20

14 1 3
                                    

Od zawsze wiadomym było, że wszystko, co dobre, kończy się za szybko. Wolne i (prawie) beztroskie dni spędzane na siedzeniu do późna, wychodzeniu ze znajomymi, szczerzeniu się do telefonu, gdy ta osoba napisała. (Choć to ostatnie Amelie Moore starała się ukrywać, jednak wcale nieskutecznie).

Szybko minęły też święta, w tym roku obfite w śnieg, a po nich przyszedł sylwester. Zazwyczaj spędzany w gronie własnych przyjaciół, tym razem miał być celebrowany z całym trzecim rocznikiem. Amelie nie dociekała, kto wpadł na ten pomysł, ale zastanawiało ją, gdzie ci wszyscy ludzie mieli się pomieścić. Choć ta kwestia też nie zaprzątała jej głowy długo, bo była kolejna, ważniejsza, a mianowicie strój na tę okoliczność.

– Wystroję się tak, jak nigdy – powiedziała do siebie, otwierając szafę. Przesuwała wieszaki w poszukiwaniu sukienki, którą kupiła dawno, ale nie miała okazji założyć. Była koloru błękitnego, sięgała do połowy uda i miała dobrze współgrać z czarnymi sandałkami na obcasie i imprezowym makijażem. Przede wszystkim miała się dobrze prezentować i przyciągać uwagę Asha Newmana. Mimo że byli razem od ostatniego meczu (Ash spanikował i pod wpływem emocji zapytał ją o związek), Amelie wciąż rumieniła się, gdy na nią spojrzał. Nic nie mogła poradzić na to, że jej serce biło szybciej już od ich pierwszego spotkania. Chciała sprawić, by jego serce oszalało jak nigdy.

– Głupia. – Amelie zarumieniła się do swoich myśli, ale nawet nie próbowała ukryć szerokiego uśmiechu, gdy usłyszała dźwięk wiadomości – w końcu była sama w pokoju. No, nie do końca, bo nie zauważyła nawet obecności swojej mamy.

– Czy to Ash do ciebie napisał?

Głowa Amelie podskoczyła do góry, a policzki przybrały mocno czerwony kolor.

– Mamo, puka się!

– Może nie uwierzysz, ale zapukałam, ale ty żyjesz chwilowo w innym świecie. No, co ci napisał?

– Że przyjdzie po mnie po siódmej. Och, i jego mama może nas zawieźć.

– Jakby co, to my też możemy was podrzucić – powiedziała kobieta, wciąż stojąc w drzwiach.

– Okej, będę pamiętać.

– Dobrze, już sobie idę, nie będę ci przeszkadzać.

– Nie przeszkadzasz, mamo. Możesz sobie tu siąść jak chcesz.

– Super. – Kobieta zamknęła drzwi i usadowiła się na łóżku córki. – Och, nakładasz tą sukienkę? Jest śliczna, ale nie przeżyjesz w tych butach.

– Dzisiaj nie chodzi o wygodę. Czasem trzeba pocierpieć.

– Tylko oby to się opłacało.

***

Ash Newman był absolutnie zafascynowany i zapatrzony w Amelie Moore. Jak tylko wsiadła do auta jego mamy, nie mógł oderwać od niej wzroku, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Czasem się zastanawiał czy gdyby nie usiadł z nią w ławce, to czy i tak byliby razem. Śmiał się jednak zawsze ze swoich myśli, albowiem wątpił, żeby te kwestie miały ze sobą związek.

– Och, chyba przyszedł prawie każdy z ostatniego rocznika. Będzie cholerny ścisk – powiedziała Amelie, gdy wysiedli z samochodu.

– Ash! Amelie!

– Nathan! Och, zrobiłeś sobie kolczyk. Pasuje ci.

Nathan machinalnie dotknął lewego ucha, w którym widniał niewielki kolczyk i uśmiechnął się.

– Dzięki. A teraz chodźcie, Maia i Carter już są.

Tak więc weszli razem do domu wypełnionym ludźmi, głośną muzyką, kolorowymi światłami i alkoholem.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz