Rozdział Trzydziesty - Złoty Pałac

490 66 29
                                    

Shi Shuan nie był nawet świadomy co zaszło między kapłanem i duchem, jednak wciąż odczuwał pewnego rodzaju dystans. Niestety ognik nawet nie myślał wyjawić swojego planu, jedynie raz na jakiś czas rzucając niewielkie podpowiedzi. Co takiego knuł oraz przede wszystkim dlaczego kapłan nie był już tak natarczywy jak wcześniej? Wyglądało na to, że miało to jeszcze przez jakiś czas zostać tajemnicą.
Na dniach również udało im się dotrzeć do złotego pałacu. Równie ogromny i elegancki, zupełnie taki jak go zapamiętał. Jedynie duch wydawał się być jakiś niepocieszony, co jakiś czas mamrotając coś o "przepychu" na co jednak mężczyzna nie zwracał uwagi. Puki co musiał się skupić na swoim obecnym celu!

- Kiedy możemy zacząć - Zapytał cicho, przemierzając pałacowe korytarze.

- Zacząć co? Masz na myśli trening? Puki co musisz o tym zapomnieć. Nie wystarczy ci energii duchowej na to co przygotowałem.

- Energii duchowej? Przecież mieliśmy ćwiczyć władanie bronią, nic nie mówiłem o zaklęciach - Burknął niepocieszony, skręcajac w boczną część głównego korytarza. Jasne światło raziło go niesłychanie, zmuszając go do zasłonięcia rękawem oczu.

- Możesz nie kwestionować tego co mówię? Zobaczysz, że jeszcze będziesz mi za to dziękować.

- Wypadałoby byś w końcu pokazał mi coś za co mógłbym dziękować - Prychnął, stając w miejscu.

- Ha!? Chcesz mi powiedzieć, że niewystarczająco ci to udowodniłem?! - Warknął w końcu wychodząc z jego ciała - Jeśli chcesz mogę zrobić ci szkolenie tu i teraz! Daj rękę.

Byakko popatrzył na niego z ukosa, po czym odwrócił głowe zaplatając ręce na klatce piersiowej.

- Żadnego podawania rąk duchom, sam tak mówiłeś.

- Jesteś idiotą czy tylko udajesz? - Zrezygnowany pokręcił się wokół mężczyzny, po to by w końcu usiąść mu na ramieniu - Jeśli chcesz użyć riposty rób to poprawnie, a teraz daj te rękę nim w ogóle się rozmyśle!

Był zirytowany, ale wciąż bardzo mu zależało by nauczyć się czegoś nowego, więc po długiej walce ze samym sobą w końcu westchnąwszy wyciągnął w jego stronę dłoń. Nie spodziewał się niczego specjalnego. Kolejne opętanie? Jeśli tak to z cała pewnością niewiele to da! Zwłaszcza, skoro niczego z tego nie pamięta.
Jednak ku jego zakoczeniu, nic podobnego się nie stało. Poczuł jednak lekkie mrowienie na ręce, dopiero po dłuższej chwili rozumiejąc co się dzieję.
Z całą pewnością duch studni "pożyczył sobie" trochę jego energii. Pytanie jednak po co?
Chcąc się tego dowiedzieć nawet nie zadawał pytań, pozwalając by ognik pochłaniał raz za razem coraz większe ilości. Dopiero po dłuższej chwili odrywając się od niego, jak pełna pijawka. Chociaż w sumie? W rzeczy samej, ognik czasami zachowywał się jak pasożyt.

- No i co? To był ten trening? Jeśli tak to jestem zawiedziony - Mruknął, łapiąc się za skroń, gdy niespodziewanie płomień ognika buchnął dużo większym płomieniem. Przez pierwszą chwilę wystraszony odskoczył z dobry metr, pozwalając by niepochamowany ogień dotarł niemal do sufitu.
Zdziwieniu jednak nie było końca, zwłaszcza gdy zamiast znajomego kształtu, po opadnięciu żaru, został jedynie młodzik o piwnych oczach, który uśmiechał się zawadiacko w stronę Byakko.

- Teraz możemy zacząć trening! - Rzucił pewnie, dobrze znanym mu głosem. Nie minęła jednak chwila, jak mężczyzna wybuchł głośnym śmiechem.

Role tym razem się odwróciły i to duch studni patrzył się na niego z niezrozumiałym wyrazem twarzy, podczas gdy mężczyzna niemal uronił kilka łez ze śmiechu.

- Z czego rżysz!? - Zawołał, ponownie zwracając na siebie uwagę mężczyzny.

