Rozdział dziewiąty - Studnia Zjadacza kości część 2

704 103 8
                                    

Duch studni prychnął w odpowiedzi, jednak poleciał prosto w jeden z tuneli. Jego słaby blask nieco rozjaśniał drogę, jednak nie do tego stopnia, aby Shi Shuan nie potknął się o własne nogi, dlatego oprócz błękitnego płomyczku, obok na dłoni Byakko spoczywał również karmazynowy język.

- Jaki jest zjadacz kości? - Dopytał przerywając ciszę między nimi - Znasz może jakieś jego słabe punkty?

- Słabe punkty? Gdybym je znał, już dawno rozprawiłbym się z tą poczwarą. Wiem tylko tyle, że nie wychodzi za dnia, ale czy to mogłoby ci jakkolwiek pomóc? Wątpię.

- Zawsze coś - Mruknął idąc coraz głębiej w mrok, ciche kroki powoli zupełnie zanikały, a umysł pozostawiał jedynie kilka źródeł światła, gdy w końcu ognik się zatrzymał.
- Tak swoją drogą skoro przeszkadzał ci zjadacz kości, to dlaczego nie wyprowadziłeś się ze swojej studni? - Zapytał nieco zaciekawiony - W okolicy na pewno są jakieś jeszcze.

- Głupie pytanie - Burknął zirytowany - Zginę bez swojej studni tak jak ty bez wody. Inaczej myślisz, że tkwiłbym tutaj tyle czasu?

Taka odpowiedź nieco zasmuciła Byakko, sprawiając, że ten poczuł nieco sympatii do tego złośliwego duszka. Jego sytuacja nie była za ciekawa, zupełnie jak jego w tym świecie.

- Powoli zbliżamy się do celu, słyszysz? - Zapytał po chwili. Nie minęła chwila, jak cichy chrupot wypełnił jaskinie. Odgłos łamanych kości przyprawiał o dreszcze swoim nasileniem. Pękały tak szybko, jak gdyby tak naprawdę nic nie znaczyły.

Shi Shuan ostrożnie podszedł kilkanaście kroków bliżej, jednak z trudem mógł cokolwiek dostrzec. Egipskie ciemności skutecznie uniemożliwiały mu dostrzeżenie zarysu postaci tego czegoś, chociaż w sumie... Czy cokolwiek znajdowało się w pomieszczeniu?
Kap, kap.
Z góry spadło kilka kropel wody, a cichy warkot postawił Shi Shuana na równe nogi. To coś, czego szukał, znajdowało się właśnie przed nim.
Ognik widząc jego dezorientację, bezgłośnie podleciał w stronę zjawy, kilkukrotnie ją okrążając, tak że znikome światło, oświetliło coś a la mięsny blob, bez oczu.

Widok był o tyle obrzydliwy, że mężczyzna był bliski zwymiotowania. Metaliczny zapach uwolnił się z rozdziawionej paszczy tego czegoś.

Shi Shuan zaczął powoli się wycofywać tak, aby nie zwrócić uwagi tego czegoś, gdy jednak był już niemal przy samym wejściu do pieczary tego czegoś, pod jego stopą rozległ się trzask. No tak! Przecież nie może mu pójść za łatwo! Ten świat z całą pewnością go czasami nienawidził.

Jazgot wypełnił całą jaskinię a spod blobu, wydobyło się kilka ala podobnych do ludzkich, podłużnych rąk. Nie wiedząc co zrobić Shi Shuan odskoczył w bok, starając się unikać ich jak najbardziej. Jednak w ciemności znacznie trudniej było robić to szybko i zwinnie, zwłaszcza gdy pod nogami walały się ostre fragmenty kości.

- Ciszej! - Wrzasnął płomyk przykuwając na sobie uwagę tego czegoś - On nie widzi! Wystarczy, że będziesz-

Nie minęła chwila jak blob pochwycił ducha i uderzył nim o ścianę. Drobny płomyczek trzasnął głośno.

Shi Shuan niewiele myśląc, talentem ducha stworzył tak wiele małych płomyczków w swoich dłoniach, na ile pozwalał mu stres i jego własne możliwości. Było ich trzy, jednak powinny w zupełności wystarczyć.
Ostrożnie, wyrzucił każdego z nich tak, aby znajdowało się po różnych stronach zjadacza kości. Płomienie trzaskając tuż obok wrażliwej na dźwięk zjawy, nie były może ogromnie skuteczne, ale załatwiły dodatkowy czas, aby mężczyzna mógł uciec z jaskini i spokojnie pomyśleć. Duch studni po krótkim czasie dołączył do niego.

- To nie było takie głupie - Powiedział szeptem - Ale takim prostym zaklęciem z pewnością go nie pokonasz, znasz coś silniejszego?

- Właściwie to nie - Mruknął najciszej jak mógł nieco zawstydzony.

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz