Amelie Moore wróciła do domu nad ranem. Weszła po cichu do pokoju, nie chcąc obudzić rodziców. Mimo późnej (wczesnej?) godziny nie była ani trochę śpiąca, wręcz przeciwnie.
Rzuciła się na łóżko i zakopała w zimnej pościeli. Policzki bolały ją od uśmiechu. Spojrzała na swoją rękę; wciąż czuła na niej ciepło tej Asha Newmana. Zachichotała sama do siebie i mocniej otuliła się bluzą, która należała do Nathana Grahama.
No właśnie.
– Chwila. Boże, jaka jestem głupia. – Amelie podniosła się, zdjęła bluzę i odłożyła ją na krzesło przy biurku. – Muszę mu ją oddać.
Amelie zrobiło się strasznie głupio, ale że było jeszcze ciemno i była sama w pokoju, nikt nie był świadkiem jej absurdalnie szczęśliwej miny.
***
– Co to za uśmiech? Czyżbyś miała jakiś super sen?
Amelie zakryła usta dłonią trochę speszona. Oparła telefon o szklankę z wodą, która stała na jej biurku, nogi przyciągnęła do siebie tak, że siedząc na krześle, mogła oprzeć o nie brodę. Po drugiej stronie ekranu Maia Bishop jadła śniadanie (była druga po południu) w postaci płatków z mlekiem.
– Nic mi się dziś nie śniło. Ja wciąż żyję tym wyjściem do kina – odparła Amelie.
– No ja wiem, a komu to zawdzięczasz?
– Ach, takiej jednej.
– Dzięki tej jednej miłość twojego życia odprowadziła cię do domu. Trochę więcej wdzięczności oczekiwałam – zażartowała Maia.
– Ash nie jest miłością mojego życia.
– Kto nie jest miłością twojego życia? – To mama Amelie, która weszła do pokoju. W tym domu nie było prywatności.
– No właśnie nikt, mamo.
– Och, Maia! Cześć, kochanie! Nie wybierasz się czasem do nas? – nachyliła się do telefonu, zwracając się do dziewczyny. Darzyła ją niezwykłą sympatią i zawsze chętnie częstowała swoimi wypiekami.
– Dzień dobry, pani Moore! Na pewno niedługo wpadnę. Muszę korzystać, póki mojego miejsca nie zajęła miłość życia Amelie.
Maia doskonale widziała jak dokuczyć przyjaciółce, a uwielbiała to robić.
– Wiesz coś więcej?
– Właśnie nie jestem pewna. Muszę się chyba trochę dłużej przyjrzeć tej sprawie.
– Halo, ja wciąż tu jestem!
– To koniecznie mnie informuj, bo od Amelie nic się nie mogę dowiedzieć.
– Bo nie ma o czym się dowiadywać!
– Jasne, pani Moore. Jak tylko coś będę wiedziała.
– Dobra, koniec tego dobrego. Chyba obie macie coś do roboty. Pa, Maia. Pa, mamo. – Maia zdążyła jeszcze pomachać nim Amelie zakończyła wideoczat.
– Jak było w kinie? – zapytała mama Amelie, odgarniając jej grzywkę z czoła.
Amelie naprawdę ją uwielbiała, ale czasem nie miała do niej cierpliwości. W zasadzie to wyjaśniało po kim miała taki ciężki charakter.
– Fajnie. Fajne były filmy, potem poszliśmy na frytki i odprowadzili mnie do domu.
– Ta czerwona bluza cię odprowadziła do domu?
Amelie zacisnęła usta.
– Jego też możesz kiedyś do nas zaprosić. Zrobię trochę więcej szarlotki. Chętnie poznam miłość twojego życia.

CZYTASZ
just like you
Teen Fiction- O czym myślisz? Ash Newman spojrzał na Amelie Moore. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej lekko. - O niczym. Amelie Moore nie uwierzyła. - A o czym myślisz, kiedy patrzysz na nich? - spytała, wskazując ruchem głowy na uczniów biegających po...