Rozdział Trzeci - Księgi z biblioteki oraz nieznajomy mężczyzna

1.1K 126 11
                                    

Mimo że był o tym świecie przekonany, z jakiegoś powodu stając przed ogromnymi drzwiami, poczuł się nieco niepewnie. Cały pałac w istocie w środku był równie piękny jak na zewnątrz. Przestronne i jasne korytarze, jednak utrzymane w sporym przepychu. Obrazy na ścianach, złoto i srebro odbijające światło wpadające przez okna. Wśród tego wszystkiego czuł się zwyczajnie mały.

Gdy już jednak miał przejść przez ostatnie z drzwi, kapłan zatrzymał go w pół kroku.

- Pozwól, że najpierw sam porozmawiam z księciem - Powiedział łagodnie - Natychmiast dam ci znać, jaka będzie jego decyzja - Mówiąc to przeszedł ostrożnie przez drzwi.
Pomimo tego nieco dziwnego zachowania, Shi Shuan nawet nie myślał się wykłócać. Był tutaj w końcu dla zasobów z biblioteki, nie dla samego księcia, który już dał siebie nawet za bardzo poznać.
Mimo tego czuł się nieco niezręcznie, stojąc samotnie w ogromnym korytarzu. Niemal natychmiast wróciło to do jego głowy wspomnienia z dzieciństwa kiedy po wielu upomnieniach w podobny sposób lądował przed gabinetem dyrektora swojej podstawówki. Stary łysy dziadzio z wąsem tak bardzo miał go wtedy dość. Zwłaszcza po jednej z akcji gdy wraz z resztą klasy wyrzucili dziennik nauczyciela kaligrafii za okno. Pech chciał jednak aby spadający zeszyt uderzył w głowę dyrektora, fundując mu najszybsze wylecenie ze szkoły w jego życiu.

- Ciekawe jak teraz ma się ten dziadzio? - Mruknął sam do siebie, zakładając ręce za kark - Ciekawe czy dalej mnie pamięta - Nim jednak zdążył sam sobie odpowiedzieć, drzwi od sali uchyliły się, a wraz z nimi pojawiła się twarz jakiegoś mężczyzny, który bez większych ceremoniałów powiedział, aby poszedł on za nim.

Mężczyzna, który go prowadził, w porównaniu z nim nie był zbyt wysoki, sięgał mu jedynie do ramienia, a mimo to nosił przy pasie dosyć spory miecz, który co jakiś czas obijał się o jego udo, dopóki obydwoje nie stanęli naprzeciw czerwonych drzwi.

- Może ekscelencja korzystać do woli z zasobów biblioteki - Rzucił bez emocji popychając drzwi do środka.

Shi Shuan nie zdążył nawet podziękować, nim mężczyzna zniknął mu z oczu. Mentalność tych ludzi z pewnością była dziwna. Pojawiają się i znikała, nie dając dość do słowa!
Mężczyzna westchnął i pewnym krokiem wszedł do biblioteki. Stary nieco dławiący zapach natychmiastowo uderzył w jego nozdrza, o mało nie powodując kichnięcia. Czy ktoś ostatnio tu sprzątał?

Rozglądając się po pomieszczeniu, zaczął szukać czegoś, co wydałoby mu się znajome. Na jego szczęście wyglądało na to, że alfabet, jakim się tutaj posługiwano, niezbyt różnił się od tego, do którego przywykł w poprzednim życiu.
Kartkując kilka napotkanych z brzegu książek, począł szukać tych traktujących niekoniecznie o filozofii którą właśnie trzymał w dłoniach. Najpotrzebniejsze z tego wszystkiego były książki zawierające suche fakty.
Po kilkunastominutowych poszukiwaniach znalazł w końcu to, czego szukał i rozsiadając się przy jednym ze stolików, obok okna pogrążył się w czytaniu.

To, co udało mu się wtedy wyczytać, bardziej przypominało naprawdę dobre opowiadanie niżeli nudne książki historyczne. W miarę czytania jego ciekawość jedynie rosła, pomagając mu łatwiej zapamiętać najważniejsze fakty, które co jakiś czas notował sobie na znalezionym pustym kawałku papieru.

Ustroje poszczególnych państw nie różniły się zbytnio od tych, które słyszał na lekcjach historii. Monarchia, republika, czy nawet demokracja, nie zbyt interesowały jego osobę. Ciekawsze jednak okazały się rozdziały wspominające o kapłanach, magicznych ziołach, bóstwach czy demonach. To wszystko wydawało się rzeczywiście istnieć w tym świecie, a co dziwniejsze każda z kategorii bezpośrednio wpływała na inne.

Zapisując swoje przesyłania, złapał prawą ręką za kolejną księgę, tym razem związaną bezpośrednio z bóstwami.
Niczym na prawdziwą mitologię przestało, panteon bogów był ogromny, spośród samych najwyższych wyróżniało się ponad trzynaście bóstw opiekuńczych, osiem bóstw wojny i siedem bóstw bogactwa. Od samej ich ilości można było dostać zawrotów głowy.

- Jakim cudem mam niby to wszystko zapamiętać tak nagle? - Jęknął opierając się o krzesło - Jest tego wszystkiego za dużo...

- Jeśli chcesz łatwiej zapamiętywać, czemu więc nie użyjesz zaklęcia? - Głos zza jego pleców przyprawił go o niewielki zawał serca, przez który momentalnie się wyprostował i odwrócił.
- Wystraszyłem cię? Wybacz nie to było moim zamiarem - Mężczyzna stojący za Shi Shuanem wyglądał na mniej więcej dwudziestoletniego młodzieńca.

- To nic wielkiego - Powiedział, zamykając książkę - O jakim zaklęciu mówiłeś?

- O zaklęciu ułatwiającym zapamiętywanie - Mówiąc to zbliżył się i usiadł obok. "Nie używałeś go nigdy?" Błękitne oczy niemal spytały same za siebie.

- Nie miałem przyjemności go używać - Powiedział odpowiadając na nieme pytanie - Właściwie to jeszcze z żadnego nie korzystałem.

Czarnowłosy podparł swoją twarz o dłoń nieco zdziwiony. Wyglądało na to, że jak zwykle Shi Shuan musiał palnąć coś, czego z pewnością będzie niemożliwie żałował w przyszłości.

- Wrodzone ograniczenie czy wybór? - Zapytał, wyciągając Shi Shuana z rozmyślań. Wrodzone ograniczenie wydawało się być świetną wymówką, jednak chcąc się czegokolwiek dowiedzieć, zdecydował odpowiedzieć nieco inaczej.

- Prawdę mówiąc, przez wypadek dużo rzeczy zapomniałem - Mruknął, spoglądając za okno.
To był chyba pierwszy raz gdy nie kłamał po całości w tym świecie. W końcu część z tego była prawdą, z której jednak nie do końca chciał się zwierzać.
Jego rozmówca jedynie mruknął w odpowiedzi, po czym nastała nieco niezręczna cisza, przerywana jedynie od czasu do czasu stukaniem, jakie wydobywało się spod palców nieznajomego, który rytmicznie uderzał nimi o stół.

- A jak z tobą? - Zapytał po dłuższej chwili Shi Shuan - W sensie. Czy potrafisz używać zaklęć?

- Owszem - Na jego twarzy wstąpił nieco zadziorny uśmiech - Może chciałbyś, abym cię od nowa ich nauczył? Z tego co widać. Posiadasz dość bogatą energię duchową, więc powinieneś załapać to w krótką chwilę.

Wyglądało na to, że szczęście ponownie uśmiechnęło się w jego stronę. Chcąc zachować pozory nie od razu zgodził się, a gdy po dłuższej chwili namysłu w końcu wydukał te kilka słów, wypowiedział je jakby obojętnym tonem.

- W takim razie podaj mi dłoń - Mówiąc to wyciągnął rękę w jego stronę - Pokaże ci jak manipulować energią w twoim ciele, tak abyś się nią nie zranił.

- Energia może ranić? - Nieco zdziwiony spojrzał w jego stronę - W księgach nie wspominano o tym ani słowem.

- Czasem łatwiej jest przemilczeć niewygodne fakty, aby łatwiej zachęcić ludzi do praktyki prawda? Nie martw się mam w tym doświadczenie więc nic ci się nie stanie.
Po chwili rzeczywistej walki sam ze sobą, w końcu ostrożnie wyciągnął swoją rękę.

Niemal niewidoczny uśmieszek wstąpił na jego usta, gdy chuda dłoń Shi Shuana powoli miała dotknąć jego, nim jednak to się stało, drzwi od biblioteki ponownie się otworzyły, zwracając na siebie całą jego uwagę. W progu stał kapłan z trudnym do odczytania wyrazem twarzy, który jednak pogodniał wraz z dostrzeżeniem mężczyzny przy oknie.

- Czy coś się stało? - Zapytał, nieco zaciekawiony nie spuszczając wzroku z białowłosego, który poszedł nieco bliżej.

- Nie - Odpowiedział od razu - po prostu chciałem sprawić jak Byakko się miewa. Czyżbym przeszkodził w czytaniu?

Kłamstwo dosyć trudno przechodziło przez jego usta, zwłaszcza po tym gdy Shi Shuan dokładnie widział jego wyraz twarzy sprzed chwili. Czy on naprawdę ma go za takiego idiotę?

- Nic specjalnego - Mówiąc to zwrócił wzrok w kierunku czarnowłosego. Jednak nieco się zdziwił, gdy na miejscu nieznajomego nie zobaczył niczego poza odsuniętym krzesłem.

---
Mam nadzieję, że takie pisanie wejdzie mi w nawyk.
(

Ból niezwykły... Rozdział miał być już kilka godzin temu, ale nie opublikował się....)

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz