Amelie Moore dziś stwierdziła, że to ten dzień. No dobrze, to Maia Bishop stwierdziła, że Amelie powinna stwierdzić, że to dzień, w którym bierze się w garść i wychodzi z inicjatywą.
– Chyba oszalałaś – powiedziała do niej Amelie. – Ja nie robię takich rzeczy.
Maia wywróciła oczami.
– Oczywiście, że nie. Ty piszesz o takich rzeczach. Ale niestety twój notatnik nie jest magiczny i to, co napiszesz, nie stanie się prawdą.
– No wiem, ale...
– Żadne "ale". – Maia zatrzasnęła szafkę trochę mocniej niż zamierzała. – Amelie, ten rok jest nasz, wiesz? Robimy rzeczy, które chcemy zrobić. Okej? – Maia wystawiła mały palec, oczekując, że Amelie zrobi to samo.
Amelie spojrzała na przyjaciółkę zaskoczona.
– Um, co masz na myśli?
– Dokładnie to, co powiedziałam. I tak, może jestem trochę zdesperowana, ale czasem trzeba. No, dalej.
Amelie splotła ich małe palce razem. Maia uśmiechnęła się.
– Super. To teraz idź znaleźć Asha.
– Okej. On chyba ma szafkę gdzieś tam, no nie? – Amelie machnęła ręką, wcale nie wskazując konkretnego kierunku. Maia zaśmiała się i złapała ją pod ramię.
– Chodź, zaprowadzę cię, bo jeszcze się zgubisz.
Maia obejrzała się przez ramię, słysząc podniesione głosy na i tak głośnym korytarzu.
– Thony, błagam, daj spokój!
– Zostaw mnie.
– Stój, do cholery! Anthony!
Wściekły Anthony Clark i równie zły, co zdesperowany Carter Baker, próbujący go zatrzymać. Bezskutecznie.
Maia z Amelie spojrzały po sobie.
– Chodź zobaczyć, co się dzieje.
A że Maia była tylko człowiekiem, jak każdy w tej szkole, dała się pociągnąć za rękę i dołączyła do tłumu gapiów zebranych pod szafkami.
– Myślisz, że będą się bić?
– Mam nadzieję. Na kogo obstawiasz?
– Myślicie, że Clark zleje nowego?
– No ba. Tylko patrz na nich.
Mai zrobiło się niedobrze od tych komentarzy. Czasem miała ochotę sobie odciąć uszy (co z biologicznego punktu widzenia nie przyniosłoby większych rezultatów, ale nie obchodziła jej teraz biologia).
– Chyba współczuję Carterowi – powiedziała Amelie.
– Ale to nie jego chce udusić Anthony.
– Skąd wiesz, że nie dusi się w tej przyjaźni?
– Jakby tak było, to by się nie przyjaźnili.
– Nie sądzę.
Maia zmarszczyła brwi, ale nie zastanawiała się dłużej nad tym tematem. Spojrzała na Cartera, mijającego ich w pogoni za Anthonym. Chciała odczytać co mógł mówić wyraz jego twarzy, ale nie udało jej się.
Tak samo Amelie nie udało się zgadnąć, co siedziało w głowie Asha, gdy wpatrywał się w ziemię, słuchając słów Nathana, które może miały go podnieść na duchu, a może skłonić do rozmowy. Amelie nie wiedziała, ale pomyślała, że chciałaby mu jakoś pomóc.

CZYTASZ
just like you
Fiksi Remaja- O czym myślisz? Ash Newman spojrzał na Amelie Moore. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do niej lekko. - O niczym. Amelie Moore nie uwierzyła. - A o czym myślisz, kiedy patrzysz na nich? - spytała, wskazując ruchem głowy na uczniów biegających po...