- Twój głos! - Zawył miedzy salwami śmiechu - Brzmisz i wyglądasz jak chłopiec przed mutacją na helu!

Nie mogąc się opanować, bezsilnie złapał się za brzuch, już bezgłośnie śmiejąc się w stronę ducha, któremu powoli kończyła się cierpliwość. Nie mając już ochoty na prześmiewcze komentarze, po kolejnym głośnym wdechu zdzielił mężczyznę w tył głowy, mając nadzieję by ten się ogarnął.

- Takie ciało zużywa najmniej energii, a wciąż wystarcza by chwycić miecz - Burknął zły, nieco niższym tonem, który z cała pewnością już bardziej pasował do ciała nastolatka - Głosu nie chciałem zmieniać abyś mnie poznał debilu.

Chcąc się opanować w końcu Shi Shuan zaczął oddychać już w miarę normalnie, mimo że w jego głowie wciąż rozbrzmiewał ten piskliwy ton. Dawno tak bardzo się nie uśmiał!

- Czemu wcześniej tak nie zrobiłeś? - Zapytał już spokojniej, ocierając ostatnie łzy śmiechu.

- Mówiłem ci już o tym. Stworzenie fizycznego ciała zabiera sporo energii, zwłaszcza gdy jest się duchem niższego szczebla. Myślisz, że jak idiota szastałbym energią na lewo i prawo? Dla ciebie to tylko dodatek, dla mnie siła życiowa!

Nie mając jak zaprzeczyć jedynie skinął głową przyglądając mu się uważniej. Jasna cera z rumianymi od złości policzkami przypominały bardziej dziecko niżeli nastolatka na który wskazywałby wzrost. Był sporo niższy od Shi Shuana, może miał tak z około metra sześćdziesiąt lub siedemdziesiąt?
Ciężko było nie zaprzeczyć był nieco niski, nawet jeśli długi brązowy kucyk upięty wysoko dodawał mu wizualnie kilka cennych centymetrów.

- Nie ma zbyt dużo czasu więc jeśli chcesz zająć się tym treningiem to lepiej...

- Shi Shuan!

W jednej chwili Byakko odwrócił się w stronę dźwięku. Znajomy rudowłosy chłopak niemal wbiegł na mężczyznę, czochrając jego ułożone włosy w akompaniamencie niezadowolonych jęków jasnowłosego.

- Jak dawno cię nie widziałem! Nie pojawiłeś się ani razu w bibliotece, czy coś się stało? Jeśli znowu masz kłoptu wystarczyło żebyś mi powiedział!

- Shixiong! - Wyrywał się z jego uścisku uparcie.

- Puść go ruda kreaturo - Odparł ognik, zwracając na siebie uwagę mężczyzny.
Piwne oczy niemal natychmiast przybiły go spojrzeniem, jednak na nie wywarło to żadnej reakcji, co najwyżej większy uśmiech.

- Kim jest ten młody? - Zapytał z zaciekawieniem - To twój brat?

- Ha?! Chyba sobie śnisz że jesteśmy-

Niespodziewanie, Byakko niemal natychmiast zatknał duchowi usta ręką, tak by nie mógł powiedzieć kolejnych słow.

- Tak! - Rzucił szybko, starając się nie zepsuć swojej przykrywki - To mój młodszy brat Xiao! Uroczy prawda?

Ciężko było opisać minę ducha studni, gdy Shi Shuan położył na nim swoją drugą dłoń by go pogłaskać. Z całą pewnością jego reakcję można było porównać do czegoś na granicy wściekłego szopa i psa, albo innego z pozoru nieszkodliwego zwierzątka.

- Więc byłeś w domu po brata? - Jego firmowy uśmiech nie schodził mu z twarzy - Też zamierza startować do akademii?

Niezrozumiały zły bełkot wydobył się z pod ręki Shi Shuana, który mężczyzna musiał przyjąć jako potwierdzenie, bo już chwilę później również pogłaskał ducha który niemal wyszedł z siebie.

- Nie stresuj się, Shixiong tobie również pomoże - Shi Shuan niemal zamarł w bezruchu, czując na swojej dłoni ostre zęby. Czy on naprawdę ugryzł go w rękę?!
Nie mogąc dłużej wtrzymać, szybko ją zabrał z bezgłośnym jękiem.

- Pieprz się rudy.

Byakko niemal natychmiast pożałował zabranej z jego ust ręki.

- On tak zawsze czy tylko mnie jakoś specjalnie nie lubi? - Rzucił, luźno śmiejąc się pod nosem.

---
(Troszeczkę musiałam się zainspirować tym pięknym artem od _Chleb_ mam nadzieję że nie jesteś zła? ^ ^)

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz