Rozdział Trzydziesty Trzeci- Bóstwo przechodzące przez stolicę

432 67 5
                                    

Rozejrzał się ponownie po dziedzińcu. Przez chwilę w jego głowie pojawiła się myśl. Może by tak odwiedzić kapłana? Chyba pierwszy raz od tych wszystkich dni nie widział go tuż obok księcia.

- Pewnie zajmuje się swoją pracą - Mruknął ognik znowu pojawiając się po jego lewej stronie - Potrzebujesz coś od niego?

- Właściwie... - Zaczął po chwili urywając. Dlaczego w ogóle chciał do niego iść? Gdy teraz o tym myślał, nie było żadnego powodu.
- Już nie ważne - Mruknął cicho odkaszlując - Może zamiast tego zajmiemy się treningiem?

- Dalej nie masz dość? - Płomienie mocniej zaiskrzyły.

- Narzekając i tak się niczego więcej nie naucze. Puki co jesteś moją jedyną nadzieją.

Duch zapłoną nieco mocniej. Po raz kolejny ta sama sytuacja, jeden wysoki błysk! Przed nim ponownie stanął niższy młodzieniec z złośliwym wyrazem twarzy. Gdy tak teraz myślał, ognikowi dużo bardziej pasował taka forma. Wredny nastolatek w okresie buntu, ciekawe kiedy zacząłby słuchać Heavy metalu.

- Nie stój jak słup! - Mówiąc to rzucił w jego stronę dobrze znajomy mu patyk - Dziś będzie ciężej.

Przyjmując pozycję obronną, nawet nie zauważył gdy duch mocno uderzył w jego patyk imitując zderzenie ostrzy. Nie przyzwyczajony do innego ataku przez chwile był bliski upuszczenia kawała drewna. Dopiero po chwili w końcu złapał go pewniej w dłoni i oparł całą swoją siłe na odepchnięcie. Duch studni wyraźnie zadowolony sprawnym susem odskoczył do tyłu z niebywałą prędkością.
Tym razem miał trochę więcej czasu na przygotowanie się.

Trening jednak nie trwał zbyt długo. Przerwany został przez niewysoką pokojówkę, która jakby bojąc się podejść bliżej jedynie z daleka wykrzyknęła proste żądanie.
"Prosze nie walczyć!" Jej głos drżał, podobnie jak ręce.
Nie mając co z tym zrobić, musieli jedynie wzruszyć ramionami. Nie planowali wpakować się w żadne kłopoty, tym bardziej związane po raz kolejny z etyką zamku. Wystarczyła już kłótnia z księciem.
Po raz kolejny musieli odejść. Tym razem duch studni nie wrócił do formy ognika. Wciąż w końcu była szansa, że znajdą nowe miejsce do sparingu.

Niespodziewanie na ich drodze pojawiła się dobrze znana osoba. Tym razem Shi Shuan, nie myślał aby to zignorować!
Podchodząc szybkim krokiem dogonił rudowłosego, który przechadzał się po ścieżkach między zamkiem a świątynią.

- Oh! Shidi! - Zawołał ucieszony, nim jednak zdołał cokolwiek powiedzieć, Byakko niemal uderzył głową w jego pierś przy ukłonie który uprzedził jedynie prostym "przepraszam".

- Hej, hej co się dzieje? Za co przepraszasz? - Zaczął nieco mierzwiąc jego włosy.

- Miałem przyjść do biblioteki, ale straciłem poczucie czasu - Mówił wciąż z głową w dole. Nie sądziłem że tak będzie!

Mężczyzna się zaśmiał, przez co Shi Shuan zdecydował się jednak podnieść głowę.

- Jesteś zabawny. Nie masz za co przepraszać - Mówił wciąż się śmiejąc - Właściwie to nawet lepiej, miałem zbyt trudny temat do przejrzenia. Nie nauczyłbym cię niczego.

Kamień spadł mu z serca, pozwalając na normalne wyprostowanie się. Martwił się jaka będzie reakcja mężczyzny, ale wyglądało na to, że nie musiał się go obawiać. Co innego jednak tyczyło się ducha studni, którego niezadowolenie niemal sięgało zenitu. Nawet nie patrzył w ich stronę, nogą wystukując po podłożu rytm. Dopiero wtedy Zhen Yu jakby z nieco mniejszym uśmiechem zauważył jego obecność.

- Witaj... - Przerwał. Z początki Shi Shuan nie rozumiał, dopiero po chwili udało mu się złożyć wszystko w jedną całość!

- Ah on ma na imię-

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz