Rozdział Dwudziesty Trzeci - Bitwa pod Hai Su część 2

511 74 0
                                    

Niemal natychmiast twarz kobiety wygięła się w uśmiechu. Nie można było zaprzeczyć, jej strategia była wyjątkowo skuteczna, wcześniej ofensywne działania wroga zostały zepchnięte do prostej defensywy. Jeśli uda im się utrzymać te stan z całą pewnością będzie to oznaczało chwalebne zwycięstwo.

- Saluan - Powiedziała miekko zwracając się do stojącego obok niej mężczyzny, który niemal natychmiast uklękł - Przekaż bocznym oddziałom aby natychmiast zebrali się i otoczyli wojska księstwa.

Ciemnoskóry jedynie przytaknął i już chwilę później był w drodze z nowymi wytycznymi królowej, której twarz znowu przybrała zimny wyraz. Odłożyła wtedy lunetę i spoglądając po znajdujących się obok niej oficerach, westchnęła, w dłoniach kręcąc lunetą.

- Jak prezentuje się przyszłość? - Zapytała zwracając się do starej kobiety o siwo-czarnych włosach. Brak oka i długa czarna anakonda wijąca się obok jej szyi wcale nie wyglądała przyaźnie, dlatego stała dość daleko od monarchini i świty. Mimo tego słysząc wezwanie niemal natychmiast zabrała się do wróżenia.

- Mgliście to widzę pani - Odparła po dłuższej chwili - Karty są bardzo niezdecydowane i pełne obawy - Mówiąc to sięgneła po kolejną talię, jakby wymieniając zepsuty sprzęt. Jednak królowa już wiedziała, że wynik będzie taki sam jak przez ostatnie dni. Kto by pomyślał, że nawet po czasie ten fenomen nie zamierzał zniknąć?
Starając się nie zaprzątać sobie tym głowy ponownie spojrzała w stronę walk. Wiele ciał walało się już po podłożu, a sucha ziemia szybko wpijała czerwone plamy krwii, nie pozwalając by jej nadmiar wadził jeszcze żywym. Naprawdę makabryczny widok, do którego od dziecka przywykła.

Niestety tego samego nie można było powiedzieć o Byakko, którego niemal brało na wymioty od widoku martwych porozcinanych ciał. Nie było co porównywać doznań z filmów do rzeczywistości, makabryczne sceny rozgrywające się przed jego oczyma nie były w końcu jedynie prostą fikcją, reżyserem ten sceny było życie, nie człowiek.
Coraz bardziej czując się przybity, nie mógł jednak odpuścić. Wciąż starając się wydawać jak najbardziej rozważne decyzję. Jego as siedzący w rękawie musiał zaczekać, zwłaszcza w tak chaotycznym rozwoju zdarzeń.
Generałowie wiedzieli o tym. Znali plan Byakko, dlatego ani myśleli tracić nadziei, wciąż rozpalając ducha walki swoich podwładnych, zarówno męstwem jak i umiejętnościami. Kolejny z małych planów Shi Shuana zaczął przynosić efekty. Mimo rozgrywających się dramatów, wciąż nikt nie wydawał sie tchórzć, zwłaszcza gdy najbardziej utalentowane jednostki walczyły tuż obok nich, stawiając się z nimi na równi. To był jeden z czynników który z całą pewnością działał na korzyść księstwa.
Gdy Shi Shuan zauważył, jak wrogie wojsko zaczęło otaczać dzielnie broniące się oddziały, nastała właściwa chwila.

- Teraz! - Zawołał, dając sygnał do ataku. Poza dowodzącymi, nikt nie spodziewał się posiłków, które wyloniły się z lasu. Około sześcio tysięczna armia złożona z pikinierów oraz jeźdźców konnych. Nietypowa mieszanka, która jednak jedyną skuteczną obroną przeciw zaciskającej się niczym  boa armi królestwa.
Jednak, właściwe zadanie ukrywanych oddziałów było nieco inne. Wielu żołnierzy z całą pewnością nie poradziłoby sobie psychiznie, stając naprzeciw niemal niewykonalnych zadań. Pokonać większą armię? I to dodatkowo z znaczymi lukami w sprzęcie? Nie trzeba być geniuszem aby przewidzieć opłakane skutki ludzkiego strachu. Dlatego właśnie powstał kilku etapowy plan Byakko.
Pierwszą najważniejszą jego rzeczą było granie na zwłokę i przemowa wypowiedziana na chwilę przed bitwą. Pokazując swoją pewność i zaangażowanie boga bitewnego z całą pewnością morale żołnierzy wzrosły. Niestety jednak nie na długo.
Do tego potrzebny był nieco inny czynnik heroizm. Księstwo miało wielu utalentowanych żołnierzy, niestety większość z nich zajmowała wysokie stanowiska, odcinając się od reszty. Czy da się wygrać walkę stojąc tylko na wzgórzu? Oczywiście że tak! Jednak jaki jest sens używania głównie mięsa armatniego? Każdy z żołnierzy musiał poczuć się wyjątkowo. Takie zadanie mieli generałowie, którzy zaprawieni w boju dużo łatwiej podnieśli samopoczucie przerażonych ludzi, pokazując im aby walczyć jak lew, nie ważne od sytuacji. Ostatnim kluczowym elementem strategii były posiłki, które dając większą nadzieję, pozwoliły odkryć w żołnierzach nowe pokłady energii.

Mimo swojej opronej natury i nieco ryzykownej taktyki, z całą pewnością strategie podbudowania morali, można nazwać wielkim sukcesem. Już chwilę później, wojsko księstwa wyrwało się z objęć uciskającego boa i zaczęło nacierać jeszcze bardziej zażarcie niż wcześniej. Niczym ranny wilk, który w ostatniej chwili decyduje się walczyć o każdą sekundę życia.

- Niewiarygodne! - Książe niemal klasną z zachwytu - Wojska królestwa się wycofują!

Nie chcąc jeszcze chwalić dnia przed zachodem słońca, Byakko wciąż uważnie obserowował dziejący się przed nimi horror, jakim bez wątpienia była ta walka. Wiele ciał, zdeptanych po drodzę, dużo więcej krwi niemal wylewającej się strumieniami z ran. To wszystko ciężko było nazwać chwalebnym zwycięstwem. Nawet jeśli taka jest sama istota wojny.

Królowa nie mogąc znieść widoku przypieranych do scian żołnierzy, była bliska przeklnięcia. Czy napewno dobrze oceniła przeciwnika?
Spoglądając przez lunete, zatrzymała się na jednej postaci widzianej jednak ze zbyt daleka by rozpoznać ją po twarzy. Z całą jednak pewnością, nie był to ani książe ani kapłan, na przeciwnej stronie przełęczy znajdował się ktoś jeszcze.

- Kim jest mężczyzna stojący obok księcia i kapłana Ming?! - Rzuciła, spoglądając po wszystkich zgromadzonych.

- Bóstwo wojenne - Odezwała się kobieta, trzymając w dłoni trzy karty - Tak jak pani mówiłam, księstwo wyciągnęło swoje najsilniejsze działo.

Na jej słowa królowa przeklnęła tysiąckroć w myślach. Przecież już dawno kazała się go pozbyć! Czyżby po prostu uciekli z pieniędzmi nie kończąc swojej pracy!?

- Odwrót! - Zarządziła niemal natychmiast - Wszytskie oddziały mają natychmiast zwrócić!

Takiej decyzji nie spodziewał się nikt, zwłaszcza generałowie, który patrzyli na królową wyczekująco. Niestety próżno było liczyć na wyjaśnienia. Zwłaszcza gdy rozkaz został spełniony i Królestwo Zachodu, niemal natychmiast zaczęło wycofywać się w stronę granicy.

Książe obserwując to wszytsko niemal krzyczał ze szczęścia, wciąż  wykrzykując kilka słów "Gonić ich! Niech rozumieją gdzie ich miejsce!"
Dopiero chłodniejszy ton Byakko uspokoił zapał młodego monarchy.

- Nie możemy ich gonić, to cud że w ogóle sie wycofują w takim momencie - Powiedział, spoglądając przez lunetę - Jeszcze chwila dłużej i moglibyśmy tego nie wygrać.

- To naprawdę było naprawdę ryzykowne - Westchnął ciężko kapłan, po dłuższej chwili milczenia.

- Co masz na myśli? - Ignorując zupełnie kapłana, zwrócił się znowu w stronę Byakko, który teraz ostrożnie składał sprzęt w dłoni. Dopiero po dłużej chwili odparł:

- Stan żołnierzy nie jest za ciekawy, jeśli kontynuowalibyśmy walkę stracilibyśmy wielu cennych wojowników a i tak nie byłoby gwarancji na sukces. Wycofanie sie daje nam najlepsze możliwe rozwiązanie. Remis.

Mimo, że samego księcia nie pocieszał taki rozwój wydarzeń, to sam Shi Shuan czuł się jakby co najmniej wygrał miliony na loterii. Jego pierwsza potyczka zakończyła się remisem i pomimo wielu strat wciąż wyszedł na plus! Dzięki temu z całą pewnością będzie mógł spokojniej zasnąć w nocy.

Wtem jednak rozległ się niespodziewany krzyk, a właściwie wołanie. Które na dobre pozwoliło zapomnieć o spokojnym śnie.

- Najwyższy kapłanie! Ekselencja wzywa cię do pomocy w lazaretach! Sytuacja nie jest ciekawa! - Mówiąc to wciąż klęczał, niemal dusząc się z braku powietrza.

Nie marnując choćby chwili, kapłan bez słowa zwłoki, natychmiast ruszył w stronę szpitala polowego znajdującego się w okolicznym lasku, wraz z nim zabrał się również Shi Shuan, zmartwiony o stan żołnierzy, których o mało nie wysłał na pewną śmierć.

---

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz