Rozdział Dwudziesty - Bóg wojny i lekarstwo na ból głowy

649 78 4
                                    

Sielankowa atmosfera nie trwała jednak długo, mówiąc szczerze była to jedynie chwila, w której morale ludzi zostały podniesione. Poważniejszy problem wychylał się jednak zza pleców ludzi niczym prawdziwa maszkara, opętując ich serca. Imieniem tego potwora była śmierć. Nie mogli na długo zapomnieć, po co właściwie się tu znajdują. Przełęcz od wieków stanowiła jedną z formalnych granic między oboma krajami, dzięki swojej naturalnej budowie od lat była wręcz stworzona do wszelakiego rodzaju bitew, zwłaszcza tych toczonych w ramach igrzysk.
Łatwość do schowania się, oraz jasne i klarowne punkty widokowe z obu granic przełęczy nie jednokrotnie z pewnością stanowiły znaczne ułatwienie dla zarządzania i obserwowania przebiegu walk. Jednak jak powinno się do tego zabrać, aby mieć po swojej stronie jak największe korzyści z tego terenu? Większość strategów rozkładała ręce, pozostali zaś wręcz kłócili się, chcąc przekonać do swojej racji, przez co z głośnego gwaru nie zostało nic poza kilkoma pomysłami. Shi Shuana już przez sam hałas zaczęła mocniej boleć głowa.

- Istota polega na zastawieniu pułapek! - Rzucił jeden z generałów, jego zalotny nieco podkręcony wąsik cały czas poruszał się wraz z ruchem ust, które co chwilę otwierały się i zamykały w szaleńczych konwulsjach.

- Pułapek? Gdzie chce pan zastawić pułapki!? Nad tym można było myśleć wcześniej, teraz jedyne co możemy zrobić to liczyć, że wróg jako pierwszy odpowie ogniem, zbiegając do nas! - Kolejny z głosów, nieco młodszy, prychną w ramach odpowiedzi na słowa drugiego ze strategów.

- Pułkowniku, czy uważasz, że nasz przeciwnik jest głupi? Nie ma mowy, aby armia królestwa zbiegła w przełęcz! Nawet sprowokowana!

- Co więc pokonujesz?! - Rzucił mężczyzna, kładąc przed zebranymi jedną z map topograficznych terenu - Postawić ścianę między granicami?!

Byakko czuł, jak od natłoku słów boli go głowa. Co prawda spodziewał się burzy mózgów, ale nie takiego krzyku i kłótni. Najpewniej widząc ból malujący się na jego twarzy, Feng Tao położył czule rękę na jego ramieniu.

- Wszystko okey? - Zapytał, szepcząc - Jeśli chcesz, możemy na chwilę odejść, aby odpocząć - Jego głos był pełen troski, jednak nawet, choć chciał się zgodzić, z całą pewnością nie będzie w stanie ogarnąć, co właściwie mówią zebrani tu mężczyźni. Po prostu porażka...

- A najwyższy jak sądzi?! - Jeden z mężczyzn krzyknął głośniej, sprawiając, że większość głosów ucichła. Wszystkie pary oczu zwróciły się w jego stronę, podczas gdy on próbował sobie przypomnieć ostatnie słowa wypowiedziane przez tutaj zebranych. Niestety bezskutecznie.

- Co je myślę? - Dopytał, dodając sobie kilka sekund na przemyślenie każdego z następnych słów - Najpierw powinniście się wszyscy uspokoić i przestać przekrzykiwać. Z tego hałasu jedynie głowa może rozboleć.

Jak przewidywał, po takiej deklaracji, ton wszystkich następnych wypowiedzi się zmienił. Generał, którego wąs w dzikim szale wyrywał, tym razem spokojniej a przede wszystkim ciszej zapytał.

- Jednak która z tych strategii jest najlepsza?

- Najlepsza? Nie istnieje precyzja odpowiedź - Mruknął - Każda z nich jest na swój sposób rozsądna i skuteczna, niestety nie zawsze jednak to gwarantuje skuteczność. Czy nasz wróg nie może pomyśleć o tym samym?

Teraz dosłownie, każda pomniejsza rozmowa ucichła. Nie było teraz możliwości, aby wycofać wypowiedziane słowa. Shi Shuan czuł, jak ból głowy narasta, powodując jeszcze większy dyskomfort w wypowiedzeniu kolejnych słów.

- Proste rozwiązania są najlepsze, łatwe do zrozumienia i wykonania, odpowiednio wprowadzone potrafią niejednokrotnie zaskoczyć przeciwnika, sprawiając, że jego porażka pokazuje różnice nie tylko w sposobie myślenia, ale również wyznacza pewną granice - Słowa wydawały mu się dziwnie lekkie i naturalne, początkowy ucisk zniknął, zostawiając jedynie jego i pusty umysł, pośrodku tafli spokojnego jeziora. Nawet nie zauważył gdy podświadomie wypowiadał coraz więcej mających sens i składnie słów. A przynajmniej tak myślał gdy kończąc swój słowotok, w końcu wrócił z własnego umysłu i rozejrzał się po wszystkich uczestnikach narady. Panowała wtedy błoga i niezachwiana cisza.
Co takiego powiedział? Czy naprawdę palnął jakąś głupotę, że wszyscy wokół stracili wiarę i zabrakło im słów? Niespodziewanie jednak chwilę później, młodszy z generałów w końcu odzyskał dar mowy i jako pierwszy przemówił.

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz