Rozdział Pięćdziesiąty Pierwszy - Iskierki uczucia płonące w ogniu złości

386 57 11
                                    

Shen Yuan nie czekając wyszedł z pomieszczenia. Zaklęcie wiszące nad budynkiem zanikło, pozwalając na dokładne przyjrzenie się właściwemu rozkładowi pomieszczeń, z setek drzwi zostały jedynie dziesiątki, które dość łatwo było mu rozpoznać bo różniły się co nieco kolorem. Idąc w stronę z której przyszedł, nawet nie myślał o sprawdzaniu zamkniętych pokoi. W końcu skoro energia duchowa nie krążyła już po powietrzu, na pewno duch studni i Byakko musieli to zauważyć, może nawet znaleźli wyjście?
Niespodziewanie jednak zamiast znajomych sylwetek, dostrzegł jedynie ludzi wychodzących z początkowo zamkniętych drzwi. Nie było ich dużo, ledwie garstka, jednak każdy ubrany był w znamienite szaty i suknie w których dominującym kolorem była purpura ze złotymi elementami. Tradycyjne barwy szlacheckie królestwa zachodu nie były często spotykane, zwłaszcza w prowincjach księstwa, gdzie łatwo można było za to stracić głowę.
"Czym tak właściwie jest to miejsce?" - Zapytał sam siebie, szybko chowając się zza okolicznym murkiem. Kroki i rozmowy były słyszalne chyba na cały korytarz. Wiele z nich odbywało się w tradycyjnym języku co tylko bardziej utwierdzało demona w przekonaniu, że ma do czynienia z samą śmietanką towarzyską. Sama ta świadomość tylko bardziej rozbudziła jego chęć mordu.

- Ah cudownie! Tak cudownie! - Jedna z panien klasnęła w dłonie w akompaniamencie głośnego śmiechu - Nie sądziłam, że jak wiele pięknych rzeczy można znaleźć w tak obskurnym miejscu.

- Najmilsza, mówiłem ci to. Obiecałem, że zabiorę cię na najlepszą licytację jaką kiedykolwiek zobaczysz, czy kiedykolwiek cię zawiodłem? - Mówiąc to wziął ją ostrożnie w swoje ramiona. Niska i drobna panienka o jasnej skórze, była niemal nie widoczna, jednak mimo to wciąż można było usłyszeć jej szczebioczący śmiech.

- Oh dajże spokój! Jak niby mogłabym się spodziewać tak pięknych klejnotów jakie mi pokazałeś! Nie będę mogła zasnąć w nocy, ten czysty jadeit był zbyt piękny!

Ta oraz o wiele więcej rozmów toczyło się w najlepsze, podczas gdy Shen Yuan, sięgnął w stronę ostrza. Tak dobra okazja mogła się drugi raz nie trafić!
Podstawą władzy jest nie tylko król, królowa, książę czy księżniczka. Znaczącą role ustawodawczą w większości krajów pełni szlachta. Zakłamane, zamknięte hermetycznie potwory, dla których status jest wszystkim co mogą w sobie nazwać szlachetnym. O ironio! Określenie "szlachetne" nigdy nie pasowało do tych ludzi! Ci stojący przed nim nie byli nawet wyjątkiem od tej reguły. Co najmnjej  czwórkę z tych ludzi od ideologii przestępczej odróżniała jedynie jedna znacząca rzecz. Przez swoje pochodzenie, chronił ich immunitet nadany przez samą królową. Na samą myśl o tym jego dotychczas spokojna aura nabrała morderczych intencji.
Wystarczyłaby chwila. Niech tylko się odwrócą, czekał na to z niecierpliwością. Im mniej widzą tym lepiej. Od dawien dawna, dusze osób zmarłych nagle i w wielkiej złości mogły wywołać same problemy, jeśli nienawiść byłaby wystarczająco silna, zjawa z niej powstała, poświęciłaby nawet całą wieczność w pogoni za swoim oprawcą. Czy warto więc było jakkolwiek ryzykować?

W końcu się to stało. Ostatnia nierozważna głową, przechyliła się w bok. Dla niego był to sygnał. Wybijając się od podłogi w jednej chwili wprowadził poprzeczne cięcie, nie dają chwili na reakcję, tak samo z kolejnym i kolejnym, by w zaledwie trzy mrugnięcia, piątka głów leżała na ziemi w kałuży krwi. Dopiero wtedy jego puls się ustabilizował a na twarzy wróciła zimna powaga.
Ten drobny krok zbliżający go do swojego celu, ucieszył Shen Yuana jak nigdy. Przez ostatnie wydarzenia, nie mógł nic zrobić. Bawiąc się z Byakko w kotka i myszkę, zmuszony był porzucić swoją dzienną rutynę. To nie było tak, że kochał mordować szlachciców. Nie interesowały go życia ludzi, po prostu z każdym łbem odbijającym się od posadzki, miał świadomość; kolejny potwór w końcu doczekał swojego kresu.

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz