3

49 2 3
                                    

Ash Newman szedł dwa kroki za Nathanem Grahamem, który prowadził go na boisko szkolne. Było większe niż się spodziewał – chyba zapomniał, że jego wielkość nie była determinowana ilością uczniów. Ash rozglądał się ciekawie, mając jednocześnie świadomość, że niektórzy byli nim zainteresowani, jak na przykład chłopaki przygotowujący się do treningu.

– Hej, Nath! Trzeba ci wysłać specjalne zaproszenie, żebyś przyszedł na czas?

Ash odwrócił się i zobaczył wysokiego chłopaka w luźnej koszulce, której podwinięte rękawki podkreślały umięśnione ramiona. Wyraz twarzy miał poważny, z cieniem uśmiechu na wąskich ustach. Jego miękki głos zdradzał, że nie był rozdrażniony.

– To byłoby nie fair w stosunku do drużyny. Mogliby pomyśleć, że jestem twoim faworytem, kapitanie – odparł Nathan z łobuzerskim uśmiechem. – Ach, i przyprowadziłem nową zdobycz.

Spojrzenie kapitana padło na Asha. Niebieskie oczy zawsze kojarzyły mu się z chłodem, jednak te zdawały się być ciepłe. Zastanowił się czy to może właśnie ten szczegół w pewien sposób nie zadecydował o tytule kapitana.

– Idźcie do trenera. Tylko migiem.

Nathan zasalutował na odchodne. Zwrócił się do Asha konspiracyjnym szeptem:

– To Ross Turner, nasz kapitan. Złoty chłopak, naprawdę. Chyba nie ma osoby, która go nie lubi. Och, a ten stary człowiek to nasz trener. Hej, Burton, kopę lat!

Ash obserwował jak nauczyciel uśmiechnął się na widok Nathana. Choć nazwał go starym człowiekiem, w ocenie Asha, do starości było mu daleko.

– Czemu się nie rozgrzewasz, Graham?

– Przyprowadziłem kumpla.

Trener Burton otaksował Asha wzrokiem od góry do dołu, jakby oceniał czy wpuścić go na boisko.

– Chcesz grać w piłkę, co, młody? No dobra. Idźcie się przebrać.

– Och, ale nie mam stroju – odezwał się jeszcze Ash.

Nathan zarzucił mu ramię na barki.

– Chyba mam coś w szafce. Chodź.

Ash był zbyt rozemocjonowany, by zapamiętać nową drogę, którą właśnie szedł. Nie zauważył nawet długiego spojrzenia Nathana, który widząc jego świecące się oczy, pokręcił z rozbawienia głową.

Koszulka Nathana była trochę za duża na Asha, ale wcale nie dlatego, że ich postury tak bardzo się różniły, wręcz przeciwnie – Newman miał nawet bardziej umięśnione ramiona.

– Jestem zbyt nieśmiały, żeby tak każdemu chwalić się moimi mięśniami – powiedział Nathan, gdy Ash zapytał, dlaczego tylko takie ubrania ma w szafce. Wiedział jednak, że chłopak nie mówił poważnie.

Kiedy w końcu wrócili na boisko, każdy już był rozgrzany. Trener polecił im przebiec dziesięć okrążeń wokół boiska, jeśli chcieli szybko dołączyć do reszty.

Ash napędzany ekscytacją biegł, nie oglądając się za siebie. Nie zdawał sobie nawet sprawy, jak bardzo z tyłu zostawił Nathana.

– Nie wiedziałem – wysapał, gdy go dogonił – że możesz tak szybko biec.

Ash uśmiechnął się jedynie, bo szczerze? On też nie wiedział, ale czuł, że mógłby przebiec jeszcze drugie tyle. Rozsądnym było jednak zachowanie tej energii na trening.

– Wybacz, ale wychodzi na to, że jesteś moim partnerem – powiedział Nathan, zarzucając ramię na barki Asha.

– Ja nie będę przepraszał. – Partner Nathana szturchnął go, wytrącając mu piłkę spod pachy. Graham poklepał go po plecach i ustawił się naprzeciw niego, by zacząć ćwiczyć podania.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz