Rozdział Dwudziesty Pierwszy - By nie zapomnieć kim się jest

572 90 3
                                    

Zaraz po opuszczeniu namiotu Shi Shuan westchnął głęboko. Towarzyszący mu ból głowy z całą pewnością zniknął, jednak niepokojące uczucie z jakiegoś powodu zostało z nim. Co to wszytsko było? Czyżby zwykły dotyk aż tak na niego działał? W takim wypadku poza alkoholem z całą pewnością powinien odpuścić również kontakt fizyczny z wszytskimi. Tak, takie rozwiązanie wydawało się najrozsądniejsze w obecnej sytuacji.
Niespodziewanie jednak, nim nieco zmęczony postanowił udać się na swoje miejsce spoczynku, przed jego oczyma pojawiła się znajoma sylwetka. Prowokujący wyraz twarzy jedynie napawał chęcią jaknajszybszej ucieczki, podczas gdy kilka zgrabnych ruchów wachlarza rozwiało niezdarne kosmyki z twarzy.

- Więc wróciłeś! Jak wspaniale! - Rzucił oscentacyjnym tonem książe, jakby przyglądając się mu z góry do dołu.
- Podobno zostałeś porwany przez demona, który więził cię i torturował. Czy to prawda? Zapewne musiało się dużo zdarzyć!

Nie ważne jak bardzo by nie próbował, tak każde słowo księcia Ju wydawało się działać jak płachta na byka. Akurat teraz gdy w końcu Shi Shuan mógł w końcu wypocząć musiał się pojawić? Czysty pech!

- W istocie wiele się wydarzyło - Mruknął od niechcenia, spoglądając w bok w poszukiwaniu ratunku. Jednak akurat wtedy znajdowali się sami, nawet kapłana Ming nie było widać na horyzoncie!

- W takim razie mam nadzieję, że wszystko mi opowiesz - Mówiąc to klepnął go w plecy ze swoim zarozumiałym uśmieszkiem - Czy to prawda, że demony piją jedynie krew? - kolejną fala pytań zalała mężczyznę.

- Nie pamiętam aby pił krew - Mówiąc to odwrócił się jeszcze bardziej, starając nie przypominać sobie o pobycie tam - Jeśli teraz wybaczysz to ja...

- Najwyższy, generał Hao pilnie wzywa - Shi Shuan odwrócił się by za swoimi plecami znaleźć Feng Tao, który uśmiechał się lekko. Niebiosa mu go zesłały!

- Przecież narada już dawno się powinna skończyć  - Burknął Ju, zamykając wachlarz - Poza tym jesteśmy teraz zajęci rozmową jak nie widzisz!

- Rozmowę dokończymy  później  - Rzucił Byakko, szybkim krokiem idąc w stronę młodzieńca. Nawet nie planował się odwracać gdy obydwoje dość szybko odeszli od zirytowanego księcia.
Dopiero po kilkunastu krokach obydwoje się zatrzymali.

- Było blisko - Mruknął Shi Shuan wzdychając z ulgą.

- Coś czułem, że najwyższemu nie podobało się to towarzystwo - Powiedział pewnym tonem, patrząc wprost w oczy mężczyzny.

- Nie wiem nawet jak ci dziękować, książę jest po prostu zbyt...

- Irytujący? - Byakko niemal nie mógł powstrzymać zdziwienia, jednak mimo wszytko mimowolnie przytaknął. Kto by pomyślał, że zwykły kapłan mógłby tak łatwo obrazić księcia? Nawet Najwyższy kapłan nie posuwał się tak daleko. Chociaż gdy teraz tak myślał, czy kiedykolwiek słyszał by obrażał on kogoś innego, zwłaszcza niższego statusem?
"Pewnie była to bardziej kwestia kultury w jego przypadku" - Mruknął w myślach.

- Tak czy inaczej dziękuję ci za pomoc - Odparł przyaźnie się uśmiechając, co Feng Tao odwzajemnił.

- Jeśli będziesz mieć jakiekolwiek porblemy zawsze możesz się do mnie zgłosić. Na przykład jak te z energią duchową - W momencie w którym to powiedział, Shi Shuan nagle sobie przypomniał. Przecież to kapłan prawda? Czy więc nie mógłby  go czegoś nauczyć skoro i tak najpewniej duch studni w najbliższym czasie się nie zregeneruje?

- Właściwie to mam pytanie - Zaczął, rozglądając się ostrożnie po placu, na jego szczęście był późny wieczór więc większość osób które mogłyby cokolwiek usłyszeć już dawno spała w swoich namiotach. Mężczyzna westchnął.
- Czy znalazłbyś chwilę aby nauczyć mnie nowych zaklęć? - Mruknął nieco speszony - Mój umysł dalej nie przyzwyczaił się do nowego ciała.

Jak Zostałem Bogiem? | BL NovelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz