Zmiany w życiu są nieuniknione. Wraz z dorastaniem zmienia się nasz styl, nasze myślenie, zmienia się szkoła, a z nią środowisko. Niektóre zmiany są zależne od nas, lecz na niektóre niestety nie mamy wpływu.
Ash Newman o tym wiedział. Wiedział też, co go czeka, gdy Madison John weszła do jego pokoju ze słowami: "Dzwonił Luke. Przeprowadzamy się". Miał szansę przejść przez ten proces dwa razy w życiu. Zawsze wyglądało to inaczej.
Za pierwszym była złość i rozczarowanie. Bo jak to? Miał zostawić swoich kolegów? Jako dzieciak nie mógł się z tym pogodzić.
Za drugim razem była to obojętność. Ash był starszy, przekonał się, że ludzie, nawet dzieciaki, nie byli bezinteresowni. Dla nich nie był Ashem Newmanem. Był synem tego Luke'a Newmana, muzyka znanego w całej Anglii.
Tym razem było inaczej. Ash, mając siedemnaście lat, czuł ekscytację. Chciał tej zmiany, był na nią gotowy. Czuł mrowienie w dłoniach, dlatego po słowach mamy wyjął z szafy kartony i zaczął pakować swoje rzeczy. Nie było tego dużo; oprócz ubrań, szkolnych książek ("Pewnie i tak będę potrzebował nowych") i mocno zużytej piłki, Ash nie kolekcjonował rzeczy. Nie kupował książek czy płyt; w końcu po coś istniały biblioteki czy aplikacje na telefon.
Tego wieczoru Ash długo nie mógł zasnąć. Myślał o nowym miejscu, ale nie pytał o to rodziców; chciał je odkryć sam, zobaczyć i ocenić.
Już dwa dni później po ponad czterogodzinnej podróży samochodem na wschód Anglii wyłoniło się przed nim małe miasteczko w hrabstwie Norfolk. Thetford znajdowało się dwie godziny od Londynu. Na pierwszy rzut oka wyglądało przytulnie. Rzędy podobnych domów oddzielonych od siebie niskimi płotami. Ash patrzył na to zza szyby samochodu, a jego noga podskakiwała nerwowo. Chciał już przejść się tymi uliczkami, pójść do pobliskiego sklepu, może zaczepić kogoś i porozmawiać chwilę lub pograć w piłkę z przypadkowymi osobami.
– To powinno być gdzieś tutaj – powiedział Luke.
– Czy to nie ta następna uliczka?
– Racja, Madi. Jesteśmy.
Ash wysiadł z auta, kiedy tylko zaparkowali na dosyć szerokim podjeździe. Jego nowy dom nie wyróżniał się niczym wśród sąsiedztwa. Zbudowany z czerwonej cegły wydawał się za duży na ich trójkę, ogrodzony niskim drewnianym płotkiem, który w ocenie Asha nadawał się do malowania.
– Hej, może się rozejrzycie? – zaproponował Luke, podając klucze Madison. Weszła do środka, a Ash podążył za nią.
Na prawo od wejścia była mała kuchnia z okrągłym stolikiem i czterema krzesłami na środku. Otwarta była na salon. Tam przed niskim drewnianym stolikiem kawowym stała kanapa, a po obu jej stronach dwa fotele wyglądające na bardzo wygodne. Na ścianie naprzeciwko kuchni były duże drzwi tarasowe, którymi można było wyjść na drewniane patio. Ash wyszedł na zalane słońcem małe podwórko. Rozejrzał się. Zauważył, że sąsiedzi mało dyskretnie wyglądali zza firanek i obserwowali. Byli ciekawi, Ash się przyzwyczaił.
Przeszedł kolejny raz przez salon. Na lewo od wejścia głównego były schody. Obok nich znajdowały się dwie pary drzwi, jednak zamiast eksploracji ich, Ash wybrał wycieczkę na górę.
Na poddaszu były trzy pomieszczenia. Ash poszedł do tego na końcu małego korytarzyka. Wnętrze, jak cały dom, było już urządzone. Wiedział, że to jego pokój. Na lewo od wejścia ustawione było biurko, obok którego stał wąski regał, gdzie mógł ułożyć książki i inne rzeczy, które przydałyby się w zasięgu ręki. Na przeciwnej ścianie ustawiona była dwudrzwiowa szafa. Pośrodku stało łóżko. Ash usiadł na nim, sprawdzając miękkość materaca, by po chwili opaść na plecy.
– Och, ale wygodne.
Ash podłożył ramię pod głowę. Promienie słoneczne wpadające przez okno dachowe ogrzewały mu twarz, jakby witając go w nowym domu. Uśmiechnął się na tę myśl.
– Ash!
Ash przeciągnął się i wstał, słysząc wołanie taty. Zszedł na dół, gdzie już były wniesione walizki; resztę rzeczy miała przywieźć firma przewozowa.
Luke uśmiechnął się na widok syna.
– Znalazłeś już swój pokój? Jak ci się podoba? – zapytał.
– Jest super. Łóżko jest wygodniejsze od tego, co teraz miałem – odparł Ash, kolejny raz rozglądając się po nowym salonie. Nie było w nim dużo mebli ani bibelotów, jednak ciepłe kolory ścian i drewniane elementy czyniły go przytulnym.
– Super. Jeśli jesteś ciekawy, to tutaj jest druga łazienka, a obok nasza sypialnia. – Luke wskazał na parę drzwi, którą wcześniej zauważył Ash. – Chyba jest trochę mniejszy od poprzedniego domu, co?
Ash wzruszył ramionami.
– Na naszą trójkę raczej w sam raz.
Luke uśmiechnął się i potargał kręcone włosy syna, które podobnie jak zielone oczy przekazał mu w genach. Bardzo lubił ideę, że Ash był jego kopią. Był z niego dumny i chwalił się nim przy każdej możliwej okazji.
– Och, chłopaki, jest świetna pogoda, ale za bardzo zmęczyła mnie ta podróż, by teraz chodzić po okolicy – powiedziała Madison, pojawiając się w pomieszczeniu. Luke od razu objął ją ramieniem.
– Proponuję, żebyśmy wszyscy odpoczęli. Raczej nigdzie się nam nie spieszy.
Ash pokiwał głową i już wspiął się na schody, ale coś mu się przypomniało.
– Co ze szkołą? – zapytał.
– Co powiesz na wolny piątek? Pójdziesz do szkoły od poniedziałku, a na razie rozpakujemy wszystko i zapoznamy się z okolicą.
– Brzmi super.
Ash w końcu zrzucił buty i ułożył się na łóżku. Dopiero teraz, gdy jego ciało się rozluźniło, poczuł znużenie. Jeszcze raz obrzucił pokój spojrzeniem, nim jego powieki stały się ciężkie. Odkąd przyzwyczaił się do myśli, że co jakiś czas mogą zdarzać się w jego życiu przeprowadzki, nie gromadził rzeczy. Stawiał na minimalizm i praktyczność, dlatego jego pokój zawsze wyglądał trochę surowo i pusto. Mimo że to była dopiero jego trzecia przeprowadzka domyślał się, że jak w poprzednim domu, tu też na ścianach nie będzie żadnych obrazków, a na półkach nie będą stały figurki. Nie przeszkadzało mu to. W pewien sposób obrazowało to jego rodzinę – tata, mama i on. Choć często to był on i mama, gdy tata był w kolejnej trasie. Ale nie chciał teraz o tym myśleć.
Jego myśli na chwilę pobiegły w kierunku szkoły. Ash był podekscytowany wizją poznania nowych ludzi, nowego miejsca, zaczęcia wszystkiego od początku. Traktował to jak restart, jak kolejną szansę, może tym razem coś pójdzie inaczej? O dziwo nie miał obaw w stylu: czy polubią go? Co, jeśli z nikim się nie zaprzyjaźni? Jaka będzie jego pozycja w szkole? Czy będzie miał z kim siedzieć na stołówce?
Ash był nastawiony tak pozytywnie, jak jeszcze nigdy. Wiedział, że pójdzie w poniedziałek do szkoły, po kolei będzie poznawał nauczycieli i kolekcjonował książki, z których będzie się uczył w tym roku. Nie przerażała go nawet myśl, że już był październik i musiał dostosować się do tempa nowej szkoły i pewnie nadrobić kilka rzeczy.
Ash Newman pomyślał, że nie ma rzeczy niemożliwych, zanim zapadł w sen.
*******
Witam w nowej opowieści!
Razem z Ashem serdecznie zapraszamy do śledzenia jego historii. :)
CZYTASZ
just like you
Teen Fiction- O czym myślisz? Ash Newman spojrzał na Amelie Moore. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej lekko. - O niczym. Amelie Moore nie uwierzyła. - A o czym myślisz, kiedy patrzysz na nich? - spytała, wskazując ruchem głowy na uczniów biegających po...