13

19 1 3
                                    

Amelie Moore dziś stwierdziła, że to ten dzień. No dobrze, to Maia Bishop stwierdziła, że Amelie powinna stwierdzić, że to dzień, w którym bierze się w garść i wychodzi z inicjatywą.

– Chyba oszalałaś – powiedziała do niej Amelie. – Ja nie robię takich rzeczy.

Maia wywróciła oczami.

– Oczywiście, że nie. Ty piszesz o takich rzeczach. Ale niestety twój notatnik nie jest magiczny i to, co napiszesz, nie stanie się prawdą.

– No wiem, ale...

– Żadne "ale". – Maia zatrzasnęła szafkę trochę mocniej niż zamierzała. – Amelie, ten rok jest nasz, wiesz? Robimy rzeczy, które chcemy zrobić. Okej? – Maia wystawiła mały palec, oczekując, że Amelie zrobi to samo.

Amelie spojrzała na przyjaciółkę zaskoczona.

– Um, co masz na myśli?

– Dokładnie to, co powiedziałam. I tak, może jestem trochę zdesperowana, ale czasem trzeba. No, dalej.

Amelie splotła ich małe palce razem. Maia uśmiechnęła się.

– Super. To teraz idź znaleźć Asha.

– Okej. On chyba ma szafkę gdzieś tam, no nie? – Amelie machnęła ręką, wcale nie wskazując konkretnego kierunku. Maia zaśmiała się i złapała ją pod ramię.

– Chodź, zaprowadzę cię, bo jeszcze się zgubisz.

Maia obejrzała się przez ramię, słysząc podniesione głosy na i tak głośnym korytarzu.

– Thony, błagam, daj spokój!

– Zostaw mnie.

– Stój, do cholery! Anthony!

Wściekły Anthony Clark i równie zły, co zdesperowany Carter Baker, próbujący go zatrzymać. Bezskutecznie.

Maia z Amelie spojrzały po sobie.

– Chodź zobaczyć, co się dzieje.

A że Maia była tylko człowiekiem, jak każdy w tej szkole, dała się pociągnąć za rękę i dołączyła do tłumu gapiów zebranych pod szafkami.

– Myślisz, że będą się bić?

– Mam nadzieję. Na kogo obstawiasz?

– Myślicie, że Clark zleje nowego?

– No ba. Tylko patrz na nich.

Mai zrobiło się niedobrze od tych komentarzy. Czasem miała ochotę sobie odciąć uszy (co z biologicznego punktu widzenia nie przyniosłoby większych rezultatów, ale nie obchodziła jej teraz biologia).

– Chyba współczuję Carterowi – powiedziała Amelie.

– Ale to nie jego chce udusić Anthony.

– Skąd wiesz, że nie dusi się w tej przyjaźni?

– Jakby tak było, to by się nie przyjaźnili.

– Nie sądzę.

Maia zmarszczyła brwi, ale nie zastanawiała się dłużej nad tym tematem. Spojrzała na Cartera, mijającego ich w pogoni za Anthonym. Chciała odczytać co mógł mówić wyraz jego twarzy, ale nie udało jej się.

Tak samo Amelie nie udało się zgadnąć, co siedziało w głowie Asha, gdy wpatrywał się w ziemię, słuchając słów Nathana, które może miały go podnieść na duchu, a może skłonić do rozmowy. Amelie nie wiedziała, ale pomyślała, że chciałaby mu jakoś pomóc.

just like youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz