Dla Cartera bycie nastolatkiem wcale nie było takie łatwe. Uważał, że miał za dużo rzeczy, którymi musiał się przejmować. Hasłem głównym była szkoła, czyli skupisko wszelkich problemów, od testów zaczynając, na ludziach kończąc.

Relacje międzyludzkie były dla niego tematem dosyć uciążliwym. Wiedział, że każdy chciał kogoś mieć, nieważne jakim kosztem. Według niego najłatwiej można było to zauważyć wśród dziewczyn. Wiele razy słyszał na korytarzu, jak Naomi Hall mówiła o Sophie King rzeczy, które mogłyby zakończyć tę znajomość, gdyby tylko Sophie się o nich dowiedziała, a oczywiście dowiedzieć się nie miała. W jego ocenie było to dosyć toksyczne i fałszywe. A właśnie ta cecha przeważała w ludziach. W umysłach młodych osób jest zakodowana chęć dostosowania się do społeczeństwa, potrzeba akceptacji, nawet jeśli w efekcie twoje prawdziwe ja miało być schowane głęboko pod maskami przygotowanymi na każdą okazję. Czasem wrastały one tak mocno w skórę i wbijały się w duszę, że pozbycie się ich graniczyło z cudem.

Oczywiście byli tacy, którzy zgniatali narzucane maski i wyrzucali do kosza. Carter nawet z miejsca mógł wymienić kilka takich osób. Chociażby Ross Turner czy Scott Clark, Maia Bishop i Amelie Moore. Anthony Clark.

Przede wszystkim Anthony Clark.

W zasadzie Carter nie pamiętał odkąd się znali. Wiedział tylko, że mógł się przyjaźnić naprawdę z każdym, albowiem każdy zabiegał o jego osobę, racząc go ładnymi uśmiechami. Idealni kandydaci na przyjaciół. A gdzieś daleko za nimi był on – z grymasem na twarzy i zmarszczonym czołem. Kanciaste kontury. Idealny w swojej nieidealności. To właśnie jego wybrał Carter i to jego zawsze szukał w tłumie.

Anthony Clark stał oparty o swoją szafkę. Ręce w kieszeniach, włosy opadające na oczy, plecak niedbale zwisający z ramienia.

– Chcesz posłuchać? – zapytał Carter, oferując jedną słuchawkę. Anthony włożył ją do ucha, oparł głowę o szafkę i zamknął oczy. A Carter patrzył na niego. Pierwsza zwrotka, refren, druga...

– Co to za piosenka? – spytał Anthony, oddając słuchawkę.

– "Misery" od The Maine.

– Nie słuchasz takiej muzyki.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz